„NA FALI” – amerykański film sensacyjny z 1991 roku w reżyserii Kathryn Bigelow

(Podtytuł: ,,Mierna Średniość”)

Film ,,Na Fali” to niezła sensacja… pozostająca sensacją… – pozwolę sobie tak się wyrazić. 🙂

Podchodząc do każdego filmu poza wielością i złożonością ocen tegoż filmu jest dla mnie ważne moje osobiste ,,podejście wyjściowe” –
   – to coś, co określę jako połączenie oczekiwań, spodziewania się i prób przewidzenia części akcji.
Film ,,Na Fali” wyrysował niezłą zgodność obejrzanej treści z moim 'podejściem wyjściowym’.
Miał mi zapewnić dość nieskomplikowaną rozrywkę wizualną i… … … zapewnił. 🙂
Miał dostarczyć minimum emocji, których się wyjściowo spodziewałem – i dostarczył.
Za to spełnienie zgodności oczekiwań z poznanym obrazem – mogę pochwalić, ponieważ zgodność ta jest jednym z ważnym elementów/
kryteriów, które przynoszą mi satysfakcję w przygodzie zwanej: poznawanie kina.
Każdy średnio rozgarnięty i inteligentny człowiek znający nieco kino wie to, że czym innym jest dramat USA, a czym innym dramat hiszpański czy francuski.
Biorąc to pod uwagę można z czystym sercem przyznać autorom przedsięwzięcia kinowego pt. ,,Na Fali” to, iż być może chcieli nawet stworzyć coś więcej niż interesującą sensację i być może w ich mniemaniu – nawet stworzyli.
Moje oczekiwania i świadomość zderzenia kina europejskiego z amerykańskim w pełni dopuszczają tolerancję wobec tego, czym ten film miał być i czym jest. Tego, czym miał być dla widza amerykańskiego, a czym był dla mnie jako Polaka – Europejczyka.
Jeśli ktoś nie oczekuje nazbyt finezyjnego pokazu filmowego, nudzi się nieco w zimowe wieczory z malinową herbatką w ręku i nie ma nic lepszego do roboty, to, jak najbardziej ,,Na Fali” obejrzeć może.
,,Na Fali” wrzucam zdecydowanie na półkę 'średniaków’ ogólnych i średniaków sensacyjnych. Jest to nazbyt niezły film, by określić go gniotem i przypisać do kategorii filmów klasy d, ale zbyt mało poruszający, zaskakujący czy odkrywczy, by zaszeregować go do filmów interesujących
i bardzo dobrych perełek – nawet w obrębie ,,tylko” sprawnej sensacji.
Owszem, jest kilka pomysłów, jest kilka klawych, czaderskich scen, ale to w sumie coś, co zawiera każdy dość sprawny, który porażką nie jest.
Pewną okrasą ,,Na Fali” są dwaj przystojniacy:
#Patrick Swayze i #Keanu Reeves…
…Dodający nieco filmowi – średniakowi barwy i oceny nieco na plus – dwaj młodzi i wschodzący wtedy gwiazdorzy.
Przystojni, energetyczni i wysportowani z fajnymi, zdrowymi sylwetkami… panowie – dodają uroku!
…Jednakże w moim mniemaniu dodają zbyt mało i wyjaśnię, dlaczego w jednym słowie:
 – aktorstwo.
Opisując Patricka i Keanu ogólnie, będzie to również opisem ich gry w ,,Na Fali”;
 – choć wypadają dość autentycznie i przekonująco akurat… fantastycznie wpisują się w półkę 'ŚREDNI’.
,,Nooo”, może w półkę 'średni +’ :).
Obydwaj się starają i grają całkiem nieźle… ale tylko nieźle.
Odrębni, dość mocno wyraziści i nieco utalentowani – takimi aktorami byli i pozostają dla mnie znani i lubiani: Keanu i niestety już nieżyjący Patrick. Nigdy ich nie zaszeregowałem do grona aktorów wybornych, genialnych, znakomitych… wielkich i bardzo dobrych.
Nigdy nawet do grona dość mocno utalentowanych.
Dlatego również ,,Na Fali” pozostaje nadal dla mnie w obszarze aktorstwa ŚREDNIAKIEM!
Aktorstwo poprawne, ale mierno-niezłe, ładunek energii i akcji przyzwoity, ale oczywiście… średni – za mało zaskoczenia i uczucie deja vu.
Zobaczyłem w tym filmie to, czego nieco, a nawet nieco nazbyt się spodziewałem. 🙂
Zamiast wbicia w fotel albo wbijania palców w wersalkę… miałem niestety pogoń różnych myśli.
Owszem, jest to jakaś tam próba wprowadzenia do schematu kinowego 'szeryf v gangster’ czegoś nowego, czyli próba przekonania widza
do rozterek, fascynacji i niepokoju głównego bohatera.
Jak wyszło? Oceńcie sami. Dla mnie tak… średnio. 🙂
Znakomite sylwetki Keanu i Patricka, fajne deski surfingowe, czaderskie maski prezydentów ekipy rabusiów i BEZCENNA POGOŃ (epizod)
w wykonaniu Keanu – pogoń poprzez domki (mieszkania), ogródki {Ta szybkość, spojrzenia w roztargnieniu na poboczne elementy – bezcenne} — są znakomite i dla nich w sumie warto poświęcić czas na obejrzenie tego filmu.
Pomimo całkiem średniej i pospolitej średniości 🙂 ,,Na Fali” ma w sobie trochę, troszeczkę takiego uroku, że chce się, mimo wszystko i mimo wszystkich zarzutów, powrócić do tego dość udanego filmu sensacyjnego nawet po długich latach.
Jeśli masz czas i ochotę na niezobowiązującą intelektualnie rozrywkę — polecam. 🙂
W przeciwnym razie — raczej zrezygnuj i sobie daruj.
Zimy jeszcze będą…
Na-fali-Kathryn-Biegelow-recenzja-filmu

Dodaj komentarz