Jak daleko posuniesz się, by ocalić życie osoby, którą kochasz?
Co  jesteś w stanie zrobić, gdy masz na to zaledwie 20 minut?

O 11:40 dzwoni telefon w mieszkaniu Loli. Jej chłopak, Manni, kurier handlarza brylantami, dzwoni z budki, by poinformować ją, że za dwadzieścia minut zginie. Przez nią, gdyż nie dotarła ona wcześniej w umówione miejsce, a on stracił torbę z tysiącem marek. Szef bez wątpienia go zabije. Jedyną alternatywą wydaje się chłopakowi napad na pobliski market. Przerażona Lola błaga, by poczekał. Obiecuje, że coś wymyśli, że zjawi się na miejscu, nim stanie się cokolwiek złego. Tylko czy zdąży?
I czy ktokolwiek zgodzi się jej pomóc? Tak zaczyna się szaleńczy bieg ulicami Berlina. Bieg, który wpływać ma nie tylko na losy Loli i Manniego, lecz również każdej osoby, jaką dziewczyna mija po drodze.

Mimo starań Lola się spóźnia… Pierwszy wyścig z przeznaczeniem kończy się tragedią.
Czy to na pewno koniec?

Jak w grze komputerowej wracamy znów do miejsca, z którego startowaliśmy. By obserwować drugi bieg Loli. W dwadzieścia minut później jeszcze jeden, ten ostatni…

Nie chcę zdradzać szczegółów, opowiadać dokładnie, co i kiedy się zdarzy. Kto obejrzy, ten będzie wiedział. Powiem tylko, że „Biegnij, Lola, biegnij” to jeden z moich ulubionych filmów. Widziałam go kilkakrotnie, lubię do niego co jakiś czas wracać. Ogromnie ciężko jest zaliczyć go do któregokolwiek z gatunków filmowych, zaś mnie osobiście najbardziej kojarzy się z grą komputerową o wartkiej, sensacyjnej akcji.
Główna postać ma zadanie do wykonania, a jedyną mocą, jaka ją „podkręca” jest miłość. Całości dopełnia dynamiczna, elektroniczna muzyka.

Na początku filmu padają znamienne słowa: „Piłka jest okrągła. Mecz trwa dziewięćdziesiąt minut. To są fakty. Cała reszta jest teorią”.
W ciągu każdej minuty szaleńczego biegu liczy się każde słowo, jakie padnie, każdy wykonany gest – zmieniają one bowiem dalsze losy bohaterów (efekt motyla).

Lola wyciąga wnioski z kolejnych biegów, dokonuje odmiennych wyborów, zastanawia się („Co mogę zmienić? No, co?” – w trakcie trzeciego biegu pyta w myślach jakąś siłę wyższą, prosząc o wskazówkę), dzięki czemu wreszcie odnosi sukces.

Grana przez Frankę Potente Lola – w glanach, seledynowych spodniach i o wściekle czerwonej czuprynie – nie daje o sobie łatwo zapomnieć. Jest ekscentryczna, zdeterminowana i – gdy chodzi o kogoś, kogo kocha – nie zna lęku. Zaczynam się zastanawiać, czy to nie przypadkiem przez sentyment do Loli kilkanaście lat temu po raz pierwszy ufarbowałam włosy na czerwono… 😉 To najbardziej wyrazista postać w filmie, ale są tam i inne, także godne uwagi, jak choćby i Niewidoma Kobieta, którą spotyka Manni (gra ją matka Moritza Bleubtrau, odtwarzającego rolę Manniego )

Kończąc mój wywód (nie ma to jak zadebiutować, zanudzając czytelnika na śmierć) napiszę krótko i wyraźnie: WARTO.

Pozdrawiam. 🙂

 Ikona wpisu pochodzi ze stony: http://moviemarker.co.uk/?tag=run-lola-run

Biegnij Lola biegnij

 

Dodaj komentarz