Powieść Palomasa nawiązuje do wydanej w 2017 roku książki O matko!, ale tworzy odrębną całość. We właściwy sobie, dowcipny i wzruszający sposób autor opowiada o perypetiach barcelońskiej rodziny, którą tworzą Fer, jego matka Amalia i dwie siostry, Sylvia i Emma.

Akcja rozgrywa się w ciągu zaledwie jednej nocy. Osią wydarzeń jest wypadek, jakiemu uległ pies Fera o imieniu R. Zrozpaczony bohater czeka na wiadomość, czy pies przeżyje. Ze wsparciem przybywają mama Fera i jego siostry. Jak to jednak w rodzinie bywa, każde takie spotkanie jest zarzewiem szczerych rozmów, w których bohaterowie nie zawsze nad sobą panują, bolesnych podsumowań i wiwisekcji, zaskakujących odkryć i zdradzanych tajemnic. Tej nocy wiele sekretów wyjdzie na jaw… Następnego ranka każdy z członków rodziny spojrzy na świat innymi oczami.

~*~*~*~

„Psia kość!” to moje pierwsze spotkanie z Alejandro Palomas, do tego niesamowicie udane i wzruszające. Autor przedstawia jednocześnie zwykłą i niezwykłą barcelońską  rodzinę, która ma swoje sekrety, problemy, radości i troski. Rodzinę, która mimo wielu nieporozumień, kocha się i stara wspierać w trudnych chwilach, choć niekiedy troska ta bywa krępująca, bądź zbyt szybko ujawniana, czasem nawet wręcz nachalna, lecz za każdym razem wykazywana w dobrej intencji i z miłości.

„…od wszystkiego, czego uczy nas życie i lata, to przebaczenie, albo jego brak, niezmiennie pozostaje miarą miłości. Im bardziej kochamy, tym więcej kosztuje nas przebaczenie, ponieważ lęk przed powtórzeniem bólu też się pogłębia, a także dlatego, że kiedy najukochańsza osoba nas zawodzi, wali się nam całe życie, nasze wewnętrzne dziecko zostaje nagie i bezbronne, wszystko boli bardziej.”

Akcja niniejszej powieści rozgrywa się w ciągu jednej nocy, jednak poprzez wspomnienia Ferdynanda, oraz rozmowy toczone przez niego z rodziną sprawia, że podróżujemy poprzez istotne dla każdego z nich zdarzenia, które każdego w pewien sposób ukształtowały.

„Rodzina to kontinuum katastrof wyznaczanych przez śmierci i narodziny. Czas wpycha się w przestanie między jednymi a drugimi, rzeźbiąc historię. Dlatego bycie członkiem rodziny oznacza wspólnotę zarówno z żywymi, jak i zmarłymi krewnymi, ze wspomnieniami, z tym, co mogło być, ale się nie zdarzyło, z rozmowami urwanymi w pół zdania, które powtarzamy sobie na głos w samotności, przywołując bliskość tych, którzy już odeszli.”

Powieść została podzielona na cztery księgi. Każda przedstawia inny etap, w jakim znajduje się rodzina Ferdynanda. Głównym bohaterem wydaje się być właśnie on, jednak tak naprawdę, to cała jego rodzina stanowi ciekawe i nieszablonowe grono głównych bohaterów. Mamy zatem dwie siostry Fera; Silvię i Emmę oraz ich mamę; Amalię. Każde z nich boryka się ze swoimi problemami, jednak mimo wielu nieporozumień do jakich między nimi dochodzi, i skrywanego przez każde z nich gniewu i bólu, wszyscy mogą w trudnych chwilach liczyć na siebie nawzajem. I właśnie w jednym z takich trudnych momentów znajduje się Fer, rozpoczynając akcję niniejszej powieści.

Fer, po kolacji w gronie najbliższych, udaje się do kawiarni, gdzie oczekując na wieści w sprawie swojego psa R, w pewnym momencie niepodziewanie dołącza do niego matka. Amalia, mająca początkowe objawy choroby Alzhaimera, coraz częściej traci orientację i nieodmiennie wprawia swoją rodzinę w zażenowanie niektórymi z jej zachowań, zwłaszcza zbyt szczerymi opiniami wyrażanymi na niemal każdy temat. Z nieodłączną towarzyszką — suczką Shirley — zasiada naprzeciwko syna, i próbuje na swój specyficzny sposób dowiedzieć się, co go gnębi, zadając w końcu najtrudniejsze pytanie — gdzie jest R?

„Jestem zbyt zmęczony, a z każdą upływającą minutą, kiedy telefon nie dzwoni, czuję, że zmniejsza się szansa, że z R jest wszystko w porządku.”

Podczas wspólnego oczekiwania w kawiarni, Fer raz po raz odpływa myślami do wydarzeń, które wpłynęły na to, kim jest on i jego rodzina. W ten sposób poznajemy poszczególnych jej członków. Sylvię, która z trudem przyjmuje fakt, że ich matka zmienia się na ich oczach w małą, nieporadną dziewczynkę, przeczuwając coraz bardziej zbliżające się to, co nieuniknione dla każdego człowieka. Emma, skrywająca swoje troski, wciąż przeżywająca niewyobrażalną stratę, jednocześnie podejmująca kontrowersyjną decyzję, o której nie chce poinformować najbliższych. Amalia, ekscentryczna i pełna życia ponad siedemdziesięcioletnia kobieta, która pragnie szczęścia dla swoich ukochanych, nie zwracając uwagi na to, czy w danej chwili potrzebują pomocy w jej specyficznym wydaniu, czy też nie.

„Mimo dzielących nas cieni i blasków, niewyrównanych rachunków i niewywietrzonych zakątków, mimo wszystkich komplikacji, niezręczności, rozstrojonych klawiszy i zagubionych fragmentów układanki, którą tworzymy razem, ale także oddzielnie, mama nadal stanowi ten fragment życia, który traktuję jak pewną oczywistość, czy tego chcę, czy nie, niezależnie od tego, czy jakość to nazwę i zaakceptuję.”

Podróżując przez wspomnienia razem z Ferem, możemy dostrzec jak wiele jego rodzina wycierpiała, jak trudno jest żyć bez tych, którzy już odeszli, i jak wiele pracy włożyli w to, by wspierać się nawzajem w najtrudniejszych chwilach. W tej powieści, zobaczymy jak różnie, każdy w swoim czasie i na swój sposób przeżywa żałobę. Jak bardzo potrafimy przywiązać się, nie tylko do ludzi, ale także do swoich psich przyjaciół i jak wiele kosztuje nas ich odejście.

„(…) bo opłakiwać psa to opłakiwać to, co mu dajemy z siebie, z nim odchodzi życie, o którym nikomu nie mówiliśmy, chwile, których nikt nie widział. Odchodzi strażnik sekretów i wraz z nim odchodzą także same sekrety, kufer, łamigłówka, którą w nim skrywamy, a także klucz, tracimy kawałek życia.”

Każdy z nas odnajdzie w tej powieści cząstkę siebie, swojej rodziny, własnych problemów. „Psia Kość!” to przepiękna lektura, która powinna być lekturą obowiązkową dla każdego z nas. Z jednej strony przepełniona melancholią, z drugiej zaś przełamująca smutek  zabawnymi anegdotami z życia rodziny Fera. Jest to naprawdę bardzo mądra i wzruszająca powieść o życiu, rodzinie, przyjaźni, miłości, przemijaniu i przebaczeniu.

„Boże (…) Jak kiepsko się słyszymy, kiedy słuchamy tylko tego, co nie boli.”

To plejada emocjonalnych barw, jakim jest życie, bowiem zmienia się ono niczym pogoda. Styl Alejandro Palomasa sprawia, że wsiąkamy w przedstawianą nam historię i zostajemy porwani przez bogaty bukiet słów, przeżywając tę noc wspólnie z bohaterami, by o poranku dostrzec wschód słońca. Ta książka to jeden, wielki życiowy cytat. To historia z morałem, wskazująca czytelnikowi, by uważnie rozejrzał wokół, bo to, co w życiu jest naprawdę ważne mamy tuż pod samym nosem, czy to ludzkim, czy psim. Polecam Wam tę książkę z całego zaczytanego serducha.

Lilianna Garden

Dodaj komentarz