Marcelina, czyli filigranowa wokalistka, od której bije swoiście pozytywna energia postanowiła na koniec (studenckich) wakacji poczęstować nas swoją różową płytą. Nie dajcie się jednak zwieść okładce. Urodzona w Cieszynie artystka pod powłoką pozornie słodkiego lukru przygotowała bowiem dla nas wiele gorzkich słów. Jak to jednak zwykle bywa, każdy medal ma dwie strony. Podobnie jest z albumem Koniec wakacji. Nie da się ukryć, że jest on dającą do myślenia mieszanką emocji, skontrastowaną, a zarazem spójną, niczym yin i jang .
Dlaczego warto sięgnąć po nową płytę Marceliny?
Po pierwsze, dlatego, że czuć, że się nad nią napracowano. Słuchając jej można zachwycić się niuansami, pojedynczymi dźwiękami czy nawet rzuconym niby od niechcenia wersem. Po drugie, z powodu obcowania z prawdziwą sztuką, która dojrzewa w naszych głośnikach. Chodzi mi o to, że nie jest to łatwy album – do pokochania po jednym odsłuchaniu. Lawirowanie pomiędzy uliczkami o nazwach alternatywa, retro, delikatna elektronika to fascynujący spacer, lecz mimo wszystko wymaga czasu.
Dzięki producentowi płyty Kubie Karasiowi Marcelina zapędziła się w nieco inne muzyczne rewiry. Syntezatorowe dźwięki uzupełniają się z brudnymi, rozmytymi gitarami tworząc unikatowe na polską skalę brzmienie. Mimo tej twórczej niezależności, inspiracji jest tu od groma. Ukontentowani będą i fani klasycznego rocka (Candy Blue), i wielbiciele emocjonalnych ballad (Nie rycz), ale także osoby lubiące potupać nóżką do rytmu piosenki (Tańcz, Chemia z Niemiec).
W warstwie tekstowej panuje podobny misz-masz. Niekiedy jesteśmy bombardowani dekadenckimi hasłami, czasem mowa jest o relacjach, ale najwięcej słów dotyczy odczuć samej Marceliny (a może bardziej podmiotu opowiadającego poszczególne historie).
Artystka pomyślała także o swoich zagranicznych fanach. Z tego powodu, piosenki Tańcz i Nie rycz doczekały się również swoich angielskich wersji, zamieszczonych na końcu krążka.
Wśród moich faworytów na nowym wydawnictwie Marceliny wymieniłbym klimatyczne Dinozaury,promocyjny singiel Tańcz oraz zachwycające prostym i hipnotycznym refrenem Lato.
Koniec wakacji to nietuzinkowy krążek, który polecić mogę wszystkim szukającym alternatywnych rozwiązań w muzyce w czasach smutnej dominacji mainstreamu. Koniecznie wysłuchajcie go kilka razy, gdyż dzięki temu materiał zyskuje kolejnych barw, zakamuflowanych „na pierwszy rzut ucha”.