Co wspólnego mają ze sobą dziewczyna wzdychająca do Bona Ivera i psychohardpopowa płyta? Absolutnie nic. Czy dziewczynie wzdychającej do Bona Ivera może się psychohardpopowa płyta spodobać?
Na przykładzie debiutanckiego albumu tria Panie, okazuje się, że jak najbardziej. Łódzka grupa, wychodząca poza wszelkie schematy muzyczne i myślowe, od lat zaznacza swoją obecność na polskiej scenie. Mimo wieloletniego stażu, Pies Baskerwilów jest ich debiutanckim albumem, a jednocześnie ukoronowaniem pewnego etapu twórczości świadomych artystów. W całym buncie, który prezentują sobą muzycy, zdaje się więc, że każdy dźwięk jest dopracowany do perfekcji. Kontrast między tak kunsztowną dojrzałością, a wszechobecną w muzyce tria anarchią i prowokacją jest na tyle intrygujący, że wręcz nie pozwolił mi wyłączyć płyty przed jej całościowym przesłuchaniem, a mało tego, zmusił mnie do włączenia jej ponownie… i ponownie. Niemal każdy utwór jest przejaskrawiony i wypakowany po brzegi szaleństwem, które nie daje się łatwo zrozumieć. Przygoda z Paniami, nie jest więc przyjemna i wypełniona spokojem – artyści wyraźnie stworzyli coś, co nie daje się łatwo lubić; jest przeciwieństwem konformizmu i wyrazem, nie tyle buntu, co po prostu indywidualizmu. Właśnie ten indywidualizm pchnął Panie na muzyczną ścieżkę wypełnioną groteską i humorem, którą podążyli w rytm psychodelicznych dźwięków, a z której nie zboczyli od pierwszego do ostatniego utworu płyty. W moim przypadku, mimo tak dużej konsekwencji na przestrzeni całego krążka, szczególną uwagę przykuła pozycja Na nie – kwintesencja i definicja groteski. Jak wskazuje sam tytuł, wokalista w tym utworze wymienia wszystkie rzeczy, które dla niego są na nie… a w refrenie wykorzystuje do tego operową tonację głosu. Nie jestem typem samobójcy, a coś trzeba w życiu robić… No cóż, nie mogę powiedzieć, że każdy się utożsami z tą płytą, ale, mimo całego emocjonalnego przejaskrawienia, trzeba przyznać, że chyba każdy z nas miewał dni, w których wspomniane wyżej zdanie było całkiem bliskie prawdy. I może właśnie taka jest ta płyta? Choć na pierwszy rzut oka całkowicie odbiegająca od naszego gustu, momentami wręcz śmieszna, a jednak w tym wszystkim zupełnie zgodna z artystyczną prawdą, którą chcą nam przekazać Panie. Jeśli więc macie ochotę wybrać się w podróż do wypełnionego szaleństwem świata, łódzkie trio pokaże wam, jak to zrobić. Radzę się jednak dwa razy zastanowić – jak już raz dacie się porwać Paniom, może nie być odwrotu.
Magdalena Kwaśniok