„Mroczny zakątek” to kolejna książka Gillian Flynn pojawiająca się na rynku wydawniczym. Dla mnie to pierwsze spotkanie z tą pisarką.

„Klan Dayów mógł istnieć aż po dziś dzień.
Pech chciał, że syn rodu rudy świr Ben
Poprosił szatana o dar ciemnej mocy
I zarżnął rodzinę pewnej mroźnej nocy”

Oto fragment wstępu. Czy rzeczywiście ta szkolna rymowanka kryje w sobie prawdę? Z masakry ocalała najmłodsza z rodziny- Libby.
W noc, gdy doszło do morderstwa, miała siedem lat. Na podstawie zeznań Libby skazano jej brata Bena na dożywocie. Czy jej świadectwo można uważać za wiarygodne?
Od tamtych wydarzeń minęło sporo lat. Libby poznajemy, gdy liczy 31 wiosen. Sama gorzkimi słowami kreśli swoją charakterystykę i wcale nie wyłania się z niej postać pozytywna. To, że jest dziś taka, a nie inna, to nie tylko wina przeżytej tragedii. Przyczyniły się też do tego warunki, w jakich się wychowywała. Ojciec – agresywny pijak. Matka niewydolna wychowawczo, próbująca wszelkimi sposobami utrzymać chylącą się ku upadkowi farmę i borykająca się z ogromnymi problemami finansowymi. Wszyscy uważali, że to patologiczna rodzina.
Libby dziś także cierpi na brak pieniędzy i próbuje zdobyć je różnymi – nie zawsze uczciwimi – sposobami. Odnoszę wrażenie, że sama siebie nie lubi. I nagle pojawia się światełko w tunelu. Bohaterka dostaje list od niejakiego pana Lyle’a.
Tak zaczyna się jej przygoda z Klubem Kryminalnych Ciekawostek i tak-w związku z nim- zaczynają się rodzić wątpliwości co do winy brata. Zaczyna wracać myślami do tamtych wydarzeń, odwiedza Bena w więzieniu, kontaktuje się z ojcem i innymi osobami, które mogły cokolwiek wiedzieć, potwierdzić, dopowiedzieć odnośnie masakry. Okazuje się, że nic już nie jest takie pewne, jak się wydawało.
Czy śledczy rzeczywiście się pomylili?

Książkę czyta się bardzo szybko. Dzieje się tak dzięki językowi, jakim jest napisana i sprawnej narracji, która toczy się na dwóch płaszczyznach. Dziś przeplata się tu z wydarzeniami poprzedzającymi tamtą tragiczną noc, widzianymi oczami raz Bena, a raz matki.
Szczerze mówiąc książka bardziej przypomina mi powieść psychologiczną, niż thriller. Być może to zasługa bardzo dobrze zarysowanych portretów psychologicznych głównych postaci. Poznajemy ich przeżycia wewnętrzne, rozterki, niepokoje, dobre i złe emocje, motywy takich, a nie innych zachowań. New York Times Book Review stwierdził, że to „thriller, po którym będziesz mieć nerwy w strzępach”.
W moim przypadku książka nie zszarpała mi nerwów, bo nie czułam tu zbytniego napięcia, dreszczyku emocji.
Odkryta prawda jednak zaskakuje i to jedna z mocnych stron tej lektury, a także zachęta, aby sięgnąć po następną książkę tej autorki.

mroczny-zakatek-gillian-flynn-recenzja-ksiazki

Dodaj komentarz