Mająca swoją premierę w 2013 roku „Iluzja” Louis’a Leterriera była z pewnością dość dużym powiewem świeżości na rynku kinowych nowości. W końcu nie można było jej odmówić luzu, ciekawych bohaterów oraz dobrze poprowadzonego, intrygującego wątku głównego. Nie zaskakuje więc fakt, że przychylnie przyjęta przez szerokie grono odbiorców produkcja, szybko doczekała się kontynuacji. Zapowiedzi sequela o charyzmatycznym tytule Iluzja 2 może nie elektryzowały i nie rozbudzały jakichś szczególnych oczekiwań, ale sukces poprzedniczki stawiał go w uprzywilejowanej pozycji względem wysypu letnich blockbusterów lipca. Niestety, były to bardziej naiwne nadzieje niepoprawnie optymistycznego widza, niż trzeźwa ocena rzeczywistości. Bo choć jako rozrywka Iluzja 2 spisuje się nieźle, to jako opowiedziana historia, wypada jak całkowite przeciwieństwo poprzedniczki.
A skoro już mówimy o opowiedzianej historii, to zatrzymajmy się chwilę na fabule. Głównymi bohaterami „dwójki” są oczywiście członkowie grupy magików o złowieszczej nazwie Czterej Jeźdźcy. Ci, choć ich nazwa na to nie wskazuje, wcale nie przynoszą wojny, głodu, zarazy i śmierci. Są raczej mnogą interpretacją legendarnego Robin Hooda. Utalentowani iluzjoniści specjalizują się w okradaniu obrzydliwie bogatych osobników i ku uciesze licznej widowni, ośmieszaniu tychże i odkrywaniu ich szemranych, nieuczciwych biznesów. To też ma miejsce i tym razem, gdzie przy okazji premiery urządzeń będących ukrytym zamachem na prywatność populacji całego globu, Czterej Jeźdźcy urządzili sobie kolejne barwne przedstawienie przy użyciu swoich nietuzinkowych zdolności. Szybko jednak drapieżnik stał się ofiarą, a wszystko za sprawą starego wroga grupy, który postanowił użyć ich jako narzędzia w załatwieniu swoich własnych interesów, pokonując przy tym bohaterów ich własną bronią – iluzją.
Obsada Iluzji 2 względem poprzedniczki nie wiele się zmieniła. No, może poza zamianą Isly Fisher na Lizzy Caplan, ale bądźmy szczerzy, to raczej zmiana in plus. Na ekranie dalej mogliśmy zobaczyć tych samych bohaterów, ba, niektórych nawet w podwójnych rolach. Tak było w przypadku bohatera granego Woody’ego Harrlesona, który za sprawą pojawienia się w fabule jego brata bliźniaka, z pewnością miał podwójną zabawę na planie filmowym i mógł pokazać większy wachlarz swoich niewątpliwie sporych aktorskich umiejętności. Trzeba jednak otwarcie przyznać, że widząc obsadę, w której figurują takie nazwiska jak Ruffalo, Eisenberg (nie ta wersja z BvS), Cain czy Freeman, mamy prawo oczekiwać więcej. Tak naprawdę jedyną osobą po której było widać, że stara się wykrzesać z tego filmu ile się da, był Harry Potter… wróć… Daniel Radcliffe, który w roli socjopatycznego czarnego charakteru spisał się nadzwyczaj solidnie. No cóż, tak to jest, kiedy tak bardzo chce się zerwać z przylepioną łatką aktora jednego filmu, a raczej serii filmów… Reszta niestety zrównuje się z ogólnie średnim poziomem całego widowiska. I choć nikt nie rozczarował tak, żeby przysłowiowo wieszać na nim psy, to poza pochwaloną przeze mnie dwójką nikt nie zagrał tak, aby jakkolwiek zapaść w pamięć odbiorcy. Ot tak zagrali, pobawili się i zainkasowali okrągłą sumkę… no ale taki mamy klimat.
Wiele Iluzji 2 jestem w stanie wybaczyć. Zmianę reżysera, marketingowo podyktowaną zmianą scenerii i daleką podróżą do Chin, upychaniem na siłę bohaterów azjatyckiego kina akcji, nawet to dość leniwe podejście aktorów, spoko, to wszystko jakoś bym przełknął, gdyby nie jedno… głupota. Tego bowiem znieść absolutnie nie mogę.
Przekombinowany i chaotyczny – to są dwa epitety, które chyba najczęściej przewijają się przy okazji licznych opinii i recenzji Iluzji 2. Podpisuje się pod nimi obiema rękami. Podczas gdy największym atutem „jedynki” było to, że autentycznie zaskakiwała plącząc całą historię, a później umiejętnie łącząc trybiki budujące fabułę, wyjaśniała cały mechanizm i źródło rozgardiaszu widzowi. Umiała sprawić, że pogubiony widz, w pewnym momencie mógł triumfalnie krzyknąć „a więc tak to było!”, a przy tym wszystko trzymało się kupy i było wystarczająco przekonujące dla niemal każdego odbiorcy. Przy okazji fabuły sequela trafniejsze byłoby określenie – grubymi nićmi szyte. Taki bowiem jest scenariusz. No ale jak może być inaczej, gdy bohaterowie magicznie się teleportują, a ich sztuczki albo nie zaskakują, albo ocierają się o granicę absurdu. Jako rozrywka, owszem, spisują się nieźle, ale tylko i wyłącznie przy dwugodzinnym wyłączeniu logiki i odrzuceniu porządku przyczynowo – skutkowego.
Koniec końców Iluzja 2 jest niczym lekko upośledzony brat bliźniak Woody’ego Harrlesona w filmie. No ale jak może być inaczej, skoro już wystarczająco zły i gorszący jest sam fakt, że jako sequel Iluzja 2 stara się być kopią poprzedniczki. Jeszcze gorsze jest natomiast to, że jest ona kopią nieudaną.
Za seans serdecznie dziękuję:
Źródło zdjęć: imbd