Grupa Ur Jorge to kolaboracja trzech artystów, którzy reprezentują bydgoską scenę alternatywną… i robią to niezwykle dobrze. Wysoki poziom tria nie powinien jednak dziwić – twórcy zespołu, Magdalena Powalisz, Remigiusz Ławniczak i Marcin Karnowski, znani są słuchaczom polskiej alternatywy z innych projektów muzycznych, takich jak m.in. zespół Variete.
Członkowie bydgoskiej grupy znaleźli złoty środek między innowacyjnością a wykorzystaniem zdobytych wcześniej muzycznych doświadczeń, co było słychać już w utworach z ich pierwszej płyty. Jak sami mówią, Przejścia i cały zespół początkowo miał być jedynie eksperymentem, który jednak ma swój dalszy ciąg w postaci niedawno wydanego krążka, Końcówki serii. Najnowsza płyta Ur Jorge udowadnia, że mimo zatłoczenia sceny alternatywnej, artyści potrafili znaleźć na niej swoje miejsce. Końcówki serii to album świadomych muzyków, którzy w tym projekcie znaleźli odskocznie; miejsce muzycznych eksperymentów, dzięki którym mogli zaistnieć. Nie sposób jest przypisać tę płytę do jednego gatunku – jest to zadanie niemożliwe do wykonania również w przypadku poszczególnych piosenek. W eklektyzmie utworów można jednak znaleźć metodę – są one zlepkiem dźwięków, które po prostu dobrze ze sobą brzmią; nie trzymają się żadnych ram gatunkowych i nie muszą sprostać żadnym oczekiwaniom. To instrumentalna wariacja, wzbogacona o warstwę wokalną, a momentami wręcz melorecytacyjną, która szczególnie w pierwszym utworze, robi wrażenie. Teksty, bez zbędnego patosu i skomplikowanych słów, mówią dokładnie to, co chcą nam przekazać artyści. Choć płyta w przeważającej części opiera się na warstwie instrumentalnej, a sam wokal pojawia się stosunkowo rzadko, warto czekać na te krótkie momenty. Krążek z pewnością nie angażuje emocjonalnie słuchaczy, jednak nie uznałabym tego za wadę – spokój, który przypuszczalnie towarzyszył artystom przy jego tworzeniu, udziela się również odbiorcom. Wydaje się, że atmosfera ta jest nie do zburzenia – również odpowiednie wykorzystanie instrumentów dętych, które samo w sobie było dobrym zabiegiem, jedynie udowadnia, że w takiej aranżacji każdy dźwięk wycisza słuchacza i wprowadza w stan melancholii.
Nawet jeśli płyta muzycznie nie trafia w gust odbiorcy, jak było w moim przypadku, obcowanie z nią jest czystą przyjemnością. Artyści tym krążkiem dają nam chwilę na wzięcie oddechu, spokojne zmierzenie się z wydarzeniami minionego dnia, tygodnia czy roku. Jak głosi pierwszy utwór (Bydgoskie popołudnia) Nie mamy czasu do stracenia, nie mamy zdjęć, nie mamy chwil… A jednak dla propozycji Ur Jorge warto jest trochę tego czasu znaleźć – odpowiednio wykorzystany, z pewnością zaprocentuje w przyszłości.
Magda Kwaśniok