Trzy dziewczyny i jeden chłopak.

Są z całkiem innych zakątków świata, należą do innych stanów, mają inne zwyczaje i inne problemy.
Łączą ich tylko dwie rzeczy: dziwne zjawiska, które zawsze dzieją się przy nich i człowiek, którego spotykają w najgorszych chwilach swojego życia. Właśnie ten człowiek sprowadza ich do Wietrznego Kręgu – uniwersytetu i bezpiecznego miejsca dla takich ludzi jak oni.
Ich dziwne zwyczaje i niezbyt grzeczne zachowania sprawiają, że zostają przeniesieni ze swoich dormitoriów do domku zwanego Dyscypliną.
Tam po raz pierwszy się spotykają i raczej nie mają dobrego zdania o sobie. Jak Kupiec może się dogadać z Handlarzem, gdy nienawidzą się od wieków? Jak arystokratka może zaufać złodziejowi? Niektóre rzeczy potrafią naprawdę zdziwić.

Książkę kupiłam całkiem niedawno na koloniach. Kojarzyłam tytuł i raczej pochlebne opinie o niej.
Postanowiłam sama się przekonać, czy warto im ufać. Teraz ma już własne zdanie, które raczej mnie zdziwiło. Książka na pewno nie jest taka, jakiej się spodziewałam. To mnie na początku zbiło z tropu. Dopiero po jakimś czasie pogodziłam się z tym i zaczęłam dostrzegać zalety,
których jest pełno.

Są również wady, ale zalety zgrabnie je tuszują.

Pierwsze dwa rozdziały wydawały mi się niezmiernie chaotyczne. Wynikało to z tego, że książka jest podzielona na bohaterów.
Potrzebowałam czasu, aby zrozumieć, gdzie kto przebywa i jakie to ma znaczenie. Dopiero gdy to zrozumiałam, zaczęłam cieszyć się powieścią. Jedną rzeczą, która bardzo mi się spodobała, są nieoryginalne imiona, nazwy. Tak, dobrze przeczytaliście. Są wyjątkowo mało oryginalne, co powoduje, że prawie niespotykane w literaturze. Takimi przykładami są: Skowronek, Ciernista Róża, czy Letniomorze.
Gdy się czyta książkę, naprawdę genialnie to brzmi.
„Księga Sandry” nie jest powieścią pełną zwrotu akcji, czy przygód zapierających dech w piersiach. Jest wręcz monotonną książką.
Zwykle jest to wielki minus, ale w tym przypadku plus, jak nie dwa. Tej książki się nie czyta z ciekawością, co wydarzy się dalej.
Ją czyta się dla spotkania z bohaterami. Tak jakbyśmy szli do cioci, do której nie chce nam się iść, ale jednak idziemy, bo ją lubimy.
Jest to bardzo dziwny zabieg autorki, ponieważ bohaterowie nie są wcale tak bardzo barwni. Tak naprawdę nic o nich nie wiemy poza kilkoma wydarzeniami z przeszłości. Podejrzewam, że to uczucie wywołał we mnie fakt, że jednak mimo wszystko próbują się dogadać,
nie poddają się.
Poza tym występuje jedna wyjątkowo ciekawa postać – mag Niko. Jest to człowiek, który przeprowadził czwórkę dzieci do Wietrznego Kręgu. Nie wiadomo skąd się wziął, kim jest, co robi. Jednak on cały czas jest i pomaga. Sprawia, że chcemy dokładnie go poznać.
Książka nie jest wybitnym arcydziełem, ale pozostawia po sobie bardzo dobre odczucia. Mam wielka ochotę przeczytać następną część. „Księga Sandry” jest idealnym rozpoczęciem całej serii, które jeszcze pewnie nie raz zaskoczy. Polecam każdemu wielbicielowi magii.
Powieść jest na jeden wieczór i pozwala się odprężyć.

Księga Sandry

Dodaj komentarz