Z niecierpliwością czekając na zwieńczenie trylogii Stulecie książką „Krawędź wieczności”, postanowiłam przypomnieć sobie losy moich ulubieńców.
„Upadek gigantów” i „Zima świata” to jedyne książki po Harry’m Potterze, którym dałam 10/10. Jestem wielką fanką twórczości Kena Folletta
(głównie jego powieści z akcją w czasach II wojny światowej, czyli – „Kryptonim Kawki”, „Lot ćmy”, „Igła”), a trylogia Stulecie jest po porstu napisana perfekcyjnie.
I po raz kolejny miałam przyjemność zagłębić się w początek XX wieku, jeszcze przed I wojną światową…


„Upadek gigantów” jest wielowątkową powieścią, licząca ponad 1000 stron i za pierwszym razem ciężko było się odnaleźć w gąszczu wątków.
Jak się zatem domyślacie, galeria bohaterów jest naprawdę liczna. Niektórych można pokochać od razu, niektórych po jakimś czasie. Na szczęście, gdy czytałam książkę po raz drugi, mogłam się nią całkowicie delektować i nie zastanawiać, kto jest kim. Follett i tak ułatwia bardzo zadanie, bo pierwsze sześć stron to spis
bohaterów według narodowości, oczywiście łącznie z drugoplanowymi postaciami. Akcja skupia się na pięciu rodzinach: walijskiej (na rodzeństwie Ethel i Billy’m Williams), angielskiej (hrabia Fitzhbert i jego siostra Maud), niemieckiej (Walter von Ulrich), amerykańskiej (Gus Dewar) i rosyjskiej (bracia Grigorij i Lew Peszkow). Bohaterowie są różni, niektórzy bogaci, inni biedni. 


Moim ulubionym wątkiem (oprócz wszystkich opisów dotyczących wojny) jest historia Ethel, która jest zarazem moją ulubioną bohaterką, która trafia do Ty Gwen (czyli posiadłości hrabiego Fitzhberta i jego żony, rosyjskiej księżniczki – Bei) jako służąca. Już w tym wątku widzicie połączenie co najmniej dwóch rodzin,
jednak po pewnym czasie, wszystkich bohaterów w jakiś sposób połączą różne wydarzenia. Czasem znajdą się po różnych stronach. 


Hrabia wydaje przyjęcie na cześć króla Jerzego V, na którym poznajemy wyzwoloną Maud i czarującego Niemca Waltera. Nie będzie to spoilerem, jeśli zdradzę,
że między nimi rodzi się romans, gdyż możemy się tego dowiedzieć z opisu książki. Jednak nie zdradę wam dalszej historii romansu. Jak się zapewne domyślacie,
po wybuchu I wojny światowej, kochankowie stoją po dwóch różnych stronach, co będzie dla nich bardzo trudne. Na przyjęciu pojawia się również Gus Dewar,
młody Amerykanin, syn senatora, bliskiego doradcy prezydenta USA. Fitz postanowił zaprosić najznakomitszą śmietankę towarzyską z różnych krajów.


Billy, niespełna trzynastoletni brat Ethel, rozpoczyna swoją pierwszą pracę w kopalni. Naprawdę świetnie się czytało o jego pierwszych zmaganiach w kopalni,
wiedząc jak potoczą się jego losy. Rodzina Williamsów to bohaterowie z tej biednej klasy, tak jak rosyjscy bracia Peszkow – Lew (który jest roztrzepany i nie myśli
o konsekwencjach swoich czynów) i Grigorij (rozsądny, od lat opiekujący się bratem), którzy pracują w fabryce i marzą owyjeździe do Ameryki.
Niestety, tylko jednemu z braci się to udaje…


W żadnej książce tak bardzo nie zżyłam się z bohaterami (nawet w Harry’m Potterze). Są oni głównym wielkim plusem powieści.
Drugą wielką zaletą jest problematyka. Akcja rozpoczyna się w 1911 r., jeszcze przed wielkimi zmianami, jakimi były: I wojna światowa, ruch sufrażystek, strajki
robotników, rewolucje.
Historia ciągnie się do roku 1924, kiedy największe państwa świata (tytułowe giganty) muszą się podnieść i odbudować. Jest to wielka lekcja historii –
ja się naprawdę dużo dowiedziałam, zwłaszcza o przyczynach wybuchu I wojny światowej, które było jednym wielkim efektem domina.


Na dniach zabiorę się za czytanie drugiej części „Zima świata”, a później szybiutko kupuję trzecią część. Jeszcze raz gorąco was zachęcam do przeczytania tej trylogii. Nie polecam jej nikomu szczególnie, tylko wszystkim!

beznazwy

Dodaj komentarz