Luty 2006 r. W warszawskiej Fabryce Trzciny swój pierwszy koncert w Polsce dała Susheela Raman, Brytyjka pochodzenia tamilskiego, bardzo popularyzowana przez Marcina Kydryńskiego oraz Radio PiN. Bilety na występ wschodzącej gwiazdy world music, kosztujące niemało (80zł miejsca siedzące i 50zł stojące) rozeszły się w 2 tygodnie. Sama artystka tak szybką sprzedaż wejściówek komentowała Łukaszowi Kamińskiemu z „Gazety Wyborczej” tak: „Podejrzewam, że wynika to z ciekawości i jakiegoś głodu na coś nowego, czego wcześniej ludzie nie słyszeli”. To był bardzo intymny, nastrojowy koncert. Susheeli na scenie towarzyszył partner życiowy, a obecnie mąż, Sam Mills grający na gitarze oraz jeden z najlepszych tablistów na Wyspach Brytyjskich Aref Durvesh. To z pewnością było niesamowite przeżycie dla licznie zgromadzonej publiczności. Polska (oczywiście ta nie-mainstreamowa Polska!) pokochała Tamilkę łączącą funk, blues i jazz z klasyczną muzyką indyjską. Nie mogło być inaczej.
Susheela Raman urodziła się w londyńskiej dzielnicy Hendon, ale jej rodzice przybyli w połowie lat 60. XX w. nad Tamizę z południa Indii, z Tamilnadu. Kiedy dziewczynka miała 4 lata rodzina Ramanów przeprowadziła się do Australii. To właśnie w Sydney mała Susheela zaczynała swoją przygodę z klasyczną muzyką indyjską. Później była nastoletnia fascynacja funkiem, bluesem i jazzem, aż wreszcie 22-letnia Susheela Raman wybrała się w podróż do południowych Indii żeby zgłębić muzykę karnatacką, czyli de facto jeden z najstarszych systemów muzycznych na świecie.
W 1997 r. Susheela Raman powróciła do Anglii i dzięki pomocy producenta Sama Millsa (późniejszego męża artystki) nagrała swój pierwszy singiel „Real Sugar”, w którym gościnnie wystąpił zachodniobengalski wokalista Paban Das Baul. Nagranie przeszło zupełnie bez echa, podobnie jak gościnny udział Susheeli Raman na wydanej 2 lata później płycie „One and One is One” duetu Joi (bracia Farook Shamsher i Haroon Shamsher). Mimo tego Susheela Raman oraz wierzący w jej sukces Sam Mills nie zrazili się i za kolejne 2 lata, w 2001 r. światło dzienne ujrzała debiutancka płyta tamilskiej artystki z Londynu zatytułowana „Salt Rain”. Wydało ją niezależne nowojorskie studio Narada, jednakże przy wsparciu finansowym majorsa EMI. Album zawierał tradycyjne folkowe utwory tamilskie podane w jazzowym sosie. Część nagrań była utworami, które Susheela stworzyła jako nastolatka. „Salt Rain” nie osiągnął komercyjnego sukcesu, ale też i nie taka była jego rola. Płytę doceniono we Francji (29. miejsce w zestawieniu albumów). Na wyspach zaś Susheela Raman otrzymała nagrodę dla Najlepszego Debiutanta wg propagującej world music stacji BBC Radio 3.
2 lata później na rynku ukazał się kolejny krążek artystki z Hendon. Tym razem oprócz tradycyjnych utworów z południa Indii (m.in. „Manasuloni” czy „Dhamavati”) oraz coveru bollywoodzkiego przeboju z końca lat 50. XX w. „Ye Meera Diwanapan Hai” (oryginalnie śpiewał to Mukesh w filmie Bimala Roya pt. „Yahudi”) na płycie pojawiły się kompozycję takich powszechnie znanych gwiazd jak Mahmoud Ahmed czy Joan Armatrading.
Polacy poznali Susheelę Raman dzięki jej trzeciej płycie „Music for Crocodiles”. Tu także mieliśmy do czynienia z południowoindyjskimi klasykami („Sharavana”, „Meanwhile”), ale na albumie znalazła się także piosenka „The Same Song” nagrana pierwotnie na ścieżkę dźwiękową filmu Miry Nair „Imiennik” (premiera filmu nastąpiła jednak później niż wydanie płyty). Artystka z Hendon wykonała też ukłon w stronę francuskich fanów, jedną z piosenek („L’Âme Volatile”) nagrywając w języku Moliera.
Rok 2006 to nie tylko udany dla S. Raman koncert w warszawskiej Fabryce Trzciny, ale także pojawienie się godzinnego filmu dokumentalnego w reżyserii Brytyjczyka Marka Kidela zatytułowanego „Indian Journey”, którego bohaterką była właśnie córka imigrantów z Tamilnadu.
Kolejne 4 albumy, nagrane w latach 2007-2018 potwierdziły klasę Susheeli Raman. Przede wszystkim nie jest to muzyka dla każdego. To zdecydowanie nie mainstreem. Piosenek Tamilki z Londynu nie usłyszymy w polskich komercyjnych stacjach radiowych, ale gwoli przyzwoitości należy dodać, że i na Wyspach nie jest to artystka zbyt często „puszczana” w eterze. Niestety, już tak jest, że ta inteligentniejsza muzyka przynosi mniejsze profity finansowe, a jak wiadomo w radiostacjach na całym świecie rządzi pieniądz.
Susheela Raman powróciła do Polski po 3 latach. W marcu 2009 r. ponownie zawitała w warszawskiej Fabryce Trzciny. Tym razem oprócz życiowego partnera Sama Millsa towarzyszył jej na scenie także senegalski gitarzysta i wokalista Djanuno Dabo. Bilety, już znacznie droższe (do 135zł!) rozeszły się równie szybko, a sam koncert znów okazał się ucztą dla uszu. Czekamy zatem na trzecie odwiedziny, może podczas jednej z edycji Festiwalu Skrzyżowania Kultur? A póki co na dole dzisiejszego wpisu zamieszczam pochodzący z płyty „Salt Rain” utwór „Ganapati”.
Susheela Raman (tamil. சுசீலா ராமன்)
Ur. 21.07.1973 r. – Londyn, Anglia, Wielka Brytania.
Mąż: Sam Mills.
Wybrane płyty: „Salt Rain” (2001), „Love Trap” (2003), „Music for Crocodiles” (2005), „331⁄3” (2007), „Queen Between” (2014).
Ważniejsze utwory: „Real Sugar” z Pabanem Dasem Baulem (1997), „Salt Rain” (2001), „Ganapati” (2001), „The Same Song” (2005), „Tomorrow Never Knows” (2016).
Strona internetowa: TUTAJ