To mi nie przypadło do gustu?!
Jest na polskiej scenie pewna grupa muzyków, której ogromnego fenomenu nigdy nie zrozumiem i w zasadzie na tym zdaniu mogłabym zakończyć całą recenzję EP-ki Kingi Miśkiewicz.
Wokalistka kojarzona głównie ze współpracy z Piotrem Szmidtem (szerzej znanym jako Ten Typ Mes), wcześniej tworzyła projekt Furia Futrzaków, co już powinno wzbudzić moje podejrzenia. A jednak, dałam się nabrać! Pomyślałam, że może poprzednia estetyka muzyki elektronicznej średniej jakości była jedynie etapem przejściowym w twórczości Miśkiewicz. Cóż, jak wskazuje To mi nie, chyba jednak to cel jej podróży.
Przed włączeniem tego krążka, pomyślałam sobie, że przecież tytuł to taka gra słów – może chociaż teksty uratują całość. Nic bardziej mylnego! Jak mniemam Ten syf, który tu masz, nim znów przyjdę, usuń ile się da, zyskasz w oczach… to hymn ku czci minimalizmu. Wygląda na to, że jestem słuchaczem zmanierowanym poezją, bo mnie ten tekst nie tyle kompletnie nie przekonuje, co najzwyczajniej w świecie irytuje. Dlaczego? Patrząc na pozytywne komentarze odnośnie warstwy tekstowej tego krążka, myślę, że słuchacze coraz częściej mylą prozaiczność z prostotą, a może nawet prostactwem. Przyznaję się bez bicia – być może, skoro tylu ludzi twórczość Kingi Miśkiewicz czy Natalii Nykiel uznaje za ambitną (przynajmniej na standardy komercyjnych radiostacji), to ja czegoś nie rozumiem? A może to nie kwestia tekstu, tylko różnicy między jego muzycznym opakowaniem? W końcu siostry Przybysz potrafią i prosto, i ze smakiem, podobnie do Korteza, który w innej estetyce, ale jednak prostymi rzeczami buduje wielkie emocje. Da się? Kiedy słucham To mi nie, myślę, że jednak wyjątki w postaci wyżej wymienionych artystów, potwierdzają regułę.
Jeśli miałabym znaleźć jakieś plusy krążka Miśkiewicz, trzeba jasno zaznaczyć, że wszystko co najgorsze dostajemy w pierwszym utworze – potem jest już lepiej. Z pewnością wyróżniłabym drugą piosenkę, nie lubię kobiet, bo choć muzycznie nie przypadła mi do gustu, nie można odmówić wokalistce ciekawej i odważnej, jak na jej możliwości, koncepcji. Jeśli chodzi o długość całej EP-ki – myślę, że cztery utwory to optymalna ilość, która wystarczy do odpowiedzi na pytanie, czy to jest muzyka, z którą chcemy obcować. W moim przypadku odpowiedź ta jest całkiem prosta – nigdy więcej.
https://www.youtube.com/watch?v=RSiHwRWJh-U