hm3Dosłownie kilka dni temu z ziemskim padołem rozstał się jeden z największych jazzmanów afrykańskich, Hugh Ramapolo Masakela, wybitny trębacz, mistrz gry na skrzydłówce i kornecie.
Moje pierwsze zderzenie z tym wykonawcą nastąpiło jakieś 15 lat temu. Skacząc po stacjach radiowych natrafiłem w końcu na Radio Jazz, a w nim na zapowiedź odtworzenia koncertu jazzowego. Niby zwykła sprawa, wiele radiostacji puszcza zapisy nagrań live, a już jazz w Radiu Jazz nikogo nie powinien dziwić. Mnie jednak zdumiało nieamerykańskie nazwisko wykonawcy oraz to, że występ odbył w 1965 r. w… Swazilandzie, czyli po naszemu w Suazi, malutkim, zapyziałym kraiku wbitym w rasistowską wówczas Republikę Południowej Afryki. Wcisnąłem więc przycisk REC (zawsze miałem przygotowaną zawczasu czystą kasetę audio) i tak oto moje zbiory muzyczne powiększyły się o pierwszego artystę z Republiki Południowej Afryki.
Mniej więcej dziesięć lat później, gdy dobrze już poznałem twórczość Hugh Masekeli, artysta ten po raz pierwszy odwiedził Polskę. Wystąpił podczas 10. Festiwalu Skrzyżowanie Kultur w 2014 r. i oczywiście nie mogło mnie zabraknąć pośród publiczności. To był pierwszy dzień festiwalu. Najpierw na scenę wyszło dwóch skromnych Malgaszy: gitarzysta Claude Teta oraz wokalista Kira, którzy bardziej pasowaliby jednak do kameralnego klubu. Namiot festiwalowy FSK był zdecydowanie za duży, w stosunku do tego, co zaprezentowali. Po ok. kwadransie przerwy na scenie pojawił 75-letni Hugh Masekela, którego udanie wspomagała obiecująca piosenkarka młodego pokolenia, 26-letnia Nomfusi Gotyana. Co ciekawe, w tym samym 2014 r. Nomfusi (na co dzień nie używa nazwiska) zagrała w głośnym filmie „Mandela. Droga do wolności” samą Miriam Makebę, czyli pierwszą żonę Masekeli. Sam występ był dość udany, choć powiem szczerze, że od gwiazdy formatu Masekeli oczekiwałem czegoś, co wywołałoby u mnie efekt wow! Nie doczekałem się, choć trzeba przecież pamiętać o wieku artysty, za to Nomfusi bardzo zgrabnie zaśpiewała niegdysiejszy przebój Miriam Makeby, piosenkę „Pata Pata”. Jednak dopiero jakiś czas po zakończeniu FSK zrozumiałem dlaczego Hugh Masekela nie wystąpił solo. Przecież na dobrą sprawę Masekela wykonywał jazz. OK, często z elementami lokalnego południowoafrykańskiego folkloru (taka mieszanka nosi nawet nazwę: mbaqanga), ale jednak 90% twórczości artysty z miasta Witbank to był właśnie jazz. A Festiwal Skrzyżowanie Kultur nie jest imprezą jazzową, i dlatego pomysł ze śpiewającą Nomfusi uważam za bardzo dobre posunięcie.
Wracając do Masekeli i jego pierwszej żony, najsłynniejszej afrykańskiej piosenkarki wszech czasów, Miriam Makeby, to właśnie ten duet w 1977 r, nagrał protest song „Soweto Blues”. Stało się to tuż po tym, gdy rasistowska policja zakatowała ok. 700 ludzi w czasie protestu uczniów w Soweto. Właśnie o tym opowiadał „Soweto Blues”. Utwór ten zamieszczam na dole wpisu. 10 lat później, gdy sytuacja w RPA nie poprawiała się, Hugh Masekela nagrał kawałek „Bring Him Back Home” poświęcony Nelsonowi Mandeli, który od ćwierćwiecza przebywał w więzieniu na Robben Island. Mandela był zresztą wielkim fanem twórczości Masekeli. Sam utwór oczywiście został zakazany przez białe władze, i dopiero trzy lata później, już po upadku apartheidu, muzyk z Witbank mógł go publicznie wykonywać. Od tego czasu praktycznie nie było koncertu Hugh Masekeli bez zagrania „Bring Him Back Home”. Również i w 2014 w Warszawie wybrzmiał ten protest song.
Oprócz działalności muzycznej oraz aktywnej walki z rasizmem Hugh Masekela udzielał się także na gruncie społecznym. Był np. członkiem założonej przez modelkę Topaz Page-Green organizacji The Lunchbox Fund zajmującej się organizowaniem drugich śniadań dla młodzieży szkolnej w Soweto. A trzeba dodać, że problem był, i niestety dalej jest, palący. 65% dzieci w RPA żyje poniżej granicy ubóstwa, zaś 19% południowoafrykańskich maluchów to sieroty, głównie na skutek śmierci swoich rodziców na AIDS.
Jak więc widać, Hugh Masekela, czy po prostu Brother Hugh, jak go nazywali czarni współrodacy, był bojownikiem o prawa człowieka, społecznikiem, a przede wszystkim świetnym muzykiem. W 2006 r. prof. Michael A. Gomez z Uniwersytetu Nowojorskiego nazwał Masekelę „Ojcem południowoafrykańskiego jazzu” i trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Republika Południowej Afryki właśnie straciła jednego ze swoich ojców, ale została z nami jego twórczość.

Hugh Masekela
Pełne nazwisko: Hugh Ramapolo Masekela
Ur. 04.04.1939 r. – Witbank, Południowy Transwal, Związek Południowej Afryki (obecnie Mpumalanga, RPA).
Zm. 23.01.2018 r. – Johannesburg, RPA.
Czterokrotnie żonaty: 1. Miriam Makeba (1964-1966, rozwód); 2. Chris Calloway (rozwód); 3. Jabu Mbatha (rozwód) 4. Elinam Cofie (1999-2013, rozwód); posiadał także syna Selemę „Sala” Mabenę (ur. 28.08.1971) ze związku z Jessie Marie Lapierre oraz córkę Pulę Twalę ze związku z Motshidisi Jennifer Ndamse.
Wybrane płyty: „Trumpet Africaine” (1962), „Grrr” (1966), „Masekela” (1969), „Hope” (1994), „Jabulani” (2012).
Ważniejsze utwory: „The Click Song” (1962), „Grazing in the Grass” (1968), „Soweto Blues” z Miriam Makebą (1977), „Don’t Go Lose It Baby” (1984), „Bring Him Back Home” (1987).
Strona internetowa: http://hughmasekela.co.za

Dodaj komentarz