„Zastanawiasz się czasami, gdzie jest twoje miejsce? Jak gdyby los popełnił błąd i rzucił cię tam, gdzie nie powinno cię być?”

Allen Zadoff to amerykański autor piszący powieści młodzieżowe. Debiutował w 2009 roku książką „Food, Girls, and Other Things I Can’t Have”, ale najbardziej znany jest z serii „Nieznany zabójca”, której trzeci tom ukaże się za granicą w czerwcu 2015 roku.

Miły i sympatyczny nastolatek, który trzyma się na dystans od rówieśników. Z resztą po co ma nawiązywać bliskie kontakty, jeśli niedługo potem znika bezpowrotnie, pozostawiając za sobą zagadkę nierozwiązanej śmierci „naturalnej”… Chłopak nikt. Marionetka, a raczej narzędzie w rękach rządu, który wykonuje każdą misję perfekcyjnie, szybko i bez świadków. Nie ma własnego życia, liczą się dla niego tylko zadania… do czasu aż jego kolejnym celem nie staje się ważna osobistość, do której musi dojść przez córkę. Pojawia się ONA i miesza w jego systemie postrzegania świata. Czy da się jednak zmanipulować? Czy okażę swą perfekcję i lojalność?

„Jesteśmy więźniami życia, którego nie wybieraliśmy.”

Zastanawialiście się kiedyś nad swoim dotychczasowym życiem? Co przez te wszystkie lata zrobiliście, czym zasłużyliście się na zapamiętanie? A może jesteście nikim? Bezwartościową/wym dziewczyną/chłopakiem, nie mającą/cym celu w życiu, jakichkolwiek emocji czy uczuć?
Nie jest z Wami wtedy za dobrze, bo jesteście tylko nic nie wartą maszyną, którą każdy może wykorzystać na swoją korzyść.

Fabuła tej powieści na pierwszy rzut oka może wydawać się banalna i schematyczna – w końcu mamy chłopaka „narzędzie” i nagle ni stąd ni zowąd pojawia się dziewczyna… I już znamy zakończenie tej powieści… Nic bardziej mylnego! Autor miał ciekawy pomysł, który dobrze wykorzystał. Nie wzorował się na schemacie młodzieżówek czy fantastyki – obrał własny kierunek i użył własnej wyobraźni, co jest oczywiście na plus. Dzięki temu czytelnik jest zupełnie zdziwiony i zaskoczony – w pozytywnym sensie oczywiście.

Lekturę czyta się bardzo szybko, głównie przez lekki i przyjemny dla oka język. Jest to typowo młodzieżowy styl pisania, każdy więc powinien odnaleźć się w powieści bez problemu. A dzięki szybkiej, pełnej tajemnic oraz zagadek akcji historię kończymy czytać w mig.

„Nie trzeba być Bogiem, żeby decydować, gdzie i kiedy. Wystarczy zacząć działać i być gotowym zmierzyć się z konsekwencjami.”

Przenosimy się do świata chłopaka, który jest jak robot – otrzymuje zadanie, dąży do jego zrealizowania i tak w kółko – lecz pod wpływem czynników z zewnątrz zaczyna myśleć, snuje przypuszczenia, budzi zamknięte emocje. Dzięki temu zabiegowi główny bohater jest ciekawą postacią, którą odkrywamy z każdą kartą powieści. Fakt – czasami jego zakłopotanie i brak wiedzy co się z nim dzieje może drażnić, ale pomimo tego jest postacią, którą da się polubić. Jego umiejętności budzą w nas respekt i myśl, że bynajmniej jego celem nie chcielibyśmy być.
ONA, czyli Samara to też nietuzinkowa postać, która na pierwszy rzut oka może wydawać nam się płaska i infantylna – ale to tylko pozory. Niejednokrotnie mnie zaskoczyła, a zwłaszcza pod koniec powieści pokazała, że nie jest tylko wygadaną córką „szychy”.

Co jest godne wielkiej pochwały – a no szok po skończeniu lektury! Może po opisie wam się wydawać, że książka jest z gatunku fantastyki albo i nawet paranormal romansu… Kolejny błędny wniosek! Nie ma tu ani grama nadprzyrodzonego świata! Nie jest to również kolejna powieść młodzieżowa z romansem na pierwszym planie. Powiedziałabym nawet, że w ogóle go tu nie ma… no ale ciutkę można wychwycić.

„Ja żyję w grze wideo, ci ludzie w prawdziwym świecie.”

Z pewnością jest to powieść, która totalnie zaskoczyła mnie swym wnętrzem. Gdy czytałam jej zapowiedź w głowie miałam zupełnie inny obraz, do tego, który pojawił się w pozycji. Oczywiście jest to duży plus. Druga pochwała należy się autorowi za stworzenie czegoś innego niż typowa młodzieżówa z „nalewką miłości” w prezencie.
Jest jednak mała uwaga do której muszę się przyczepić. Troszkę denerwowało mnie rozpoczynanie się kolejnego rozdziału tak jakby tytułem, który był zdaniem lub fragmentem rozmowy opisu rozpoczynający kolejny rozdział. Do końca powieści nie umiałam się do tego przyzwyczaić, że pół zdania miałam na górze, a jego dokończenie już trochę niżej. Jakby na siłę zrobiono te tytuły rozdziałów… a przecież mógł być tylko zwykły numer bez żadnego „tytułu”. Ale to taki malutenieczki minusik.

W ostatecznym rozrachunku pozycja bardzo mi się podobała za ten motyw chłopaka, który nagle z nikogo otwiera swój „kokon” emocji i powoli zaczyna się z nimi zapoznawać, dostrzegać pewne fakty, które do tej pory były dla niego niczym innym jak zadaniem.
I choć czasem za dużo tu rozmyślań i zagubień, miło spędzamy czas z lekturą.

Lekka i nieschematyczna powieść młodzieżowa, mająca w sobie to coś, co zachęca czytelnika do jej przeczytania i sięgnięcia po kolejne części. No i jest zarówno dla chłopaków jak i dziewczyn, co nie zdarza się tak często. Zachęcam w zimowe wieczory zapoznać się z nią.
Może i fenomenalna nie jest, ale dobra na pewno.

Mirror of soul

Dodaj komentarz