Michał Witkowski w wywiadzie przeprowadzonym na potrzeby programu XIĘGARNIA  wygłosił tezę, że polska powieść kryminalna
przejęła funkcję literatury obyczajowej. O słuszności tego twierdzenia można dyskutować stawiając jednocześnie pytanie, co w takim razie stało się z klasyczną, dobrze skonstruowaną powieścią obyczajową? O to właśnie zapytał (w tym samym programie) Zygmunt Miłoszewski – autor poczytnych kryminałów  z prokuratorem Teodorem Szackim w roli głównej. Bohater ten powrócił w najnowszej powieści
Miłoszewskiego Gniew.

    I tu dochodzimy do meritum sprawy. Czy powieść kryminalna może być również obnoszona jak lustro po gościńcu? A dlaczego nie może? Czy nie porusza ważnych i ważkich problemów? Oczywiście w najnowszej książce o  Szackim znaczącą rolę odgrywa intryga kryminalna,
skądinąd świetnie wymyślona, skonstruowana i przeprowadzona. Jednak na plan pierwszy wysuwa się kwestia przemocy domowej, a więc
temat stricte związany ze sferą społeczną i obyczajową.

      Otóż, na co uwagą zwraca sam autor, przemoc domowa wobec kobiet wydaje się domeną rodzin patologicznych, najczęściej zamieszkujących wsie, małe miasteczka lub dzielnice biedy dużych aglomeracji. Okazuje się, że nic bardziej mylnego. W bardzo dużym stopniu
doświadczają jej kobiety (przemoc wobec mężczyzn jest również zjawiskiem przybierającym na sile – jednak książka traktuje wyłącznie
o przemocy wobec kobiet) żyjące u boku wykształconych, dobrze sytuowanych i na pierwszy rzut oka nader szarmanckich oraz ujmujących mężczyzn. Każda z nich zostaje ze swoim problemem sama. Nie zgłasza sprawy policji, czy prokuraturze. Rodzi się pytanie – dlaczego?
Odpowiedź jest tyleż prosta, co trudna do zaakceptowania…bo brudy pierze się w czterech ścianach, bo wstyd, bo powiedzą, że zasłużyła prowokując męża, bo Kościół stoi na straży świętości i nierozerwalności sakramentu małżeństwa. Powodów jest wiele. Ale niezależnie od
tego, czy to strach, czy też próba racjonalizowania przemocy, faktem niezaprzeczalnym jest, że problem ten narasta wywołują gniew
i frustrację nie tylko samych ofiar.  Stąd właśnie tytuł powieści. Gniew  na świat, w którym pełno jest przemocy, gniew na nieudolność
organów ścigania, gniew na milczące przyzwolenie społeczeństwa – w tym rodziny i sąsiadów (brak jakiekolwiek reakcji jest bowiem milczącym przyzwoleniem), wreszcie gniew na samego siebie  za popełnione z powodu lenistwa czy zaniedbania błędy, które ostatecznie prowadzą do tragedii.

        Powiedzmy szczerze, prokurator Teodor Szacki jest nie tylko skrajnym służbistą, ale także sztandarowym przykładem człowieka,
o którym mówi się, że połknął kij (Ignacy Karpowicz nazywa to syndromem szyszki w dupie). Jego pedanteria jest wręcz chorobliwa,
a znużenie i rozczarowanie życiem niejako ją pogłębia (jest swego rodzaju formą kompensacji – Szacki nie jest dobrym ojcem, nie był dobrym mężem, ale jest perfekcjonistą w swoim fachu – nad tym, co robi w pracy może sprawować pełną kontrolę, oczywiście tylko do czasu). Być może dlatego bohater zrzęda budzi moją szczerą sympatię – wiem jak piekielnie trudne jest życie perfekcjonisty i pedanta, który musi
panować nad wszystkim, ponieważ w innym wypadku ma poczucie utraty kontroli nad całym życiem. Relacje Szackiego z córką i obecną partnerką pozostawiają wiele do życzenia, nie wspominając już o szefowej, która stara się doprowadzić go do szewskiej pasji wszystkimi znanymi jej metodami (po te nieznane też chętnie by sięgnęła).

     Czyli mamy wszystko to, do czego przywykliśmy  w poprzednich powieściach tej serii: rozsypujące się relacje międzyludzkie, zbrodnię,
szerokie tło obyczajowe, cięte riposty Szackiego i zaskakujące zakończenie.

     Kiedy Prus napisał Lalkę na jego głowę posypały się gromy za to, że w epilogu nie dopowiedział losu wszystkich postaci i nie udzielił jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o losy Wokulskiego (zginął w ruinach zamku z Zasławiu, czy wyjechał do Paryża). W przypadku Miłoszewskiego jest podobnie – już pojawiają się głosy, że zakończenie powieści jest nijakie, że był tak znudzony Szackim, że nie zdobył się na żadne
naprawdę interesujące zakończenie. Ale czy wszystko musi być jasne i dopowiedziane? Nie musi. Zakończenie powieści Gniew jest zakończeniem otwartym. Prawda, Szacki jest skończony jako prokurator, ale przecież jego życie się nie kończy. Znika. Skrajny w swym umiłowaniu
mechanizmów prawa człowiek najpierw posuwa się do zbrodni, a następnie ucieka. Dokąd? Co się z nim stanie? To już sprawa wyobraźni
każdego z czytelników. Choć, nie oszukujmy się, każdy z nas chciałby, aby Szacki powrócił. Miłoszewski zarzeka się, że nie ma o tym mowy.
Ale czy można być czegokolwiek pewnym?…

Dodaj komentarz