Współczesna muzyka rozrywkowa zna trzech muszkieterów z Jamajki. Muszkieterów spod znaku ciętego słowa, flowu i riddimu. W dodatku cała trójka posiada pseudonimy zaczynające się na literę B. To Beenie Man, Buju Banton i Bounty Killer. Arystokracja muzyki dancehallowej. O Beenie Manie pisałem w jednym z poprzednich odcinków „Muzyki world od A do Z”, dziś pora na Buju Bantona.
W przeciwieństwie do Beenie Mana Buju Banton urodził się w slumsach Kingston. Miał aż piętnaścioro rodzeństwa, lecz po szybkiej śmierci swego brata był jedynym chłopcem na 13 dziewczynek. Jego prawdziwe nazwisko to Mark Anthony Myrie, ale już we wczesnym dzieciństwie wołano na niego Buju, co w miejscowym slangu znaczyło po prostu pulpeta.
Natomiast słowo „banton” oznacza na Jamajce szanowanego opowiadacza, coś w rodzaju afrykańskiego griota. Młody Myrie przyjął przydomek Banton także na cześć artysty reggae Burro Bantona.
Buju Banton zadebiutował albumem „Stamina Daddy” w 1992 r. Miał wtedy 19 lat, a jego teksty były mocno seksistowskie, jak zresztą niemal cały ragamuffin.
Tak jak przedstawiany przeze mnie wcześniej Beenie Man także Buju był oskarżony o homofobię, i były to oskarżenia mocniejsze niż w przypadku kolegi po fachu. W nagraniu z lat młodzieńczych, „Boom Bye Bye”, melodeklamował wprost nt. „strzelania w głowę pedałom”. Jednak te oskarżenia środowisk LGBT pojawiły się znacznie później. Ba, w wielu klubach gejowskich Europy i Stanów grano wspomniany kawałek, zupełnie nie rozumiejąc słów.
Kolejne dwie płyty nagrane po „Stamina Daddy” także były utrzymane w podobnym tonie do tego, co zawierał debiut. To wtedy powstał najbardziej rozpoznawalny dzisiaj kawałek Bantona – utwór „Champion”. Dopiero śmierć bliskiego przyjaciela artysty, Garnetta Silka, który zginął zastrzelony na ulicy, spowodowała u Buju Bantona zwrócenie się w kierunku Ruchu Rastafari. Przemianę tę potwierdził nagrany w 1995 r. album ” 'Til Shiloh”, zdaniem wielu najlepszy w karierze artysty. Z kolei na płycie „Unchained Spirit” z 2000 r. pojawiły się inne gwiazdy jamajskiej muzyki: Stephen Marley (prywatnie przyjaciel Bantona), Luciano i Beres Hammond.
W 2007 r. Buju Banton był, obok grupy Third World i wspomnianego już Beresa Hammonda, jedną z gwiazd ceremonii otwarcia II rundy Pucharu Świata w Krykiecie.
Pod koniec 2009 r. artysta został aresztowany w swoim domu na Florydzie, gdzie mieszkał, pod zarzutem posiadania i chęci sprzedaży 5 kilogramów kokainy. Nie pomogli świetni adwokaci (m.in. młody, zdolny David Oscar Markus) i zapewnienia artysty o swojej niewinności. Wprawdzie kaucję za Bantona wpłacił syn Boba Marleya, Stephen, i dzięki temu gwiazdor dancehallu mógł opuścić areszt, ale półtora roku później zapadł wyrok: 10 lat i 1 miesiąc pozbawienia wolności. Jeśli nie zajdą nadspodziewane okoliczności to pan Myrie opuści federalny zakład karny nie wcześniej niż na początku 2019 r.
Zaledwie pół roku przed aresztowaniem Buju Banton wystąpił na jedynym do tej pory koncercie w Polsce. W lipcu 2009 r. uświetnił swą obecnością Festiwal ReggaeLand w Płocku. W momencie opuszczenia więzienia artysta będzie miał 46 lat. Dla wykonawcy jamajskiego to żaden wiek, więc miejmy nadzieję, że Buju Bantona usłyszy tym razem np. Warszawa.
A póki na końcu wpisu zamieszczam oczywiście kawałek „Champion”, nie ukrywając przy tym, że jest to jeden z moich ulubionych utworów dancehallowych, jakie znam, zwłaszcza w tej wersji.
Buju Banton
Prawdziwe nazwisko: Mark Anthony Myrie
Ur. 15.07.1973 r. – Kingston, Jamajka.
Żona: Lorna Strachan (1991-VII 2009, rozwód), 5 dzieci, w tym syn Mark; artysta ma także około 10 dzieci ze związków z innymi kobietami.
Wybrane płyty: „Stamina Daddy” (1992), „Voice of Jamaica” (1993), ” 'Til Shiloh” (1995), „Unchained Spirit” (2000), „Before the Down” (2010).
Ważniejsze utwory: „Boom Bye Bye” (pierwsze nagranie: 1988), „Make My Day” (1993), „Champion” (1995), „Untold Stories” (1995), „Driver A” (2007).
Strona internetowa: http://gargamelsounds.com