Gdy byłam dzieckiem, chciałam zostać lekarzem. To było moje olbrzymie marzenie. Nie do końca wiedziałam, na czym polega ten zawód, ale mimo to wydawał mi się niesamowity i wspaniały. Od tego czasu minęło wiele lat, a ja uczyłam się, zmieniałam zdanie i poznawałam nowe nauki. Jednak moje marzenie nadal pozostało, a chemia stała się pasją. Jestem przekonana, że duża część z was może opowiedzieć podobną historię. Niektórym pewnie nawet udało się spełnić to marzenie. Jest to opowieść o pragnieniach, ich spełnieniu, pasji i olbrzymim zaangażowaniu, prawda?
Karol jest alchemikiem na dworze króla południa. Jest najlepszy i wszyscy doceniają jego umiejętności a w szczególności sam król. Od mistrza oczekuje się pomocy i zaangażowania o każdej porze dnia, lecz on nie narzeka. Wie, jakie są jego obowiązki, a sama praca okazała się dla niego pasją i sensem życia. Jednak zima jest czasem wakacji dla Karola, ponieważ jego władca zapada w zimowy sen. W tym roku wszystko się zmienia – król budzi się wcześniej niż powinien i wysyła swojego alchemika na misję, która wydaje się niemożliwa do spełnienia. Czy uczony poradzi sobie? Kim tak naprawdę jest?
Polska literatura jest mało popularna w Polsce. Brzmi to paradoksalnie i niedorzecznie. Jednakże, gdy rozmawiałam z moimi rówieśnikami, okazało się, że są oni zniechęceni do naszych ojczystych dzieł i wolą wybierać zagraniczne. Ja nigdy nie miałam takiej niechęci, choć przyznaję, że po polskie książki sięgam bardzo rzadko, z czego nie jestem dumna. Nie zmienia to faktu, że nie rozumiem, co w naszych powieściach jest nie tak, że ludzie nie chcą ich czytać. Jak w każdym kraju mamy lepsze i gorsze pozycje. Wystarczy tylko poszukać tych lepszych i polska literatura jest tak samo wartościowa, jak na przykład brytyjska. Dlatego nawet się nie wahałam przed przeczytaniem „Alchemika z gwiazdy”. I uważam, że było warto.
Sami wiecie, że fantastyka jest przeze mnie ubóstwiana. Przez lata nie sięgałam po inny gatunek. Stosunkowo niedawno otworzyłam się na inne typy książki, ale sentyment pozostał, choć właśnie od powieści fantasy wymagam najwięcej. Czytałam wystarczająco dużo pozycji, by zdawać sobie sprawę, czym jest naprawdę dobra fantastyka. „Alchemik z gwiazdy” ma wiele zalet, które zwróciły moją uwagę.
Alchemia w literaturze i kinetografii jest częstym motywem, który był poruszany już na tysiące sposobów. Tutaj autorka wykorzystała ten topos w jeszcze inny sposób. Bardzo mi się to podobało. W obecnych czasach trudno jest wymyślić coś nowego, więc powtarzanie jest konieczne, tylko trzeba zrobić to w odpowiedni sposób, by nie wyszedł plagiat. Sonia Wiśniewska poradziła sobie z tym idealnie. Pomysł okazał się oryginalny i bardzo przyjemny, dzięki czemu książkę dobrze się czyta.
Styl pisarki jest prosty, przez co w niektórych momentach irytujący. Nie jest on infantylny, jednak po mojej ukochanej fantastyce oczekiwałabym innego języka, który pozwoli mi bardziej zrozumieć wykreowany świat. Przy tym jest on mało charakterystyczny, co dla mnie jest minusem. Na szczęście sytuację ratują liczne cytaty. „Alchemik z gwiazdy” jest skarbnicą pięknych sentencji, które bez wątpienia w najbliższym czasie przepiszę i zachowam w swojej pamięci.
„Radosne chwile przemijają jak sekunda na zegarze, której nie da się cofnąć. Te chwile zmieniają się we wspomnienia, do których na szczęście zawsze możemy wrócić i tak… do nich z szerokim uśmiechem i tęsknotą powracamy. Bo tym chcemy żyć, bo chcemy mieć pewność, że nasze życie nie zostało zmarnowane.”
Fabuła okazała się niesamowicie wciągająca. Książkę przeczytałam w kilka godzin. Jest ona krótka, lecz mimo to sama byłam zdziwiona, że tak szybko przez nią przebrnęłam. Pojawiają się w niej ciekawe nawiązania chociażby danse macabre, które jest moim ulubionym motywem średniowiecznym. Mało kto obecnie wykorzystuje ten topos, więc pisarka tym u mnie zapunktowała.
Nic nie wskazuje na to, by miała pojawić się kolejna część, jednak uważam, że „Alchemik z gwiazdy” byłby idealnym rozpoczęciem czegoś większego, co w przyszłości mogłoby stworzyć niesamowite uniwersum oraz szokującą historię. Sama opowieść jest bardziej skierowana do młodszych czytelników. Nie mówię tu o małych dzieciach tylko bardziej o młodych nastolatkach, których zapewne urzekłaby ta książka.
Olbrzymi plusem powieści są liczne opisy. Coraz częściej autorzy zapominają, jak istotną pełnią one funkcje. Na szczęście tutaj pani Wiśniewska nie zapomniała o tym. Były one idealne – nie za długie i nie za krótkie. Dodawały opowieści barwy oraz pozwalały na wyobrażenie sobie świata przedstawionego oraz uczuć głównego bohatera.
Co do samego uniwersum mam bardzo mieszane odczucia. Zaciekawiło mnie, ale odczuwałam też pewnego rodzaju braki, które czasami zniechęcały mnie do czytania. Ten świat ma olbrzymi potencjał i można by stworzyć z niego epicką rzeczywistość, lecz nie został on wykorzystany, czego bardzo żałuję.
Bohaterów w powieści było stanowczo za mało. Czułam niedosyt charakterów, tym bardziej że główny bohater okazała się mało wyrazisty i papierowy, czego po prostu nienawidzę. Jedynie jego przyjaciel – Incognito – sprawił, że chciałam dalej poznawać ich przygody.
Podobała mi się problematyka „Alchemika z gwiazd”. Nie była ona jakoś bardzo rozbudowana, ale wystarczająco, by przekazać główne założenia. Powieść ukazuje, co to znaczy pasja i zaangażowanie, ale ujawnia też jej częste niepożądane konsekwencje, o których ludzie najczęściej zapominają, oddając się swoim marzeniom i hobby. Możemy zaobserwować, co znaczą uczucia i jak nimi kierować, a raczej przestrzega nas przed zbytnią ich kontrolą.
Cieszę się, że zapoznałam się z tą opowieścią. Nie jest ona jakoś bardzo dobra, ale jak na debiut warta przeczytania. Spędziłam z nią wiele miłych godzin, które pewnie zapamiętam na dłuższy czas.