Satan Your Kingdom must come down, czyli Apokalipsa wg. Ćwieka.
Kłamca nie skończył się na Kill’em all. Kłamca skończył się wcześniej, a ostatnia część jest tylko dopełnieniem upadku.

Po słabej części trzeciej i długim oczekiwaniu na zakończenie opowieści o Lokim, apetyty fanów były bardzo rozbudzone.
I niestety, ale nie zostały zaspokojone.
Czwarty tom kontynuuje wydarzenia znane z Ochłapu Sztandaru. Mamy Apokalipsę i chaos na Ziemi, Boga jak nie było, tak nie ma, a Loki
dalej wciela się w Oberona, powoli zbliżając się do końca swojej misji, czyli wyeliminowaniu Antychrysta. W międzyczasie pojawiają się dawno niewidziani znajomi, a bieg wydarzeń prowadzi nas do nieuniknionego końca. Dodać trzeba, że końca ostatecznego i chyba definitywnie
zamykającego całą serię przygód Kłamcy.
I wszystko byłoby takie jak potrzeba i nie można byłoby się do niczego przyczepić, ale…
Autor przedobrzył. Natężenie odniesień popkulturowych na stronę przewyższa chyba wszystko, co do tej pory czytałem.
Owszem lubię takie delikatne mruganie do czytelnika, ale tutaj zamiast mrugania dostajemy pięścią między oczy. Zero miejsca na domysły, autor jakby wątpił w inteligencję czytelnika, wykłada wszystko na tacy. / Jak np. scena, gdy przed Lokim pojawia się anioł wymachujący mieczem, a Kłamca wyciąga pistolet i do niego strzela. Każdy chyba wie, skąd taka scena się wzięła, mimo to autor i tak uznał za stosowne wszystko wyjaśnić. /
Kolejną sprawą jest mocno zbrutalizowany język. Wiadomo, że rzucona w dobrym momencie k*%# jest w stanie nadać trochę emocji
wydarzeniom. Jednak w Kłamca 4 jest tego po prostu za dużo i pojawia się wrażenie niepotrzebności, aż takiego nagromadzenia wyrazów powszechnie uznanych za obelżywe. Można by to wszystko zamaskować humorem i dowcipem, ale mam wrażenie, że się gdzieś z powieści ulotnił.
Razi też niekończenie zapoczątkowanych wątków i wrażenie lekkiego chaosu, zupełnie tak jakby powieść miała być skończona
w ekspresowym tempie i brak czasu nie pozwalał na zgrabne dopięcie wątków.
Sięgając po tę książkę, dostajemy więc napchane do granic możliwości popowe czytadło, garściami czerpiące z kultury światowej, przegięte
i nie do końca spełniające oczekiwania. Plusem powieści jest warsztat autora i definitywne zakończenie opowieści o Kłamcy.

352x500

 

Dodaj komentarz