Nowy hit twórców serialu Line of Duty zawitał na Netflixie 24 października.

Absolutnie proszę nie mylić ani nie wiązać produkcji z filmem z Kevinem Costnerem i Whitney Houston w rolach głównych, ponieważ nie są w żaden sposób powiązane. To nie żaden remake ani kontynuacja.

Bodyguard Jeda Mercurio to historia śledząca losy sierżanta Davida Budda, weterana wojennego zmagającego się w tajemnicy ze stresem pourazowym; obecnie funkcjonariusza ochrony osób publicznych, którego przydzielono do ochrony Minister Spraw Wewnętrznych Julii Montague, konserwatywnej zwolenniczki delegowania żołnierzy na niebezpieczne misje i walki z terroryzmem za wszelką cenę.

Na początku miałam mieszane uczucia, co do serialu i trochę minęło, nim się całkowicie przekonałam. W głównej mierze zrobiłam to dla Richarda Maddena, ale finalnie się nie zawiodłam, mimo że w pierwszym odcinku cały czas targały mną sprzeczne emocje. Miałam wrażenie, że zaraz wyłączę odcinek i więcej nie wrócę do serialu. Głównie dlatego, że zrozumiałam, iż tematem przewodnim będą zamachy terrorystyczne, a to niezbyt lubiany przeze mnie wątek. Wciąż jednak trzymałam się myśli, że przetrwam dla Maddena. I przetrwałam te może czterdzieści minut katuszy, a później nawet nie wiedziałam, kiedy się zakochałam.

Terroryzm nie jest aż tak odczuwalny w serialu, mimo że gra główną rolę. Mamy natomiast do czynienia z kilkoma równie świetnymi elementami przyzwoicie ze sobą połączonymi. Drugi plan dodatkowo uzupełnia pierwszy, zamiast zapychać, jak to bywa w większości seriali.

Wielowątkowość i trzymanie widzów w ciągłym napięciu w tym przypadku zdecydowanie wzbogaca produkcje. Oglądałam serial jak na szpilkach, zastanawiając się, co jeszcze czeka bohaterów. Tak naprawdę ani przez chwilę nie mogłam być pewna, komu zaufać. Nieczęsto mi się to zdarza. Zwykle udaje mi się przejrzeć bohaterów w jednej chwili.

Jak już wspomniałam, pierwsze niecałe dwadzieścia minut serialu nie potrafiło mnie przekonać. Szczególnie gdy przez moment miałam wrażenie, że w scenie w pociągu ktoś porwie dzieci sierżanta, ponieważ za tego typu akcją również niezbyt przepadam. W pewnej chwili straciłam całkowicie nadzieje i poczułam, że nawet Madden mnie do tego nie zmusi. Z czasem jednak było coraz lepiej, a emocjonująca scena z zamachowcem w pasie szahida pozwoliła mi zapomnieć, że nie jestem fanką owych wątków. Do tego stopnia zbudowane napięcie mnie pochłonęło.

To naprawdę świetne, że już w pierwszych minutach serialu zauważamy wielkie zaangażowanie bohatera w swoją pracę, odwagę oraz niezwykłą inteligencję i spostrzegawczość, jak na prawdziwego oficera służb przystało.

Budd szybko dochodzi, że coś się dzieje. Obserwuje otoczenie i jeszcze szybciej dociera do źródła problemu. Pociąg, którym wracał wraz ze swoimi dziećmi, był zagrożony atakiem terrorystycznym. Sierżant szybko reaguje i tym samym znajduje się w epicentrum zagrożenia.

Ciężko jest w całości przedstawić serial, bez zdradzania fabuły, ponieważ każda akcja wiążę się z reakcją, a reakcja zaś powiązana jest z danym wydarzeniem. Całość łączy spisek, w którym biorą udział osoby na pierwszy rzut oka całkowicie prawe i nieskalane korupcją. A bohaterowie rzeczywiście niewinni są głównymi podejrzanymi, co sprawia, że emocje nie schodzą z widza ani na moment. Nieustannie istnieje obawa o życie każdego bohatera. Do samego końca jesteśmy trzymani w niepewności i nawet w ostatnim odcinku twórcy dowiodą, że istnieje coś, czego możemy nie wiedzieć. I to jest zdecydowany plus.

Odtwórca głównej roli, czyli sierżanta Davida Budda jest Richard Madden, okrzyknięty następcą Daniela Craiga w roli Jamesa Bonda. Aktor oprócz uwielbianej przez większość Gry o Tron ma na swoim koncie produkcje takie jak Kopciuszek, Na Zawsze Twoja, czy też brytyjski komediodramat Sirens. Trzeba się jednak zgodzić, że najbardziej znany jest z Gry o Tron, aczkolwiek w serialu Bodyguard również pokazał klasę. Nie tylko przez doskonałą dyscyplinę ciała, ale ogólnie dobre wejście w rolę emocjonalnie wypranego, wykonującego bez zająknięcia każdy rozkaz, odizolowanego oficera.

Z pozoru postać Budda jest ujmująco opanowana, lecz uraz po służbie zostawił po sobie ślad na jego psychice, a Budd dodatkowo ukrywał ten fakt przed pracodawcami. Wielokrotnie można dostrzec, że nie jest do końca zdrowy psychicznie. Tę stronę sierżanta poznała nie tylko jego żona, ale i Julia.

Zaraz obok w rolach głównych mamy Keely Haws, znaną także ze wspomnianego wcześniej serialu BBC Line of Duty. Haws wciela się w rolę wyżej wymienionej Juliii Montague. Kobiety niezależnej o konserwatywnych poglądach, ambitnej i gotowej na zmiany. Pozornie zimna pani Minister w towarzystwie sierżanta nieco zmiękła, co wcale nie powstrzymywało jej działań. Mogliśmy po prostu zobaczyć, że za tą maską silnej osobowości kryje się zwykły, słaby człowiek. Nie wypadła najlepiej w porównaniu do Maddena, ale nie miałam do niej większych zastrzeżeń. Szczerze mówiąc, nawet nie zwracałam na nią uwagi.

Mimo początkowemu zdystansowaniu oraz wielu zbieżności między głównymi bohaterami, jak każdy może się bez problemu domyślić, między Buddem i panią minister powstaje relacja, której nie nazwałabym głębokim uczuciem, aczkolwiek jakiś pierwiastek ich połączył. Może przyczyniły się do tego właśnie różnice, bo jak wiadomo, przeciwieństwa się przyciągają (czasem aż za bardzo), a może przysłowiowy zakazany owoc, ponieważ zbudowali relacje, na którą nikt nie spojrzałby przychylnym okiem, zwłaszcza w ich środowisku. Albo po prostu samotność, której oboje doświadczyli.

To akurat jest najmniej ważne w całym serialu i w ogóle nie powinno być zastanawiające, bo podobne schematy przewijają się praktycznie w każdej produkcji, obojętnie jakiego gatunku. Z drugiej strony Budd chciał naprawić relacje z żoną, z którą miał dwójkę dzieci, dlatego też mniej rozumiem wdawanie się w romans, zwłaszcza z przełożoną. Co więcej, pani Minister była zwolenniczką wysyłania żołnierzy na niebezpieczne misje, a sierżant Budd stracił na podobnych wielu przyjaciół oraz swoje zdrowie psychiczne. Dlatego też wciąż nie potrafię zrozumieć jego zachowania, ale nauczyłam się, że bohaterowie seriali nie są od myślenia, tylko dawania nam rozrywki. Co budzi we mnie coraz głębszą awersję, wszak należę do zwolenników myślących postaci. Nie licząc tego szczeniackiego wybryku, nie można zarzucić Davidowi głupoty. Postać bardzo dobrze zrobiona. Zresztą nie ma się, co dziwić, ponieważ mimo że nie znam Jeda Mercurio, słyszałam, że raczej nie robi słabych postaci ani seriali.

Można by pomyśleć, że powojenna trauma, spisek, zakazany romans oraz śmierć, to mieszanka wręcz wybuchowa, a elementów jest zbyt wiele jak na zwykły dramat/thriller polityczny. W moim odczuciu natomiast te wszystkie komponenty, wokół których kręci się akcja brytyjskiego serialu, idealnie ze sobą współgrają, tworząc spójną historię z całkiem przyzwoitym obrotem wydarzeń, choć przewidywalnym. Aż dziw, że można tyle zmieścić w sześciu odcinkach.

Podobno żadna produkcja BBC nie cieszyła się taką oglądalnością, jaką zdobył serial Bodyguard. Może chociaż dlatego warto go sprawdzić? Plusów oczywiście jest zdecydowanie więcej. Z ręką na sercu przyznaję, że serial nie jest zły, a nawet należy do tych lepszych. Także ilość odcinków powinna zachęcić zwłaszcza tych, którzy nie przepadają za długimi sezonami. Jak większość produkcji tej stacji, serial posiada rozbudowaną akcję w zaledwie sześciu około godzinnych odcinkach. Dlatego jest najlepszym kandydatem na jednorazowy seans. I z pewnością większość nie pozwoli, żeby odłożyć go na później.

Dla fanów serialu miła wiadomość. Jed Mercurio nie wie jeszcze, czy powstanie drugi sezon, ale trwają na ten temat rozmowy. Jestem bardzo ciekawa, jak wyglądałaby kontynuacja i też żywię ogromną nadzieję, że powstanie.

Magdalena Bobkowska

Dodaj komentarz