NEMEZIS i inne utwory poetyckie - H.P. Lovecraft (oprawa twarda)Lovecraft napisał w swoim życiu wiele opowiadań i tysiące listów,  ale w tym tomie mamy szansę poznać jego twórczość poetycką – co ważniejsze, zarówno w oryginale, jak i świetnym tłumaczeniu Mateusza Kopacza, dodatkowo bogato okraszone niesamowitymi grafikami Krzysztofa Wrońskiego.


Lovecraft mogę czytać wszystko, ze względu na jego barwny, bogaty styl i wielość odniesień – ale i tak miałem obawy przed lekturą wierszy. Takiej ilości poezji nie przeczytałem chyba przez cały okres nauki w liceum. Początkowo czytałem równolegle oryginał i tłumaczenie, by w końcu korzystać z przekładu tylko jako odniesieniu lub dla poznania warsztatu tłumacza – bo nierzadko nacisk był na oddanie zamysłu autora, a nie przeniesieniu treści dosłownie. Sporym zaskoczeniem było dla mnie wierne przełożenie podwójnych rymów, to musiał być spory nakład pracy, ale efekt jest niesamowity.

Trochę się rozpędziłem z technikaliami, co zatem znajdziemy w tym niemałym tomie?

Cały cykl sonetów Grzyby z Yuggoth, tworzący spójną i niepokojąca całość, utwory zbaczające w kierunku bardziej fantastycznej grozy, poemat Psychopompos, a nawet młodzieńcze utwory Mistrza, inspirowane mitologią i historią starożytną, wiersze odnoszące się do innych twórców, wzruszający poemat na śmierć kota. Zakres tematyczny jest więc naprawdę bogaty, a co do samego języka? Czytałem posłowie i uświadomiłem sobie, jak mało wiem o poezji – nie znam przecież poszczególnych zawiłości metrum i stylów zależnych od epok.  Dawało się co prawda wyczuć tam jakieś szorstkości, swobodne traktowanie słowa i rymu, ale też nic mnie tam specjalnie nie raziło. Dałem się porwać rytmowi frazy, podziwiając wspomniane podwójne rymy w wersie, wytężając uwagę by z tak nietypowego dla fantastyki i grozy środka wyrazu wyłowić historie i obrazy. Owszem, może i poezja nie była najmocniejszą stroną Lovecrafta, ale kto by się tym przejmował? Raczej literaturoznawcy, bo takie poezje miłośnik Mistrza przeczyta z przyjemnością, ktoś ciekawy wierszy może również po nie sięgnąć bez obawy, że się znudzi bądź ulegnie pod naporem komplikacji językowych. Trochę to zasługa swobodnego podejścia, trochę przebłyskującego tu i ówdzie humoru pisarza, który wszak poezję uprawiał ze sporymi przerwami. Wizje które przedstawia, choć spójne z jego pozostałą twórczością, maja jakby inaczej rozłożone akcenty, bardziej podporządkowane formie.

Odrębną kwestią jest tu oprawa graficzna – w tym tomie jest chyba najwięcej twórczości Krzysztofa Wrońskiego, bezpośrednio ilustrujące każdy wiersz plansze nadają lekturze swoistego rytmu, pozwalają zerknąć za zasłonę kosmicznej grozy pustaci Nowej Anglii.

Dla miłośników Lovecrafta w oczywisty sposób rzecz obowiązkowa, podobnie ma się rzecz w przypadku fanów twórczości Wrońskiego, ale dla czytelników dopiero poznających Lovecrafta – choćby po lekturze „startera” o którym pisałem wcześniej, jest to ciekawe spojrzenie na warsztat pisarski i umiejętności operowania słowem.

Za egzemplarz do recenzji dziękuje portalowi Zazyjkultury.pl i Wydawnictwu Vesper.

Dodaj komentarz