W niedzielę pokazem amerykańsko-ruandyjskiego filmu „Neptune Frost” zakończyła się warszawska edycja 16. Festiwalu Filmów Afrykańskich AfryKamera.

Przez 10 dni w stołecznej Kinotece zaprezentowano 41 filmów fabularnych, dokumentalnych i krótkometrażowych. Jak to zwykle bywa przy tego typu imprezach nie obyło się bez drobnych kłopotów technicznych, typu źle puszczone napisy, ale całość wypadła bardzo dobrze, pokazując, że Przemysław Stępień i jego ekipa nie schodzą poniżej pewnego poziomu. A propos dyrektora artystycznego, to myślę, że we wspomnieniach widzów na długo pozostanie tegoroczne otwarcie festiwalu i autentyczne łzy P. Stępnia w momencie, gdy mówił o śmierci wielkiego przyjaciela AfryKamery, współzałożyciela firmy kosmetycznej Purite, Szymona Kaźmierczaka. Chiefowi AfryKamery towarzyszyła na scenie dziennikarka i reportażystka Magdalena „Maggie” Felis. I w jej przypadku nie tyle było ważne co mówi, choć oczywiście mówiła ciekawie i z sensem, a to jak wygląda, gdyż strój dla niej zaprojektowały Kenijki, uczennice szkoły Sewing Together Mai Kotali.

Tyle o otwarciu. Wszakże istotą każdej imprezy filmowej są właśnie produkcje filmowe, więc warto wymienić trzy najlepsze według mnie dzieła tegorocznego festiwalu.

Absolutną perełką 16. AfryKamery okazał się film uznanego reżysera czadyjskiego Mahamata-Saleha Harouna zatytułowany „Lingui”. To historia Aminy mieszkającej z nieślubną 15-letnią córką Marią i trudniącej się wyrobem koszyków z materiału pozyskiwanego ze zużytych opon samochodowych. Maria zachodzi w ciążę, a matka nie chcąc dla niej tego, przez co sama kiedyś przechodziła, próbuje znaleźć kogoś, kto pomógłby w nielegalnej w Czadzie aborcji. Oszczędny w formie obraz Harouna dodatkowo wzbogaca pokazanie codziennego życia w Ndżamenie, stolicy kraju. Do tego dochodzi bardzo dobra gra aktorska. W przypadku grającego sąsiada Brahima Youssoufa Djaoro nie jest to aż tak dziwne, bo występował on już w kilku produkcjach reżysera, ale odkryciem są praktycznie nieznane wcześniej Achouackh Abakar Souleymane (Amina) oraz Rihane Khalil Alio. Wisienką na torcie jest w dziele Harouna muzyka autorstwa Senegalczyka Wasisa Diopa. „Lingui” znalazło się pośród Oscarowych kandydatów na Najlepszy Film Międzynarodowy. Nie wiadomo czy wygra, natomiast na pewno warto zobaczyć tę produkcję.

Z trzech tytułów północnoafrykańskich tegorocznej AfryKamery („Arab Blues”, „Amira” i „Syn”) najlepiej wypadł ten ostatni. Dramat Tunezyjczyka Mehdiego Barsaouiego przedstawia dramat rodziców 11-letniego, oczekującego na operację przeszczepu wątroby Aziza (Youssef Khemiri), którzy muszą zmierzyć się z demonami przeszłości. Czy owa walka zbliży czy oddali Faresa (Sami Bouajila) i Meriem (Najla Ben Abdallah) trzeba przekonać się samemu, w każdym razie widzowie lubiący akcję rozgrywająca się na szpitalnych korytarzach będą usatysfakcjonowani.

Najlepszym krótkim metrażem tegorocznego przeglądu filmów afrykańskich był ugandyjski obraz „Niebo brzmi nudnie” z bardzo dobrymi rolami Daniela Omary (ojciec) i Nadii Aceng (córka). 6,5-letnia Aceng powoli umiera. Wie o tym jej ojciec. Mężczyzna walcząc ze łzami i przygnębieniem do samego końca próbuje uchylić nieba swojej księżniczce. Muszę przyznać, że dawno się tak nie wzruszyłem na filmie krótkometrażowym, zwłaszcza, że samemu posiadam córkę. Sporym plusem ugandyjskiej produkcji Patience Nitumwesigi jest także choreografia. Mieszkanie Aceng i jej taty jest tak przyjemnie kolorowe, że samemu chciałoby się tam zamieszkać.

Warszawa (i Wrocław) ma stacjonarną edycję AfryKamery za sobą. Natomiast w dniach 22.12.2021-01.01.2022 wybrane filmy afrykańskiego z tego roku i zeszłych lat będzie można obejrzeć na platformie mojeekino.pl.

(na zdjęciach: kadr z filmu „Lingui” oraz Magdalena „Maggie” Felis – zdj. prywatne)

Dodaj komentarz