Lucy Maud Montgomery kojarzy mi się z dzieciństwem, dużymi pokładami wolnego czasu, leniwą lekturą.
Mając naście lat zaczytywałam się w serii o Ani Shirley – nie w tomie pierwszym, bo ten znałam na pamięć dzięki słuchowisku, gdzie w rolę Mateusza wcielił się Franciszek Pieczka – ale pozostałe tomy czytałam po parę-parenaście razy i do tej pory są moim remedium na chandrę. Nadal więc nie mogę się nadziwić jak to się stało, że po inne tytuły autorki sięgnęłam dopiero później, a niektóre nadal są przede mną.
Udało mi się zebrać prawie całą kolekcję książek Maud w wydaniu NK z lat ’90 i poczytuje je sobie powoli.
Pat Gardnier poznajemy, gdy ma zaledwie parę lat, mieszka w swoim ukochanym Srebrnym Gaju i poznaje świat. Jest uroczą dziewczynką, która wierzy we wróżki, baśnie i ma w sobie wielkie pokłady uczuć dla najbliższych. W pierwszym tomie bohaterka, wraz z przyjaciółki
ma wiele przygód, odkrywa uroki życia, dorasta i zaczyna rozumieć, że nic nie jest wieczne i nie da się zatrzymać zmian.
Drugi tom zaczyna się w chwili, kiedy Pat staje się młodą dziewczyną i opisuje dziesięć lat jej życia.
Przygody Pat zawierają w sobie urok pisarstwa Montgomery, więc osoby, które lubią styl autorki, na pewno nie zawiodą się czytając te
pozycje. Życie Pat jest spokojne, sielskie, momentami leniwe, innym razem obfitujące w niecodzienne wydarzenia.
Dziewczyna z przemiłej dziewczynki wyrasta na spokojną i stateczną młodą kobietę. Wszystko to przemawia na plus tych książek.
Pierwszy tom przeczytałam błyskawicznie, poczytując go w każdej wolnej chwili, żeby poznać dalsze przygody Pat.
Drugi tom stał się problemowy, a przyczyną tego stanu stała się sama bohaterka, którą Montgomery wykreowała na denerwującą postać. Największym marzeniem dziewczyny było zostanie na zawsze w Srebrnym Gaju, życie nieśpieszne jak dotychczas, z rodzicami, rodzeństwem i resztą rodziny. Nie rozumiała, że nic nie trwa wiecznie i każda zmiana była dla mniej bolesnym przeżyciem.
Wielokrotnie spotykała się z chłopcami, żeby w ostatniej chwili uświadomić sobie, że tak naprawdę ich nie kocha.
Zakończenie drugiego tomu, dość drastyczne jak na książki autorki, było chyba jedynym sposobem, żeby Pat przejrzała na oczy.
Dziewczyna musiała stracić dosłownie wszystko, żeby zrozumieć, czego tak naprawdę chce w życiu. „Pani na Srebrnym Gaju” była również bardzo nudną książką.
Owszem dzieje się tam trochę, ale tak naprawdę przez dziesięć lat (10 lat!!!) Pat żyje w swoim ukochanym domu i to jest jej największe marzenie, a czytelnik żyje razem z nią… Ktoś może powiedzieć, że to właśnie urok pisarstwa Montgomery – owszem, jest to miłe – codzienne sprawy, radości i smutki, ale w tym tomie od razu wiadomo jak wszystko się skończy, więc tak naprawdę ta książka to tylko oczekiwanie na wielki finał. Przynajmniej ja to tak odebrałam.
Jest jeszcze jedna sprawa, której może nie traktuję jako wadę, ale trzeba zwrócić na nią uwagę. Kiedy Ania Shirley poszła na uniwersytet,
poznała Izę, dziewczynę z dobrej, bogatej rodziny, która miała jedną wadę – nie potrafiła się na nic zdecydować. Miała ona dwóch adoratorów i nie wiedziała, którego wybrać, aż pojawił się ten właściwy. Tutaj też pojawia się taka sytuacja – Elka jest odbiciem tej sytuacji.
W tym samym tomie przygód Ani poznaje ona Roberta Gardniera i jest pewna, że to miłość jej życia, aż do jego oświadczyn i jej nagłej zmiany frontu.
Tam było to zrozumiałe, zdarzyło się raz, dziewczyna nie wiedziała czego chce. Tutaj Pat ma taką przygodę parokrotnie za każdym razem
w ostatnim momencie odmawiając… Było jeszcze parę takich analogicznych zdarzeń, akurat gdzieś mi umknęły i nie mogę ich przytoczyć, choć czytając, zwróciłam na nie uwagę.
Nie myślcie jednak, że są to złe książki, które Wam odradzam. Jeśli chcecie poczuć powolny klimat powieści Montgomery, poznać inną
bohaterkę wykreowaną przez Maud zapraszam Was do lektury tych książek. Pierwszy tom jest zdecydowanie lepszy, jednak całościowo
również wypada dobrze.