Ambra to pożądanie, słodkie, bolesne, zabójcze.

W ten sposób zabrzmiały pierwsze słowa w serialu Pachnidło. Początkowe sceny są bardzo spokojne, ale już w trzeciej czy czwartej minucie twórcy serwują nam trupa. Ciało piosenkarki Kathariny Läufer zostało odnalezione w basenie, a żeby było bardziej brutalnie ofiara miała ogoloną głowę i wycięte gruczoły. Ciało odnalazł Roman – bliski przyjaciel Kathariny z czasów szkolnych, kiedy to grupa wspólnie organizowała sobie dość nietypowe zajęcia na zabicie czasu, zafascynowani powieścią Patricka Süskinda – Pachnidło. Historia Pewnego Mordercy.

Niektórzy nawet bardziej, niż powinni.

Za sprawą morderstwa dochodzi do ponownego spotkania wszystkich bohaterów: Sterroryzowanej przez męża Romana Eleny, perfumiarza Moritza, prowadzącego burdel Thomasa oraz Szczerbola. Spotkanie w takich okolicznościach nie jest dla nich łatwe, są nieufni, ale stronią od kłótni, przynajmniej na początku zachowują dystans, który jest bardzo odczuwalny, lecz z czasem wygrywają emocje i Thomas rzuca się z pięściami na Moritza.

Jeszcze nie wiedziałem, że groźniejsza była ich przyjaźń, to słowa jednego z bohaterów – Szczerbola. Dotyczą grupy i są adekwatne tylko do maksymalnie trzeciego odcinka. Nikt go bowiem nie zmuszał do tego, co uczynił. Zrobił to z własnej woli, a że kierowała nim miłość, to już jego problem. Miał wybór i pełne prawo rezygnacji, ale wybrał inną drogę.

Śledztwo wraz z zespołem i pod okiem prokuratora bada Nadja Simon, młoda, błyskotliwa i ambitna, ale zamknięta w sobie pani detektyw. Podejrzanymi okazali się główni bohaterowie, a uwaga odbiorów skierowana wyłącznie na ten krąg, dlatego też zakończenie może być dla niektórych zaskoczeniem, zwłaszcza, że odchodzi od dotychczasowej akcji. Odpowiedzią na pytania okazał się wątek poboczny. Jesteśmy nieustannie przekonywani, że każdy z piątki może być odpowiedzialny za śmierć Kathariny. A także każdy się wzajemnie obwinia. Sprawiają wrażenie, jakby mieli do siebie uraz nie tylko za śmierć panny Läufer, ale i wszystkie wydarzenia z przeszłości. Jednocześnie nie chcieli do niej wracać, ale wszystko ich tam ściągało.

Katharina była kobietą uwielbianą przez wszystkich, a szczególnie przez Thomasa, Romana oraz Moritza, chociaż ostatni wykazywał najmniejsze zainteresowanie. Bardziej od tego interesowało go uwiecznianie zapachów i rytuały z tym związane. Nie jestem pewna co do Szczerbola, ponieważ mężczyzna wykazywał największe zainteresowanie Eleną i jej oddawał całą uwagę. Trójka niegdyś przyjaciół zacięcie walczyła o uwagę Kathariny, ale po tym jak ich drogi się rozeszły, u stóp kobiety ciągle leżał Roman. Kochał ją bardziej niż swoją żonę Elenę, której absolutnie nie szanował, bił ją i upokarzał, co zaogniło się po śmierci piosenkarki. Swoje zainteresowanie wytłumaczył nieodpartym pożądaniem.

Relacje między bohaterami, mimo tego, że są toksyczne, są tak zagrane, że chce się na to patrzeć. Głównie z ciekawości, ponieważ postać Romana jest intrygująca. Zepsuta do szpiku, co rodzi wiele pytań. Każda podjęta przez niego decyzja jest tak niedorzeczna, że wciąż zastanawiałam się, do czego jeszcze jest zdolny. Niestety okazał się zwykłym gnojem, wylewającym frustrację na Elenę.

Jego żona natomiast jest bardzo pospolita, dlatego informacje z szóstego odcinka mogą być nieco szokujące. Natomiast w toku aktualnych wydarzeń jest nijaka, nie potrafi podjąć walki z sytuacją i odrzuca od siebie ludzi, którzy o nią dbają, a potem sugeruje Danielowi (Szczerbolowi), że śmierć Romana ułatwiłaby wszystko. Ta postać zdecydowanie jest postacią irytującą na wszelkie możliwe sposoby, mimo że należałoby jej współczuć. Jesteśmy świadkami kilku wstrząsających scen z nią związanych, które mogłyby tłumaczyć jej zachowania, ale wciąż mam wobec niej mieszane uczucia. Jest albo strachliwa, albo głupia.

Są dwie osoby, które marzą o tej jakże nijakiej kobiecie albo chcą po prostu ją uratować lub zapełnić pustkę po Katharinie. Thomas – właściciel burdelu otoczony kobietami. Absolutnie nie jest nimi zainteresowany w żaden inny sposób niż seksualny, a gdy tylko widzi na horyzoncie Elenę, próbuje ją do siebie przekonać, mimo że również należał do trójki, która wielbiła ponad wszystko Katharinę. Nie rozumiem tylko, kiedy nastąpiła zmiana.

Danielowi również zależy na kobiecie, zdecydowanie bardziej niż jej mężowi i próbuje przekonać do odejścia, lecz ona go nie chce słuchać, uważając, że Roman ją kocha i bije ją – również z miłości. Miłość do męża jednak nie przeszkadza jej we flircie z Thomasem. Koło komplikacji toczy się dalej.

Śledztwo wciąż trwa, a na jaw wychodzą kolejne fakty, ale także ciała. Krąg podejrzanych cały czas zawężony jest do piątki przyjaciół, aczkolwiek nowe dowody zaczynają oddalać detektyw Simon od tego grona albo ona sama to robi, powoli nie radząc sobie z uczuciem do żonatego mężczyzny oraz innymi demonami. Im dalej w las, tym gorzej zrozumieć jej cokolwiek, mimo to ani razu nie próbuje się wycofać. Nadja zdecydowanie dodaje coś od siebie do historii, jej postać pozwala odejść na moment od wątku głównego, przez co pomimo niezbyt dynamicznej akcji, nie wkrada się monotonia.

Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że grupa znów zaczyna wyrażać chęć wspólnych spotkań. Mimo wzajemnego żalu, zaczęli razem pić, rozmawiać i imprezować. Chociaż odnowienie relacji na nikogo z nich nie wpływa dobrze. Konflikt między Romanem a Thomasem zaognia się wkrótce. Przeszłość znów wchodzi im pod nogi.

Podczas teraźniejszej akcji wplatane są swego rodzaju retrospekcje, nakreślające rozwój relacji przyjaciół i ich nietypowe zainteresowania, eksperymenty oraz ich nieprzyjemne skutki.

Scenografia i soundtrack w serialu są na przyzwoitym poziomie. Biorąc pod uwagę obraz jestem w stanie powiedzieć, że Pachnidło jest zrobione bardzo dobrze. Podobają mi się ujęcia chociażby w pierwszym odcinku na basenie. Z pewnością twórcy nie bali się pokazać więcej, co sobie cenię, ale nie pokazali wszystkiego. Nie dostaliśmy nic, czego nie było wcześniej, a na dodatek ubrane w brutalną nagość i wulgarne podejście. Co więcej serial nawiązuje do książki tylko momentami i wątkiem poszukiwania idealnego zapachu.

Razem ćwiczyliśmy, to był początek wspaniałego okresu – mówi Moritz. Perfumiarz o niezwykłym darze tworzenia i rozpoznawania zapachów. Jego postać jest chyba najbardziej interesująca, głownie dlatego, że stoi na czele kręgu podejrzanych. Jest człowiekiem o raczej spokojnym usposobieniu, z pewnością wrażliwy (nie tylko na zapachy), ale i tak samo zepsuty jak reszta. Tyle że on swojego jadu nie wylewa na ludzi. Widać, że jest zamknięty w swoim świecie, dlatego też tak mało o nim wiemy, aczkolwiek wyobraźnia sama pracuje.

Ktoś wpadł na pomysł, że moglibyśmy być jak Grenouille mówi Roman na przesłuchaniu. Oznajmia nam tym samym, w jaki sposób zaczęła się ich przygoda, ale nie zauważyłam, co ją zakończyło, skoro tak bardzo było im ze sobą dobrze. Zwłaszcza Thomasowi i Romanowi w zabieganiu o względy Kathariny.

Koniec jaki dostaliśmy w Pachnidle jest najpodlejszym zabiegiem, jakiego można w ogóle użyć. Zawiódł nie tylko mnie, bo prawie każdy, kto czegokolwiek oczekiwał od produkcji, ma prawo poczuć się urażony sposobem, w jaki potraktowano odbiorcę, odciągając go przez cały czas od tropu i w ostatnim odcinku tłumacząc wszystko, jakby było najbardziej oczywistym. Poza tym nie czuję, żebym straciła czas na Pachnidło, powiem więcej obejrzałam serial nawet dwa razy, a ten drugi również nie uważam za stracony, aczkolwiek istnieje kilka ale, przez które Pachnidło nie jest dziełem, o jakim marzyłam. Dostałam kolejny ochłap, lecz dobrze ubrany – w tematykę, którą lubię. Może krew nie wylewa się drzwiami i oknami, ale morderstwa są okrutne. Kobiety i dzieci są w brutalny sposób pozbawiane życia, a później gruczołów. A wszystko to sprowadza się do jednego. Zapachu.

Nie rozwinięto historii tak jakbym tego chciała, ale w pewien sposób serial mnie zaintrygował, szczególnie kilka postaci. Niestety tych interesujących mogłabym wymienić na palcach jednej ręki, to się tyczy także dobrych, brutalnych scen. Owszem były takowe, chyba jednak nie tego oczekiwałam, były bardziej smutne niż artystyczne, ale na szczęście – nie były przesadzone.

Uważam, że serial nie jest dla każdego, ale pasjonaci i miłośnicy gatunku odnajdą się w Pachnidle bez problemu. Niektórych może zanudzić, a innych w pełni zachwycić. Kwestia raczej indywidualna, aczkolwiek produkcja na pewno nie jest na miarę Hannibala. Mimo wszystko jest na swój sposób wyjątkowa. Pachnidło jest taką serialową szóstką, może siódemką. Nie jest idealny, ale od biedy ujdzie. Na samym początku kreowano klimat w kierunku pożądania, a wyszło nieco ordynarnie i jak wszędzie wepchnięto seks, który absolutnie nie jest potrzebny. Pożądanie można było przedstawić na sto innych sposobów i nie krzywdzić całości. Produkcja jednak jest składową kilku elementów, a nie wszystkie w tym przypadku zawiodły. Poza tym jest krótki. Jeden odcinek trwa niecałą godzinę, a jest ich sześć, zatem nie zajmuje kilku dni, a maksymalnie pół.

Obsady absolutnie nie kojarzę, może jakiś aktor mi kiedyś mignął na ekranie, ale nie miałam z żadnym z odtwórców do czynienia, ponieważ jest to serial niemiecki, a ja oglądam ich stosunkowo mało. Dwie role spodobały mi się najbardziej. Friederike Becht jako Nadja Simon znana z Labiryntu Kłamstw bądź Lektora, gdzie wcieliła się w rolę Angeli Berg oraz Ken Dunken w roli Romana. Można kojarzyć go między innymi z filmu Karol – Człowiek, który został Papieżem czy Bękartów Wojny.

O kontynuacji nic mi nie wiadomo, ale wolałabym zostawić Pachnidło na pierwszym sezonie. Mam mieszane uczucia, nie chcę aby zabierano się za kolejną część, jeśli jednak powstanie, obejrzę z czystej ciekawości.

Magdalena Bobkowska

Dodaj komentarz