Z czym kojarzy Ci się deszcz?

Nie będę ukrywać, gdy tylko po raz pierwszy zobaczyłam zwiastun „The Rain”, wiedziałam, że muszę obejrzeć ten serial. Po pierwsze: lubię produkcje sci-fi przedstawiające walkę ludzi o przetrwanie w postapokaliptycznym klimacie. Po drugie: mam słabość do filmów skandynawskiego pochodzenia. I wreszcie, po trzecie: zachęciły mnie krążące w Internecie porównania do fenomenalnego, moim zdaniem, „Dark”. Oczekiwania wobec „The Rain” miałam więc dość wysokie, być może nawet zbyt wysokie.

Twórcy nowego duńskiego serialu Netflixa (Jannik Tai Mosholt, Christian Potalivo i Esben Toft Jacobsen) przedstawiają nam rzeczywistość, w której nawet jedna kropla deszczu oznacza śmierć na skutek zarażenia nieznanym wcześniej wirusem.

Już w pierwszym odcinku zostajemy wrzuceni wraz z bohaterami w środek akcji. Twórcy nie bawią się w tłumaczenie widzom, o co chodzi, ekspozycja jest ograniczona do minimum. Zupełnie niespodziewanie dla nas, jak i dla głównej bohaterki (Simone), Frederik, jej ojciec wyciąga ją ze szkoły, ostrzegając, że grozi im niebezpieczeństwo, niczego przy tym nie tłumacząc.  Próbuje wywieźć ją, jej brata – Rasmusa oraz matkę w bezpieczne miejsce. Tymczasem na niebie budują się potężne chmury, a spiker radiowy ogłasza, że opady deszczu wywołują u ludności silne reakcje alergiczne i problemy z oddychaniem. Napięcie rośnie. Wraz z bohaterami trafiamy do zbudowanego przez organizację Apollon nowoczesnego schronu, w którym będą przebywać w całkowitym odosobnieniu przez kolejne sześć lat, aż w końcu zostaną zmuszeni do jego opuszczenia przez brak żywności. Jednak świat na zewnątrz w niczym nie przypomina już tego, do którego byli przyzwyczajeni.

Zostawione w pośpiechu auta, wyludnione ulice i miasta tworzą spójną scenografię, zniszczona Kopenhaga robi wrażenie. Warstwa wizualna i praca kamery są przyjemne dla oka, paleta barw przypomina tę użytą w „Dark”, kolory są ciemne i zimne. Przez cały czas, nie tylko w bunkrze, odczuwa się pewną klaustrofobiczną atmosferę. Nie da się jednak uciec od wrażenia, że budżet serialu nie był zbyt duży. Scenografia jest raczej kameralna, ogranicza się do wnętrza bunkra, lasów, czy miasta, nie uświadczymy tu rozmachu rodem z amerykańskich produkcji.

the-rain-serialNajmocniejszym punktem serialu są bohaterowie. Na początku poznajemy rodzeństwo, Simone i Rasmus (Alba August i Lucas Lynggaard Tønnesen), które po sześciu latach alienacji w schronie spotyka grupkę innych nastoletnich ocalałych pod wodzą Martina (Mikkel Følsgaard). Beatrice (Angela Bundalovic), Jean (Sonny Lindberg), Lea (Jessica Dinnage) i Patrick (Lukas Løkken) tworzą ciekawe dopełnienie. Każda z postaci jest charakterystyczna i razem budują zróżnicowaną grupę. Twórcy bawią się z nami pokazując bohatera w pewien stereotypowy sposób, a później w retrospekcjach przedstawiając jego historię, która zmienia nasze postrzeganie. Postacie, które na początku nie wydawały się może wyjątkowo ciekawe, okazują się naprawdę interesujące. Dostrzegamy, że pozory czasem mylą, a do przetrwania w takim świecie potrzeba wiele sprytu, szczęścia lub bezduszności, gdyż nawet niewielki błąd czy chwila zawahania, jak zignorowanie zakażonej osoby, może doprowadzić do tragedii. Mamy okazję obserwować całą gamę interakcji pomiędzy bohaterami, rodzące się przyjaźnie, zauroczenia, konflikty.

Każdy z bohaterów wzbudzał we mnie emocje (czasem była to też irytacja) i pewien rodzaj przywiązania, do tego stopnia że zależało mi na ich przetrwaniu. Aktorzy zostali dobrze dobrani do swoich ról, jest między nimi chemia, pewna świeżość w portretowaniu nastolatków w obliczu apokalipsy. Aktorstwo nie stoi na poziomie Oscarowym, ale też nie tego tu oczekiwałam.

Najlepiej wypadł Mikkel Boe Følsgaard w roli Martina i Angela Bundalovic jako Beatrice. Największy zgrzyt dostrzegłam w przypadku Simone i Rasmusa, choć to raczej wina scenariusza, nie samych aktorów. Zabrakło mi głębi w ich sportretowaniu, nie przedstawiono wiarygodnie skutków długiego odosobnienia. Oczekiwałoby się, że sześć lat alienacji będzie miało druzgocący wpływ na psychikę tych młodych ludzi, jednak ten aspekt zostaje niestety pominięty.

Cały 1 sezon serialu liczy osiem odcinków, każdy z nich trwa około 40 minut. Przyznaję, że obejrzałam wszystko w niespełna dwa dni, na szczęście dzięki napisom język duński nie był przeszkodą. Tym, co utrzymało mnie przed ekranem był tworzony od początku klimat tajemnicy, mnożące się pytania, pozostające bez odpowiedzi. Zastanawiałam się dlaczego wirus był roznoszony akurat przez deszcz, co stało się z ojcem Simone, dlaczego twierdził, że Rasmus jest kluczem. Na większość z początkowych wątpliwości otrzymałam odpowiedzi, jednak nie wszystkie były dla mnie całkowicie satysfakcjonujące. Zabrakło trochę logiki, a ostatni odcinek i rozwiązanie intrygi pozostawiły na mojej twarzy wyraz niedowierzania, gdyż spodziewałam się, czegoś bardziej zaskakującego i dopracowanego. Zresztą, nielogiczne reakcje i prowadzenie pewnych spraw od początku mi przeszkadzały, jednak tłumaczyłam to sobie młodym wiekiem bohaterów. Gdy na końcu okazało się, że jest to ogólna bolączka scenarzystów, nie mogłam już przymykać na to oka.

Podsumowując: pomysł na serial był świetny, choć nieszczególnie odkrywczy, wykonanie niestety słabsze. Najbardziej zabolały braki w scenariuszu. Koneser produkcji science fiction może czuć się znużony seansem i brakiem logiki w niektórych rozwiązaniach. Uważam, że serial trafi za to do młodszych widzów, którzy lubią młodzieżowe produkcje, łączące w sobie elementy walki o przetrwanie oraz zmagań związanych z dorastaniem. Serial czerpie po trosze z „The walking dead”, „The 100”, dostrzegam drobne podobieństwa do „Dark”, jednak bez wszechobecnego mroku i nutki dreszczyku. Mimo wszystko jest to całkiem wciągająca pozycja, zapewniająca przyjemną rozrywkę. Z chęcią obejrzę drugi sezon, jeśli tylko powstanie. Być może wtedy twórcy bardziej wykorzystają drzemiący w tej historii potencjał.

NieGrzeczna (Ann)

serial

Dodaj komentarz