Lubię powieści jednotomowe i trylogie.

Serie dają autorowi większe pole do popisu, to na pewno. Ale równie dobrze można znudzić czytelnika oraz zrazić do kolejnych części.
Żadnego z tych złych słów nie można powiedzieć o Mrocznych umysłach napisanych przez zaledwie dwudziestoparoletnią Alexandrę Bracken. Pierwsza część trylogii była całkiem dobra. Bardzo mi się spodobała. Nawet po paru miesiącach pamiętam doskonale, jakie pozytywne uczucia we mnie wzbudziła. Jak bardzo po przewróceniu ostatniej kartki chciałam mieć już kolejną część.Minęło sporo czasu, drugą część trylogii wydano w Polsce, praktycznie od razu ją kupiłam… i Nigdy nie gasną, czekały kilkanaście tygodni na półce. Czemu?W większości trylogii, które czytałam odznaczają się tym, że środkowe powieści są kiepskie i o wiele gorsze od pierwszego czy trzeciego tomu. W końcu jednak wzięłam się za czytanie. Jak było?

Ruby, jedna z ostatnich Pomarańczowych, jest częścią Ligi Dzieci. Mimo że robią oni okropne rzeczy i dziewczyna nie ma z nimi najlepszych wspomnień, współpracują. Zaczyna się jednak dziać coś dziwnego. Ruby ma wrażenie, że pewni opiekunowie niezbyt lubią pewne osoby i chcą się ich pozbyć. Sprawy przybierają jeszcze dziwniejszy obrót, kiedy do bazy wraca Col, brat Liama. Okazuje się, że Liam jest w niebezpieczeństwie, a Ruby jest gotowa zrobić wszystko by go chronić.

Tak jak już pisałam.

Z wielką przyjemnością sięgnęłam po kolejny tom, którego naprawdę nie mogłam się doczekać.
Jednocześnie miałam dużo obaw. Postanowiłam myśleć pozytywnie i zaczęłam lekturę. I się przestraszyłam. Bo w ogóle nie mogłam się zatopić w świecie Ruby, powieść nie pochłonęła mnie od samego początku, a kartki przewracałam z trudem.
Na szczęście to się zmieniło, jednak troszkę za późno. To, co na pewno zasługuje na pochwałę to wspaniale stworzeni bohaterowie, których nie da się nie lubić. Są tacy… sama nie wiem.
Prawdziwi? Autentyczni? I wywołują uśmiech na twarzy, tak po prostu. Jeśli jesteśmy przy postaciach – nie zmienili się.
Nadal są sobą takimi, jakimi zostawiliśmy ich w pierwszym tomie. Wiadomo, że są trochę inni, ze względu na to co przeszli, ale…
Cóż, więcej nie mogę Wam zdradzić. Łatwo się wzruszam, fakt. Miałam łzy w oczach na końcu pierwszej części Hobbita, przepłakałam 200 stron powieści Prawie jak gwiazda rocka, wzrusza mnie małe dziecko uśmiechające się i mówiące w sobie tylko znanym języku i wiele innych rzeczy. Tak, zdecydowanie łatwo sprawić, żeby zaszkliły mi się oczy. Ale rozśmieszyć mnie do łez już nie jest łatwo.

A jeśli chodzi o Mroczne umysły i Nigdy nie gasną to podczas lektury nie mogłam powstrzymać łez – i tych spowodowanych śmiechem i tych wywołanych przez wzruszający bądź smutny fragment. To dobry argument przemawiający za przeczytaniem serii o mrocznych umysłach.

mroczne-umysly-tom-2-nigdy-nie-gasna

Dodaj komentarz