Kiedy Laura trafia do urokliwej cukierenki, której właścicielka od lat ręcznie wyrabia pachnące łakocie, nie może oprzeć się magii tego miejsca.
Aromat czekolady i kolorowe pękate słoje z żurawiną i migdałami przyprawiają ją o zawrót głowy.
Laura boi się jednak, że ani przeprowadzka i nowy dom wśród wrzosowisk, ani bliskość magicznej cukierenki nie ukoją bólu po tym, co stało się kilka lat wcześniej. Wtedy ktoś, kto wydawał się bliski, sprawił, że serce Laury pękło, a jakaś część jej samej odeszła na zawsze.
Dziewczyna nie podejrzewa jednak, że właścicielka cukierni skrywa pewien sekret…
Czy magia tego miejsca i życzliwi ludzie pomogą Laurze odzyskać nadzieję?
I czy to prawda, że złamane serce może jeszcze pokochać – nawet dwa razy mocniej?
~*~*~*~
„Karminowe serce” to moje pierwsze spotkanie z autorką, ale jestem pewna, że nie ostatnie. Dorota Gąsiorowska skradła moje serce od pierwszych stron, a to wcale nie takie proste zadanie. Chcecie wiedzieć jak to zrobiła? Zatem zapraszam do dalszej części recenzji.
Powieść opowiada losy Laury Adamowicz, młodej rudowłosej graficzki, która przeprowadza się z Warszawy do Bukowej Góry, nieopodal Krakowa. Tam kobieta znajduje swoje miejsce na ziemi pośród urokliwych wrzosowisk, a także nowych znajomych służących pomocą. Pewnego dnia spotyka małego Michałka, chłopca z zespołem Downa, którego troskliwie odprowadza do domu. Ku jej zaskoczeniu okazuje się nim być cukiernia, czy też fabryka czekolady o nazwie „Złote serce”. Laura oczarowana miejscem, jak i właścicielami przytulnej kawiarni od razu zaprzyjaźnia się z nimi, a smak serwowanych tam łakoci na długo pozostaje w jej pamięci. Michał, a także jego mama oraz dziadkowie szybko stają się bliscy dziewczynie, która wciąż ucieka przed bolesną przeszłością i złamanym przed lata sercem. To właśnie oni, powoli, krok po kroku wlewają w Laurę nadzieję na lepsze jutro, obdarzając ją rodzinnym ciepłem i czekoladą, której nikomu nie szczędzą.
Poza tym w życiu kobiety pojawia się także kilku panów, którzy swoją obecnością sporo namieszają, ale i przyprawią o salwy śmiechu, gdy najmniej można się będzie tego spodziewać. Prym oczywiście w tym ostatnim wiedzie Witold, stary kawaler, który upatrzył sobie rudowłosą i nie spocznie póki jej nie zdobędzie. Jednak nie tylko on jest zauroczony piękną graficzką. Pewien zaprzyjaźniony pan doktor również powalczy o jej względy.
Komu z nich się to uda, a może jeszcze ktoś inny wygra to starcie?
I czy w ogóle wygrana jest możliwa?
Bowiem Laura nie wierzy, że jeszcze kogoś pokocha, że jej serce może znów dla kogoś zabić. Okrutnie potraktowana dziewczyna od dawna nie dopuszcza nikogo do siebie, bojąc się, że nie wytrzyma kolejnego zawodu. Czy starania pewnego mężczyzny stopią jej obawy i czy magiczna czekolada będzie miała coś z tym wspólnego? Cóż, tego dowiecie się czytając książkę Doroty Gąsiorowskiej.
Złamane serce kocha dwa razy mocniej.
Autorka stworzyła opowieść, którą czytając, mamy dosłownie przed oczami. Utkane przez nią opisy przenoszą nas właśnie do Bukowej Góry, pozwalając z bliska przyjrzeć się domostwu Laury, poszczególnym elementom wystroju wnętrz, czarującemu sadowi, gdzie pysznią się owoce gotowe do zbioru, wspomnianym wcześniej wrzosowisku, z którego można trafić do owianego legendą jeziora, czy też wiejskiej kapliczki, a także kawiarenki, od której wszystko się zaczęło.
Niewątpliwym walorem tej historii jest motyw chłopca z zespołem Downa, który uwrażliwia czytelnika na problem braku akceptacji, z jakim takie dzieci się spotykają. Wpleciony w powieść wątek stał się pięknym dopełnieniem również dla wzoru matki, tak istotnej w całej powieści. Matki, która stanie murem za swoim dzieckiem, która poświęci dla niego wszystko, nawet kosztem samej siebie i pozornego szczęścia.
To wszystko razem wzięte, a także lekki styl i bogate słownictwo sprawiają, że książkę czyta się z przyjemnością, a sączące się z kartek emocje i zapach gorącej czekolady jedynie jeszcze bardziej umilają czytanie.
Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że choć, to pierwsza powieść autorki jaką udało mi się przeczytać, to na pewno nie pozostanie jedyną. Teraz tylko pytanie, którą wybrać jako następną? Pomożecie?
A „Karminowe serce” już teraz serdecznie Wam polecam.