Każde ryzyko ma swoją cenę.

Diuk Kiskaddon postanowił zdradzić swojego władcę na polu bitwy i walczyć przeciwko niemu w nadziei, że król przegra. Dokonuje jednak bardzo złego wyboru i musi zapłacić za to ogromnie wysoką cenę. Jego karą za nieposłuszeństwo jest utrata najmłodszego syna, Owena. Ośmiolatek trafia na królewski dwór w roli zakładnika. Jeżeli jego ojciec ponownie okaże nielojalność, on zapłaci za to życiem, tak jak wcześniej zrobił to jego starszy brat.

Mały Owen stopniowo uczy się reguł, które panują na dworze w Królewskim Źródle. Niektóre nadal pozostają dla niego tajemnicą, ale jest świadomy tego, że żyje w ciągłym zagrożeniu. Najmniejszy błąd jego ojca może skazać go na śmierć. Aby temu zapobiec, chłopiec postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Wie, że musi wkupić się w łaski mściwego, niebezpiecznego władcy.

Młody zakładnik ma szczęście, ponieważ niespodziewanie otrzymuje pomoc i sojusz ze strony nieznajomej kobiety. Ta przedstawicielka płci żeńskiej to osoba tajemnicza, działająca w ukryciu i znająca zasady funkcjonowania królewskiego dworu z niezwykłą dokładnością. Dzierży ona władzę nad życiem, śmiercią i losem.

Gdy usłyszałam o tej książce, od razu wiedziałam, że muszę ją mieć na swojej półce. Nie ulegało wątpliwości, że pragnę jak najszybciej się z nią zapoznać i sprawdzić, czy będzie taka dobra, jak przypuszczałam. Uwielbiam klimat powieści, w których akcja toczy się na dworach i zamkach zarówno w kontekście historycznym, jak i współczesnym lub fantastycznym. Gdy tylko paczka do mnie dotarła, wzięłam swój egzemplarz, usiadłam wygodnie i zaczęłam zapoznawać się z wydarzeniami.

Cała treść wywarła na mnie niezwykle pozytywne wrażenie, o czym napiszę za chwilę. Jest jednak jedna kwestia, która wydała mi się nieco… dziwna. Główny bohater miał osiem lat, ale przez to, jak został wykreowany, miałam wrażenie, że jest co najmniej nastolatkiem. Okazał się bowiem nad wyraz dojrzały. Był pewnego rodzaju „cudownym dzieckiem”, które przerasta swoich rówieśników poziomem inteligencji, wiedzy i zdolnością łączenia faktów w całość. Gdyby nie to, że autor co pewien czas przypominał, o tym, iż Owen jest dzieckiem, na pewno bym o tym zapomniała.

Ogromnie przypadło mi do gustu to, iż większość akcji dzieje się na królewskim dworze. Uwielbiam tego typu intrygi, tajemnice, zagadki i podstępy. Nic więc dziwnego, że cieszę się, iż w tej serii również można spotkać coś takiego. Mam także ogromną nadzieję, że w kolejnych tomach ten wątek zostanie jeszcze bardziej rozwinięty.

Spodobało mi się to, że w „Trucicielce królowej” naprawdę wiele się dzieje. Z niecierpliwością śledziłam kolejne sceny i próbowałam przewidzieć, co jeszcze się wydarzy. To mogę uznać za wielką zaletę tej książki, ponieważ kartki niezwykle szybko przelatywały mi między palcami i zanim się spostrzegłam, byłam już na ostatniej stronie.

Cieszę się z faktu, iż autor zamieścił w swojej twórczości nutę fantastyki. Ogromnie zainteresował mnie wątek daru, który posiada jedna osoba na tysiąc. Bardzo rzadko ktoś zostaje obdarzony przez Źródło i ja od samego początku zastanawiałam się, czy to właśnie Owen będzie jednym z wybrańców.

„Trucicielka królowej” okazała się naprawdę dobrym rozpoczęciem serii. Świetnie wykreowany świat, ciekawi bohaterowie, pędząca akcja, intrygi, zdrady, polityka i nuta fantastyki z pewnością zachęciły mnie do kontynuowania tej historii. Mam zamiar poznać kolejne tomy tej historii i gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę powieść.

Patrycja Hrycak

Dodaj komentarz