Nieco ponad miesiąc temu zmarł Wojciech Pszoniak, aktor wybitny. W 1990 r. został uznany przez trio w składzie Gustaw Holoubek, Tadeusz Łomnicki oraz Zbigniew Zapasiewicz za jednego z trzech największych polskich aktorów dramatycznych po 1965 roku (a obok niego również Piotr Fronczewski i Andrzej Seweryn).

Szczerze przyznam, że o ile jak najbardziej uznawałem aktorską klasę Pszoniaka, tak nigdy nie był on moim ulubionym odtwórcą ról. Genialna czwartoplanowa rólka homoseksualisty w jednym z odcinków „Czterdziestolatka” Jerzego Gruzy czy główna rola w „Przeprowadzce” tego samego reżysera (prywatnie Pszoniak i Gruza byli przyjaciółmi jeżdżącymi nawet na zagraniczne wakacje), gdzie filmowego brata Wojciecha Pszoniaka zagrał jego autentyczny brat, również aktor, Antoni, to trochę za mało, by pozyskać moją sympatię. Talentu aktorskiego Pszoniakowi odmówić jednak nie mogę i nie chcę, a to, że nie zalicza się on do grona ekranowych faworytów spowodowane było głównie tym, że aktor ten występował w dość poważnych rolach filmowych, a częściej można go było spotkać na deskach teatru.

W 2009 r. światło dzienne ujrzała publikacja książkowa będąca rozmową publicysty Michała Komara z Wojciechem Pszoniakiem, a zatytułowana po prostu „Aktor”. Nie końca spodobał mi się w niej styl rozmowy prowadzony przez M. Komara. Oczywiście prywatnie jak najbardziej mógł on być kolegą, czy nawet przyjacielem, Wojciecha Pszoniaka, ale… z całym szacunkiem, ja tego człowieka wcześniej nie znałem. Dla mnie to trochę taki anonimowy pan Michaś, który swobodnie rozmawia sobie z wielkim artystą Pszoniakiem, czasem wypowiadając się (mądrząc!) dłużej niż główny bohater książki. To na minus. Natomiast trzeba powiedzieć, że po przeczytaniu „Aktora” Wojciech Pszoniak okazał się taką osobą, jakiej się spodziewałem – bardzo inteligentny artysta nie schodzący poniżej pewnego poziomu artystycznego. Co do samego życiorysu, to poza ciekawym wstępem dotyczącym dzieciństwa, później mamy już niewiele informacji. Rzecz jest, jak zresztą głosi tytuł książki, o aktorstwie.

Czy poleciłbym „Aktora” wszystkim? Na pewno nie, bo i Wojciech Pszoniak nie był artystą dla wszystkich. Zwolennicy aktorstwa na wysokim europejskim poziomie, no i fani Pszoniaka, będą jednak usatysfakcjonowani.

Poniżej kilka fragmentów książki. A na dole wpisu zamieszczam jedną z ulubionych piosenek Wojciecha Pszoniaka „Non, je ne regrette rien” w wykonaniu Edith Piaf. W wywiadzie dla Programu II Polskiego Radia aktor tak mówił na temat tego nagrania: „Jest wiele powodów, dla których lubię tę piosenkę. Do końca życia będzie kojarzyła mi się z moim ukochanym Paryżem… Wybrałem tę piosenkę także dlatego, że ja również w swoim życiu niczego nie żałuję”.

O matce:

„Mieszkaliśmy w Gliwicach, ale matka zastygła w przedwojennym Lwowie. Nie wyszłaby z domu bez kapelusza, rękawiczek i klipsów. Okropnie mnie to irytowało, ale dziś, po latach, myślę, że ten kapelusz, te rękawiczki miały w sobie coś heroicznego: ginę, lecz nie poddaję się! Wyróżniały na tle szarej, nieforemnej masy”.

O trudnym czasie dorastania:

„A może skończyć z sobą? To chodziło za mną przez dłuższy czas. Podjąłem dwie próby. Na torach kolejowych w Gliwicach. Raz pociąg przejechał po sąsiednich torach. Za drugim razem spłoszył mnie kolejarz”.

O znajomości francuskiego… bez znajomości języka:

„Pewnego razu byliśmy z Danielem Olbrychskim na bankiecie w ambasadzie francuskiej. Daniel znał podstawy francuskiego, attaché kulturalny mówił trochę po polsku. Popiliśmy. Poważnie popiliśmy, alkohol zaś, jak wiadomo, ma to do siebie, że uskrzydla wyobraźnię i wzmaga talenty lingwistyczne. Pamiętam, że o trzeciej nad ranem rozmawialiśmy o Ariane Mnouchkine i Théâtre du Soleil, attaché po polsku, my po francusku, przy czym ja skwapliwie kiwałem głową mówiąc „Oui, oui”. Rozstaliśmy się nad ranem. Attaché pojechał do Paryża z monstrualnym kacem. Trzeba trafu, że tego dnia spotkał reżysera Claude’a Régy’ego. Ten pyta:
– Czy znasz Pszoniaka?
– Znam.
– Chcę go zaangażować…
– Doskonała myśl…
– Ale nie mam pewności, czy zna francuski…
– Oczywiście! Wczoraj rozmawiałem z nim o Mnouchkine”.

O sztuce aktorskiej:

„Nie można być aktorem dla samego siebie, to po prostu nie ma sensu”.

Wojciech Pszoniak

Pełne nazwisko: Wojciech Zygmunt Pszoniak.
Ur. 02.05.1942 r. – Lwów, ZSRR (obecnie Ukraina).
Zm. 19.10.2020 r. – Warszawa, Polska.
Żona: Barbara (do 19.10.2020, jego śmierć).
Wybrane role teatralne: „Klątwa” (reż. Konrad Swinarski, Teatr Stary w Krakowie, 1968), „Lot nad kukułczym gniazdem” (reż. Zygmunt Hübner, Teatr Powszechny w Warszawie, 1977), „Dożywocie” (reż. Andrzej Łapicki, Teatr Polski w Warszawie, 1996), „Wasza Ekscelencja” (reż. Izabella Cywińska, Teatr Współczesny w Warszawie, 2006), „Nasze żony” (reżyseria własna, Teatr Syreny w Warszawie, 2017).
Niektóre role filmowe: „Przeprowadzka” (reż. Jerzy Gruza, 1972), „Ziemia obiecana” (reż. Andrzej Wajda, 1974), „Austeria” (reż. Jerzy Kawalerowicz, 1982), „Korczak” (reż. Andrzej Wajda, 1990), „Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy” (reż. Janusz Majewski, 2015).
Występy w serialach TV: „Czterdziestolatek” (reż. Jerzy Gruza, 1974), „Parada oszustów” (reż. Grzegorz Lasota, 1976), „Ziemia obiecana” (reż. Andrzej Wajda, 1978), „Teraz albo nigdy!” (reż. Maciej Dejczer, 2009), „Sprawiedliwi” (reż. Waldemar Krzystek, 2010).
Ważniejsze wyróżnienia: Najlepszy Aktor – 2. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku (1975), Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski (2011), Splendor Splendorów 2015, Orzeł 2016 za Najlepszą Drugoplanową Rolę Męską, Order Sztuki i Literatury Republiki Francuskiej (2018).
Wojciech Pszoniak na zdjęciach z planów filmowych: TUTAJ

Dodaj komentarz