Czekałam na niego dość długo, bo prawie dwa miesiące i gdy tylko stał się dostępny, od razu musiałam go obejrzeć. O czym mowa? Oczywiście, że o Sabrinie Spellman (Kiernan Shipka). Przygody małoletniej czarownicy w nowej wersji stały się jednym z moich ulubionych.

Drugi sezon jest kontynuacją pierwszego, ale to nie znaczy, że już nic się nie dzieje. Nowe wątki, nowe przygody i najważniejsze ta sama dobra obsada.
W pierwszym odcinku nowej serii nieposłuszna i uwielbiająca stawiać opór narzuconemu od lat systemowi główna bohaterka postanawia zrezygnować ze szkoły dla śmiertelników i w pełni oddać się nauce dla czarownic. Wpada również na pomysł, że obejmie stanowisko starosty szkoły, które od lat jest zajmowane przez mężczyzn, co oczywiście nie przypada do gustu „dyrektorowi” i robi wszystko, aby dopiąć swego. Jak jej to wyjdzie? Dowie się tylko ten, kto obejrzy.
Dalej mamy dwie postaci, przywodzące mi na myśl dwa duszki; dobrego i złego. Kogo mam na myśli? Oczywiście, że jej ciotki. Hildę (Lucy Davis) oraz Zeldę (Miranda Otto). Z fabuły można się dowiedzieć, że obie ją kochają i są zdolne do wielu poświęceń, byle tylko ich jedyna siostrzenica, de facto łącznik ze zmarłym bratem była szczęśliwa. Pierwsza ciotka jest łagodniejsza, chętniej przystaje na nowe pomysły, chociaż nie zawsze ze wszystkim się zgadza. Po części traktuje ją jak własne dziecko. Druga z kolei Zelda; jest surowa, rzeczowa i konkretna. Na pierwszym miejscu stawia dobro „covenu” i pilnuje, by przez lekkomyślność Sabriny nie zostały z niego wyrzucone.
Kolejną ważną postacią, jest były a może aktualny chłopak Sabriny, Harvey (Ross Lynch)? W ich przypadku sytuacja jest mocno skomplikowana. W pierwszym sezonie postanowili się rozstać a w drugim, piętrzące się problemy nie pozwalają na uregulowanie sytuacji pomiędzy nimi. Jeśli ktoś będzie oglądał uważnie, bez problemu dostrzeże, wciąż tlące się uczucie.
Kolejną barwną i godną uwagi jest postać Prudence Night (w tej roli Tati Gabrielle). Intrygantka, kochająca dolewać oliwy do ognia. Początkowo dało się wyczuć jej niechęć względem naszej serialowej Sabriny, ale z czasem ustąpiła miejsca bardziej pozytywnym uczuciom, chociaż na przyjaźń raczej nie ma co liczyć. Prudence razem ze swoimi „siostrami” Agatha (Adeline Rudolph) i Dorcas (Abigail F. Cowen) pojawiają się tam, gdzie przeważnie czają się kłopoty.
Dalej mamy Ambrose Spellman (Chance Perdomo), pocziwego geja, który jest członkiem rodziny Spellamnów i bardzo chętnie dzieli się swoją wiedzą. Momentami odnoszę nawet wrażenie, że jest najmniej docenianą i dość mocno okrojoną postacią, która skrywa w sobie ogromny potencjał i gdyby ktoś zechciał dać mu szansę, to na podstawie jego wątku mógłby powstać odrębny, dobry serial.
Kolejno mamy, przyjaciółki Sabriny, kilku chłopaków grających w koszykówkę, czarnoksiężnika zakochanego w Sabrinie, ojca Blackwood-a i dwa czarne charaktery Mary Wardell i samego diabła, który nie wiem dlaczego, ale jest przedstawiany w postaci kozła.
Ci wymieni na końcu, moim skromnym zdaniem nie wnoszą do fabuły niczego specjalnego i gdyby nagle ich zabrakło, specjalnie bym tego nie odczuła. Najbardziej rozczarowujące są czarne charaktery. Postać Mary (Michelle Gomez), z każdą sceną, w której występuje; irytuje mnie coraz bardziej. Zamiast strachu, czuję litość. Stara, niekochana i porzucona przez Czarnego Pana. Drugą irytującą postacią jest wzdychający bez skutecznie do Sabriny, Nicholas Scratch (dla przypomnienia Gavin Leatherwood). Zwykle robienie maślanych oczu niespecjalnie mi przeszkadza, ale do niego one po prostu nie pasują. Szczerze? Od dawna nie jestem zwolenniczką zabawy w podchody czy kotka i myszkę.

Jeśli akcję i bohaterów mamy już za sobą, to może przejdźmy do minusów? Pierwszym dużym jest to, że większość scen odbywa się albo w podziemiach, albo po zmroku. Drugi to taki, iż podobno serial został zakwalifikowany jako horror, a niewiele w rzeczywistości ma z nim wspólnego, co może wprowadzać w błąd miłośników mocnego kina. I trzeci; podkład muzyczny. Niby jest w porządku, a jednak nie do końca. Czegoś mi w nim brakuje, tylko sama jeszcze nie wiem czego.

Plusy.
Ogromny za obsadę. Wielu z tych aktorów, kojarzę z innych produkcji i za każdym razem ogląda się ich tak samo dobrze. Podobno dobry aktor to taki, w którego oczach czai się pewnego rodzaju tajemnica, którą widz powinien chcieć odkrywać i moim zdaniem w oczach Kiernan Shipka jest coś takiego. Drugi plus za całkiem dobrze poprowadzone dialogi. Są całkowicie zrozumiałe i nie trzeba się domyślać, co scenarzysta miał na myśli. Trzeci jest za to, że serial nie jest „zlepkiem” wielu wątków, które razem nie tworzą logicznej całości. No i czwarty, że komuś zachciało się odgrzewanego kotleta, ale z nowymi apetycznymi dodatkami.

Podsumowując, jeśli ktoś dorastał, oglądając przygody małoletniej Czarownicy i nie do końca wyrósł z bajek, to niech ten serial potraktuje jak bajkę dla dorosłych; kupi popcorn i ogląda. Nie będzie rozczarowany.

Karolina Milcarz

Dodaj komentarz