Sabat powraca! Tym razem ściera się z „faszystami” w służbie bogini Lilith, chcącej sprowadzić na świat chaos i zniszczenie. Mniejsza o to, w jakim celu.

Tajemnicze mordesabat kbrstwa wstrząsają miejskim organizmem. Na brudnych, zrujnowanych i opuszczonych przedmieściach giną prostytutki. Napastnicy są nieuchwytni i zostawiają za sobą krwawy ślad. Zostaje też porwane niemowlę biedaczki. W pierwszej sprawie policja jest bezradna,w drugiej… no cóż. Dziwna metoda zabijania sprowadza śledczych do Sabata, który po czerwonym tropie dociera do Lilith, demonicznego sukkuba, która opętała ziemskie ciało… pewnej pięknej kobiety i przy pomocy jej i samozwańczego Fuhrera chce przy pomocy „faszystów” siać chaos i zniszczenie, by anarchia zapanowała nad światem. Owa opętana kobieta okazuje się znana Sabatowi, co znacząco wpłynie na jego postępowanie – zgadliście, pożądanie weźmie górę, skutkiem czego zostanie opętany i wysłany na morderczą misję, podczas której czar zostaje złamany w sposób niewytłumaczalny chyba nawet dla samego Autora, co sam przyznaje („wiadome było tylko bogom”). Od tego momentu Sabat chce wywrzeć srogą pomstę, co poniekąd mu się udaje w dramatycznym finale w Paryżu, w którym pojawia się również średniowieczny mistyk.

Fajerwerki pomysłowości w wykonaniu Guya N. Smitha nie wymagają wielkiego tłumaczenia. Wszystko dzieje się szybko, wyraźnie, efektownie i w sposób budzący silne emocje. Szczyt dramatyzmu w postaci bitwy z policją to odbicie zamieszek z lat 80., podobnie zresztą jak sam Front Wyzwolenia. Tradycyjnie wrzuca się tu do jednego worka punków i skinheadów, ubiera w swastyki i nazywa „faszystami”. Skąd ten cudzysłów? No cóż, zwolennicy Austriaka z dziwnym wąsem używali raczej hakenkreutza niż wiązek trzcinowych w swoich emblematach, ale tendencja do nazywania nazistów faszystami jest żywotna do dziś. Mniejsza tez o to, co przyciągnęło dwie w rzeczywistości zwaśnione grupy pod sztandar Lilith, przecież hipnoza załatwi sprawę nawet wobec grup nieprzywiązanych do jakichkolwiek wierzeń, ba jawnie je kontestujących.

Wszystko się cudownie nie klei, łącznie z epicką walką w siłowni Sabata, bo jaki to problem, trzech na jednego, hej, w końcu był w SAS.
Mimo wszelkich możliwych braków, a może dzięki nim – świetna rozrywka, prześmiewcza, ale i obrazująca realne wydarzenia i lęki.

sabat

 

Dodaj komentarz