Jest jeden Bóg To znaczy był, bo odszedł i dziś nikt nie wie, gdzie się podziewa.
Zanim jednak zniknął na dobre, dał ludziom wyobraźnię, wolną wolę i siłę wiary, a ci wykorzystali owe dary, by stworzyć sobie nowych bogów, półbogów, tytanów i innych, którzy zasiedlili ziemię i wprowadzili nowe porządki.
Aniołowie potrzebują sojusznika, którego nie obowiązują ich rygorystyczne zasady i prawa. Kogoś, kto pomoże im wygrywać w toczących się na ziemi starciach i bez problemu odnajdzie się zarówno pośród istot mitycznych, jak i współczesnych ludzi.
Wybór archaniołów pada na Lokiego, boga ognia i kłamstwa z panteonu Asów. Współpraca zaczyna się obiecująco, ale czy ktoś taki jak on da się długo trzymać na krótkiej smyczy?
„- W Niebo też nie wierzę.
– Jakoś niespecjalnie przeszkadza mu to istnieć„
Jeśli jeszcze jakimś cudem nie znacie Lokiego wykreowanego przez Jakuba Ćwieka, to macie okazję się z nim zapoznać! Od 17 października Kłamca gości w księgarniach, a Waszym zadaniem jest szybciorem pobiegnięcie do najbliższego empika/świata książki bądź innego raju na ziemi i zakupienie pierwszego tomu!
Te dziesięć opowiadań powinien znać każdy szanujący się fan Marvela czy mitologii germańskiej (nordyckiej), tak jak i pozostałe części, które wyjdą z serii „Cyngiel Niebios”.
Sama wiele razy przechodziłam obok tej książki, jeszcze w starym wydaniu i odkładałam ją na potem. W końcu kupiłam ją, a przeczytałam, dopiero trzy lata temu, kiedy to jeden z dobrych znajomych polecił mi Kłamcę.
Potem po premierze „Stróżów” poszłam na spotkanie z Kubą i przepadłam. Ćwiek stał się jednym z moich ulubionych polskich pisarzy. Uwielbiam tego Pana za nawiązania do pop kultury oraz za humor. Teraz nie widzę już Lokiego jako Tom Hiddleston, a właśnie blond cwaniaczka z pluszowym misiem pod pachą i wykałaczką w ustach, pracującego za pierzastą walutę.
„ – Jesteś… aniołem?
– Pewnie – zakpił nieznajomy – tylko skrzydła zostawiłem w przedpokoju, by nie nabłocić.”
Boga nie ma. Odszedł, a anioły zaczynają grać nieczysto. Skrzydlaci wiedzą, że ograniczają ich zakazy i nakazy boskie, tylko że Bóg odchodząc nic nie wspomniał o zakazie zatrudniania pomocników. Tak oto pracę w niebie dostaje dawny nordycki bóg – Loki. Za pewną opłatą Kłamca zajmuje się brudną robotą, która pojawia się również w anielskich zadaniach. Jednym słowem zostaje anielskim najemnikiem.
Pierwszy tom z serii „Cyngiel Niebios” jest wprowadzeniem do całej historii o Kłamcy, które składa się z dziesięciu opowiadań przesiąkniętym dobrym humorem. Zapoznajemy się ze światem, który może być spokojnie uważany za nasz rzeczywisty, z tą jedyną różnicą, że chodzą między nami aniołowie, czy bogowie innych wierzeń, tacy jak, np. szakalogłowy Anubis. Ćwiek zabiera nas w podróż, w której miesza mitologie, wierzenia oraz doprawia to wszystko wtrąceniami z popkultury. Cięty język, świetne riposty i ogromny dystans Lokiego do samego siebie, powodowały, że wiele razy uśmiechałam się, a nawet głośno śmiałam.
Loki to bohater wyjątkowo charyzmatyczny, o skomplikowanej moralności i zawiłej konstrukcji psychologicznej. Jest nieobliczalny zarówna dla czytelników, jak i towarzyszących mu na stronicach postaciach. Tego pana nie obowiązują żadne zasady, o czym aniołowie przekonują się na każdym kroku.
Już na samym początku mamy do czynienia z przykładem pracy Lokiego, kiedy to dawny bóg nordycki ratuje pewną damę z opresji, ale żebyście źle nie pomyśleli. To wcale nie jest rycerz na białym koniu. Ćwiek spieszy nam z wyjaśnieniem w kolejnej opowieści, w której udajemy się do Walhalli tuż przed Ragnarökiem. Koniecem nordyckich bogów okazuje się armia aniołów, jednak dla Lokiego stają się wybawieniem. Uwalniają przykutego Asa i wcielają do swojej armii. Od tamtego momentu Loki zostaje wysyłany tam, gdzie aniołowie nie mogą się dostać. Pertraktuje z samobójcą, przegania zdesperowanego Anubisa. Są sytuacje kiedy sam wpakowuje się w kłopoty, na przykład podczas przegranego zakładu, gdy ma chronić podopieczną jednego z anielskich kolegów. Jest to trudne zadanie bowiem los się uwziął na kobietę i zadecydował, że miała umrzeć właśnie w ten dzień. Na szczęście na ratunek przybywa bezskrzydły stróż Loki.
Jednak są również sytuacje, kiedy to przejmuje inicjatywę i za sprawą egzorcyzmów wywołuje demony, usprawniając pracę aniołom, czy podając się za duchownego ratuje opętaną dziewczynkę.
„Loki, gość od brudnej roboty. To właśnie ja… I nie musisz klaskać. „
Prócz Lokiego, któremu poświęcone są opowiadania, pojawia się trójka Archaniołów.
Najbardziej przeze mnie lubiany Archanioł Michał z płonącym tatuażem wokół lewego oka oraz równie ognistym temperamentem wódz skrzydlatych oddziałów. Swoją drogą uwielbiam, kiedy Loki zwraca się do anioła per „Wodzu”, zawsze wtedy parskam śmiechem, wyobrażając sobie minę Asa. Wracając do Michała. Jest to bohater o charakterze typowego wojskowego. Twardy, nieugięty, ale… kochany ( o czym przekonacie się w drugim tomie, ale na razie Ciii bez spojlerów!).
Drugi to małomówny i zawsze cichutki Rafael, który mnie trochę przeraża w pierwszych tomach.
A trzeci, który zyskał moją sympatię dzięki opowiadaniu Galeria, to znany wszystkim posłaniec Gabryiel. Serio to opowiadanie to hit tego tomu. Według mnie stoi na pierwszym miejscu razem z historią „Cicha Noc”, w którym pojawia się kolejny mój ulubieniec – misio Kłamczuch (Moi Państwo to jest dopiero Gwiazda Wieczoru).
„- Pan narusza moją prywatność! Proszę stąd natychmiast wyjść albo zaraz zadzwonię na policję.
Przybysz westchnął ciężko.
– Ciekaw jestem, co im powiesz. „Przepraszam, panie władzo, ale przyszedł do mnie jakiś facet i nie pozwala mi się powiesić”? „
O samym stylu autora mogę powiedzieć, że oddaję pokłony. Czytałam poprzednią wersję „Kłamcy” i czegoś mi brakowało, ale w tej, to dosłownie płynęłam przez strony rozkoszując się wolnym wieczorem i świetną powieścią.
To co lubię w Ćwieku, to na pewno (jak już wspominałam) humor. Kolejna rzecz to kreacja bohaterów. Te postacie dosłownie żyją, każdy ma jakieś marzenia, jakąś wadę, a przede wszystkim różnią się od siebie i tak z pozoru nie ważny człowieczek o zwyczajnie brzmiącym nazwisku okazuje się jednym z wielu mieszkańców, który ma typowe cechy ludzkie. Osobiście miałam takie wrażenie, czytając któreś z kolei opowiadanie i sama napominałam się w myślach, że to tylko wymyślone postacie, a nie prawdziwi ludzie. Ta kreacja bohaterów jest zdecydowanie na plus!
W pierwszej części brakuje zawiłej intrygi splatającej wszystkie opowiadania tomu. Każde jest oddzielną historią.
Same opowiadania są różnorodne. Niektóre teksty są wyraźnie w tematyce fantasy i wykorzystują motywy mitologiczne, czytając inne ma się poczucie „nierealność” z pogranicza snu, nasuwając skojarzenia z magią. Autor zręcznie lawiruje między tym co znane, co lubiane, często ocierając się o schematy, jednocześnie wprowadzając bardzo kreatywne fragmenty.
„Michał uważniej przyjrzał się bogini.
– Czy twój mąż mówił ci kiedyś, że jesteś niezwykła? – zapytał, ruszając do
wyjścia.
Sygin uśmiechnęła się.
– Po kilka razy dziennie. Ale to Kłamca. Prawdziwy kowal kłamstw, jeśli idzie o
ścisłość. „
I już kończąc – nieważne czy czytałam to za pierwszym razem, czy będę czytać za dziesiątym, końcówka zawsze mnie wzrusza i pragnę przytulić biednego Lokiego. Dochodząc do końca pierwszego tomu przygotujcie sobie chusteczki.
Pierwszy tom czyta się przyjemnie i szybko. Zmieszane ze sobą kultury, wierzenia i tradycje dają mieszankę, która pochłania na długie godziny. Dzięki humorowi przewijającemu się na kartkach wiele razy zaśmiejecie się w głos, a ponure jesienne popołudnie będzie przyjemnie spędzonym czasem.
Kamila Zielińska