„Jej umysł na próżno walczył z tym, o czym doskonale wiedziało jej ciało: pragnęła go, i to bardzo.

Zaraz po ukończeniu college’u, Emily spotyka dotkliwy cios: niespodziewanie umiera jej matka. Emily przeprowadza się ze swoim chłopakiem do Nowego Jorku, by zacząć życie od nowa. Co prawda wewnętrzny głos zaleca jej ostrożność, ale Dillon w ciężkich chwilach był dla niej tak dobry i troskliwy, że dziewczyna postanawia związać z nim swój los.

W Nowym Jorku poznaje Gavina – seksownego, czarującego playboya. Już podczas pierwszego, krótkiego spotkania udaje mu się rozpalić zmysły Emily. Dziewczyna jest rozdarta między lojalnością do dotychczasowego partnera, od którego nigdy nie zaznała niczego złego, a namiętnością do przystojnego zdobywcy serc. Sytuacja szybko się komplikuje, ponieważ z biegiem czasu Dillon zaczyna coraz częściej ujawniać swoją prawdziwą, mroczną naturę, a z kolei nadzwyczajna atrakcyjność i namiętność Gavina okazuje się jedynie maską, za którą kryje się bolesna przeszłość. Rozdarta wewnętrznie Emily musi szybko podjąć decyzję, którego z nich wybrać. Cokolwiek zrobi, jedno jest pewne: ból rozstania pozostanie z nią już na zawsze”

Kolejny raz przeszukując promocje w biedronce, udało mi się trafić na ciekawą książkę. Tym razem jest to Collide autorstwa Gail McHugh.

Gail McHugh mówi o sobie, że jest czekoladoholiczką, która od zawsze uwielbiała wymyślać romantyczne historie.  Pewnego dnia obudziła się z przeczuciem, że musi coś napisać. Tak właśnie powstało Collide. Debiutancka powieść autorstwa pani McHugh. Na co dzień jest szczęśliwą żoną oraz matką trójki uroczych dzieci.

Collide opowiada nam losy miłosnego trójkąta. Dwóch mężczyzn i jednej kobiety. Emily dopiero, co straciła matkę w wyniku straszliwej choroby. Przetrwała całą tą sytuację tylko dzięki pomocy cudownego Dillona. Młoda kobieta zakochana po uszy postanawia przeprowadzić się wraz z ukochanym do Nowego Yorku. Tam poznaje pana wysokiego, przystojnego i podniecającego. Mężczyznę marzeń nie jednej z pań. Wysoki, ciemno włosy o oczach koloru nieba. Już na samą myśl każda z nas czuje się zauroczona. Niestety pan Wysoki, Przystojny i Podniecający okazuje się być jednym z przyjaciół Dillona. Dodatkowo wszystko komplikuje fakt, że cudowny Gavin poczuł nie tylko pożądanie do Em.

To historia, których na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że wśród romansów nie brakuje. Jednak, kiedy brniemy, czym dalej odkrywamy pewną nietypowość nasz uroczy Dillon wcale nie jest taki uroczy. Każdy z nas ma swoją gorszą stronę, a ta Parkera okazuje się dość mroczna.

Życie prowadzi nas w różnych kierunkach. Nie zawsze tych właściwych. W pewnym momencie budzimy się z przekonaniem, że człowiek, którego darzymy miłością, nie jest tą samą osobą, co kiedyś. Okazuje się, że wcale nie znamy ludzi, z którymi byliśmy tak blisko. W skrajnych przypadkach odkrywamy w drugim człowieku potwora. Na nieszczęście Emily trafiła właśnie na takiego człowieka.

W tym momencie powinniśmy postawić sobie pytanie. Czy wdzięczność może zawładnąć nami tak bardzo, że postanawiamy związać się z potworem? Albo może, jak to się dzieje, że niektórzy potrafią tak bardzo nas omotać? Właśnie te dwa pytania cały czas kołatały się po głowie czytając książkę. Z czasem te dwa pytania skleiły się w jedno. Dlaczego?

Potrzeba naprawdę wiele siły, aby otrząsnąć się z tak toksycznej relacji.

Książka na początku wydała mi się oklepana. Pomyślcie sami. Masz za sobą już wiele książek tego gatunku, a kiedy otwierasz kolejną i na początku widzisz ten sam schemat, to masz ochotę rzucić ją w kąt. Ileż można czytać ciągle powtarzający się schemat.

Cieszę się, że dałam książce szansę. Im dalej brnęłam, tym bardziej byłam zaskoczona. Odkryłam, że się myliłam. Schemat, który na początku wydał mi się przewidywalny i powtarzający się stał się nagle czymś zaskakującym i nowym. Akcja ciągle trzymała mnie w napięciu. Zastanawiałam się, co nasi bohaterowie znowu wymyślą. Czym mnie zaskoczą? Owszem bywały momenty, że książka była przewidywalna i zaczynała mnie irytować, ale to tylko momenty, które przemieniały się w zniecierpliwienie, co dalej.

Bardzo podobało mi się w książce to, że autorka nie skupiła się tylko na jednym z bohaterów tylko na każdym po trochu. Brakowało mi w tym przypadku większej ilości uczuć. Mimo wszystko w romansie powinno być trochę więcej rozczulania się nad sobą.

Muszę przyznać również, że chwilami miałam problemy z rozdzieleniem, kto co mówi. Czy teraz narratorem jest Gavin, czy może Emily. Odrobinę się to zlewało.

Na koniec chce wspomnieć, że strasznie spodobała mi się dedykacja książki.

„Mojej matce. Miałaś rację”

Takie proste słowa, a uderzają w każdego z nas.

Jeśli szukacie czegoś, co zajmie przyjemnie wam czas, polecam sięgnąć po Collide. Nie powinniście się z nią nudzić. Z niecierpliwością wyczekuje kolejnej części. Ponieważ sposób, w jaki zakończyła się powieść, trzyma mnie niesamowicie w napięciu, co będzie dalej.

Pozdrawiam,
A.

CollIide Gail McHugh

Jeden komentarz


Dodaj komentarz