Od kiedy „Pięćdziesiąt twarzy Greya” ujrzało światło dzienne, trochę czasu już minęło. Po jego sukcesie rynek został zalany dziełami literackimi, opartymi na seksie i przemocy. Ale to jeszcze nie jest koniec. Wielu reżyserów i scenarzystów, bazuje na nim, prześcigając się w kolejnych pomysłach. Zatem serial „Bonding” produkcji Netflix, nie będzie wyjątkiem. Tylko żeby nie było tak przewidywalne, scenarzysta postanowił zastosować element zaskoczenia. Osobą lubiącą dominację nie jest mężczyzna, tylko kobieta. Tak, dobrze czytacie. Kobieta.
Młoda dziewczyna postanawia dorobić sobie na studiach i postanawia zostać typową dominą. Lateks, pejcz, kajdanki i te sprawy. Ścisłe grono osób, będzie wiedziało, o co chodzi. Mężczyźni, którzy na co dzień, zajmują ważne stanowiska, mają odpowiedzialną pracę i w zasadzie ułożone życie prywatne, znudzeni i pragnący mocnych wrażeń, lgną do niej niczym muchy do lepu.
Jeśli myślcie, że to już koniec historii, nic bardziej mylnego. Otóż na horyzoncie, pojawia się chłopak. Rudy, chudy i nieśmiały gej, marzący o tym, by zostać komikiem, tylko jest jeden problem. Nieśmiałość.
Co mają ze sobą wspólnego? Przeszłość. Oboje chodzili do tego samego liceum, później ich drogi jakoś się rozeszły, aż pewnego dnia znów się spotykają.
Domina (w tej roli Zoe Levin), składa przyjacielowi z dawnych lat, propozycję nie do odrzucenia. Obiecuje, że wyleczy go z nieśmiałości.
Po lekkich oporach chłopak (Brendan Scannell) zgadza się i od tego momentu jest tylko gorzej.
W jednym z odcinków będziecie świadkiem, jak sika na swoją ofiarę, co nieoczekiwanie dla niego samego, okazuje się podniecające.
Po tej scenie jakoś odechciało mi się dalszego oglądania i po prostu wyłączyłam telewizor.
Czasami, gdy zaczynam coś oglądać, albo gdy przeglądam repertuar i widzę, tytuł, jestem pełna nadziei, że to okaże się dobre na tyle, bym nie chciała oglądać niczego więcej. Tak było np. w przypadku Sabriny (na trzeci sezon czekam z utęsknieniem), Nawiedzonego Domu na Wzgórzu (cholernie żałuję, że był tylko jeden sezon) i jeszcze kilku, których nie chcę tutaj wymieniać.
Na stronie www.filmweb.pl, możemy przeczytać, że serial jest Dramatem i Komedią. Jeśli weźmiemy pod uwagę, dialogi, grę aktorską to faktycznie jest dramat. Co do komedii, to nie jestem pewna. Czarny humor chyba się do niej nie zalicza.
W kwestii obsady nie mam zbyt wiele do powiedzenia. Zoe Levin ma dwadzieścia pięć lat i na swoim koncie, dopiero pięć filmów.
Żadnego nie oglądałam i gdybym nie postanowiła, zajrzeć do jej portfolio, do dziś nie miałabym o nich zielonego pojęcia. Również o Brendarze Scannellu wcześniej nie słyszałam. Oboje skończyli szkoły aktorskie, coś tam mają na swoim koncie, ale nie są znani światu tak, jak Kristen Stewart (Saga Zmierzch, Królewna Śnieżka), Emma Watson (Harry Potter, Piękna i Bestia), Daniel Radcliffe (Harry Potter, Iluzja 2), Robert Pattinson (Saga Zmierzch, Twój na zawsze). Resztę obsady pomijam, ponieważ nikt z nich, nie wnosi niczego nowego. Fabuła nie staje się ciekawsza.
Postaram się wymienić kilka plusów.
Świetne kostiumy (nie, nie jestem fanką lateksu); doskonałe ujęcia; muzyka. Makijaż (tak, ostatnio zaczęłam go doceniać. Kobieta dzięki niemu wygląda lepiej i nie straszy). Wyraźne, wypowiedzi. Krótkie odcinki – na szczęście jeden odcinek, liczy tylko około dwudziestu minut. Nie wiem, jak bym wytrzymała, gdyby trwały po czterdzieści, czy pięćdziesiąt minut.
Minusy.
Fabuła (pomysł dobry, ale wykonanie kiepskie), jeden wątek (zwykle mi to nie przeszkadza, jednak w tym przypadku, przydałoby się wplecenie innych), kiepski dobór obsady aktorskiej (mało znany aktor, nie zawsze przyciąga widzów. Chociaż z drugiej strony, nie wiem, czy ktokolwiek byłby w stanie uratować, coś, czego uratować się nie da) sceny kręcone w nocy (obraz zamazany).
Oszczędzę dalszego wytykania palcem, tego, co było niefajne. Im dalej w las, tym coraz ciemniej i trudniej. Jeśli ktoś chce, niech go ogląda. Ja poprzestałam na piątym lub szóstym. Bólu głowy z powodu oglądania telewizji, nie wspominam zbyt dobrze. Do dziś, czuję nieznośne ukłucie rozczarowania i chcę o nim zapomnieć. Wymazać z pamięci.
Liczę na to, że szeroki wybór mi w tym pomoże.
I na koniec. Gdyby jednak ktoś z czytelników postanowił sięgnąć po niego albo już jest w trakcie oglądania, to z chęcią przeczytam, co on o nim sądzi. Jakie są jego wrażenia. Ze zniecierpliwieniem, czekam na kogoś, z kim będę mogła porozmawiać na jego temat. Z kim wymienię się poglądami.
Karolina Mielcarz