Coś w tym jest, że brytyjskie thrillery wnoszą powiew świeżości w tradycję
literatury z dreszczykiem.

 

Doskonałe powieści Petera Maya czy dopracowane narracje Petera Jamesa detronizują schematyczne, często propagujące łatwą i niewymagającą rozrywkę amerykańskie półprodukty. Autor „Domku dla lalek” wpisał się w świadomość fanów gatunku dzięki świetnej serii
„Dochodzenie”, niemniej najnowsza powieść potwierdza jego umiejętność pozyskiwania czytelników za pomocą misternie skonstruowanej fabuły i rozbudowanego, fikcyjnego tła.

Stare powiedzenie w tej branży mówi: pisz o tym, co znasz. Nigdy się go nie trzymałem. Lubię zgłębiać obce, nieznane terytoria.
Osadzać akcję w miejscach, które na początku ledwo co rozumiem. Dlaczego? Ponieważ niewiedza prowadzi do ciężkiej pracy, a praca prowadzi do lepszego pisania
– tak w wywiadzie Hewson tłumaczył autorski pomysł, by swoje narracje wtapiać w miejskie realia (stolice
największych państw Europy). Tym razem autor „Cmentarza tajemnic” zabiera nas w podróż po pięknym, acz mrocznym i niebezpiecznym Amsterdamie.

Typowo jednostkowy dramat ojca, zmagającego się z traumą po tajemniczym zaginięciu nastoletniej córki, zostaje wpisany
w szeroką panoramę społeczną holenderskiej stolicy.
„Domek dla lalek” nie jest bowiem typową powieścią zorientowaną na problem zbrodni i mordercy; to narracja spod znaku miejskich opowieści (na rodzimym podwórku reprezentuje ją choćby proza Krajewskiego),
soczewkująca brud podziemia, moralną zgniliznę i współczesne paranoje. Gdyby wyciąć wątek kryminalny, „Domek dla lalek” wciąż
będzie bardzo dobrze skrojonym projektem literackim, w którym społeczne rozwarstwienie warunkuje byt gangsterskiego światka, a narkotykowa turystyka i rozwój interesów związanych z prostytucją to tryby potężnej, miejskiej maszynerii.
Hewson sprytnie miksuje wątki, płynnie przechodzi z sal amsterdamskiego muzeum i policyjnych komisariatów do śmierdzących nor i obskurnych burdeli.
Pośród tego przestępczego uniwersum przemykają jednak ci właściwi bohaterowi wraz ze swoimi sekretami i osobistymi dramatami.

Kryminalną intrygę Hewson oparł na tajemniczym zaginięciu pary nastolatek – córki lokalnego detektywa oraz potomkini prominentnego
polityka. Kidnaper pozostaje nieuchwytny, śledczy Pieter Vos popada w podsycany marihuaną obłęd, a Wim Prins bez reszty poświęca się partyjnym rozgrywkom. Czy w gąszczu przypadkowych zbiegów okoliczności, nieoczekiwanych wypadków i brawurowych zwrotów akcji znajdzie się miejsce na próbę oswojenia się ze stratą, zwyczajną ludzką wrażliwość oraz ufność w drugiego człowieka?
Wbrew pozorom tak. Hewson dużo miejsca poświęca psychologizmowi postaci, dzięki czemu powieść zyskuje na głębi i detonuje bombę emocji. „Domek dla lalek” to historia z refleksją w tle. Ile jesteśmy w stanie poświęcić, by ratować bliską nam osobę i czy odpowiedzialność za najbliższych to zawsze synonim własnej wiarygodności? Sekrety skrywane za pozornie trwałą fasadą, jakiej wymagają role społeczne pełnione przez bohaterów, doprowadzają do zawikłania śledztwa i do wielu tragicznych w skutkach wyborów.

Relacje pary holenderskich śledczych – Pietera Vosa i Laury Bakker – przypominają te, które łączą Lincolna Rhyme’a i Amelię Sasch
z „Kolekcjonera kości” Deavera. W doświadczonym detektywie początkująca policjantka z prowincji znajduje sprzymierzeńca i nauczyciela. Vos to stargany przez osobiste przejścia wrak człowieka, Laura Bakker zaś dzięki swojej energii, bezpretensjonalności i zaangażowaniu
w śledztwo wtłacza w Vosa nowe siły, dzięki czemu zagmatwana z pozoru sprawa doczekuje się dość szybkiego rozwiązania.
Bez wątpienia portret policyjnych partnerów to niekwestionowany atut powieści Brytyjczyka. Nie tylko oni cechują się precyzyjną kreską charakterologiczną. „Domek dla lalek” zaludniony jest bowiem szeregiem równorzędnych sobie pod względem ważności dla fabuły bohaterów – wśród nich są holenderscy policjanci, mafijni bossowie, małżeństwo Prinsów, podejrzani bywalcy coffee shopów
i właścicielki domów publicznych.

Trudno cokolwiek zarzucić najświeższej narracji Davida Hewsona. Może podobać się w niej to, że autor nie zarzucił opisowości, szerokiej panoramy i skomplikowania wątków na rzecz migawkowych rozdziałów i okrojonej do granic kryminalnej intrygi.
Wydaje się, że na rynku wydawniczym brakuje tego typu książek, książek, które w sposób naturalny ewoluują od popkulturowej otoczki
ku ambitniejszej treści, gdzie sensacyjna opowieść jest tylko pretekstem do ukazania problemów trawiących współczesne społeczeństwa.
Widać, że Hewson zdaje sobie sprawę z tego deficytu. I bardzo dobrze.

Domek Dla Lalek David Hewson Recenzja

 

Dodaj komentarz