Dylogia Carve the Mark Veroniki Roth to dystopijna science fiction, której akcja rozgrywa się w galaktyce wymyślonej na potrzeby książki. Wszystkie cywilizacje zamieszkujące jej dziewięć planet łączy jedno – ich istnienie jest w znacznej mierze zależne od przepływającej przez Wszechświat tajemniczej wstęgi zwanej nurtem; jej bliskość wywiera wpływ na wszystkie żywe istoty – w tym na ludzi, u których manifestuje się w formie nadprzyrodzonych darów, zaś każdy z nich jest specyficzny i związany z charakterem danej osoby.
Spętani przeznaczeniem to bezpośrednia kontynuacja wydanej w Polsce w zeszłym roku powieści Naznaczeni śmiercią. Opowiada o dalszych losach rodów Noavek i Kereseth, przede wszystkim zaś o przygodach ich dwojga potomków – Cyry i Akosa.
Jak wiemy z części pierwszej, dar nurtu Cyry z pozoru stanowi jej przekleństwo – polega przede wszystkim na przepełniającym jej ciało nieustannym bólu, ogarniającym także każdego, kto ośmieli się dotknąć dziewczyny. Cyra wszelako zdolna jest sprawować pewną kontrolę nad swoim darem – może zwiększać lub zmniejszać przekazywany ból (choć nie jest w stanie całkowicie go zahamować), a nawet za jego sprawą zadawać śmierć.
Z kolei dar Akosa całkowicie uodparnia go na efekty nadprzyrodzonych zdolności innych osób – co czyni go prawdopodobnie jedynym człowiekiem we Wszechświecie, który może bezpiecznie dotykać Cyry. Porwany na rozkaz jej brata Ryzeka – bezwzględnego władcy ludu Shotet – staje się jej niewolnikiem, gotowym w każdej chwili poprzez dotyk nieść jej ulgę w bólu. I choć z początku są wobec siebie nieufni i nastawieni wrogo, Cyra i Akos szybko zakochują się w sobie.
W drugim tomie dylogii młodzi bohaterowie zmuszeni są stawić czoła chaosowi, jaki ogarnął galaktykę po morderstwie Ryzeka. Muszą także zmierzyć się z Lazmetem Noavekiem – okrutnym ojcem Cyry, od lat uważanym za martwego, który po swym nieoczekiwanym powrocie obejmuje bezwzględne rządy nad ludem Shotet i decyduje się poprowadzić go zbrojnie przeciwko pozostałym narodom. Cała galaktyka gotuje się do wojny, której wybuchowi zapobiec mogą tylko Cyra i Akos, wspierani przez garstkę wiernych przyjaciół.
Droga do osiągnięcia pokoju jest jednak usłana przeszkodami – na drodze buntowników stoi wojsko Lazmeta, skłonni do manipulacji dyplomaci z poszczególnych planet, a także tajemnicze Zgromadzenie (żyjąca na olbrzymim statku kosmicznym grupa przywódców politycznych reprezentujących wszystkie cywilizacje galaktyki), którego działania, w zamyśle podyktowane wspólnym dobrem ludzkości, coraz częściej zmierzają niebezpiecznie blisko spełnienia jego własnych, nie zawsze szlachetnych celów.
Tak mniej więcej prezentuje się sytuacja polityczno-społeczna na początku narracji – później zaś jest tylko ciekawiej.
Nie jestem pewna, co sądzić o tej książce. Z jednej strony – co bardzo chwalebne – fabuła jest dość spójna i ewidentnie przemyślana już od pierwszego tomu. Z drugiej, w powieści występuje wiele luk fabularnych, a niektóre wątki wydają się naciągane i niepotrzebnie rozwleczone w celu – jakim? Podgrzania atmosfery? Zwiększenia dramatyzmu akcji?
Jednym z takich niedopatrzeń jest na przykład fakt, że Cyra – bądź co bądź księżniczka wychowana na królewskim dworze – zaskakująco szybko adaptuje się do wszelkich nowych warunków. Nieustannie przerzucana przez wiatr dziejów z miejsca na miejsce – pomiędzy swoimi apartamentami w pałacu rodziny królewskiej, zapuszczonymi squatami, źle zaopatrzonymi sterolotami czy kryjówkami buntowników zaimprowizowanymi w zrujnowanych chatach – dziewczyna wydaje się nie odczuwać szoku wobec nagłych i skrajnych zmian otoczenia, braku wygód, czy nawet niemożności pełnego zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych, na przykład konieczności przyjmowania wody i pożywienia. Wywołuje to wrażenie nienaturalności i nieco podkopuje wiarygodność Cyry jako postaci (ta niezwykła odporność psychiczna cechuje zresztą także i innych bohaterów, o ile tok fabuły akurat nie wymaga od nich innej reakcji).
Samo istnienie darów nurtu, choć interesujące i wzbogacające narrację, generuje równie wiele nieścisłości i luk fabularnych. Dlaczego na przykład Cyra – mająca w sobie tak wielki potencjał krzywdzenia i odbierania życia – chcąc zamordować osobę ze swego bezpośredniego otoczenia, zmuszona jest przyjmować pomoc od osób trzecich i układać skomplikowane, całkowicie niepotrzebne plany? Dlaczego Cisi, obdarzona zdolnością uspokajania, nie potrafi wpływać na nastrój ludzi mocno zdenerwowanych? Czy nie czyni to jej daru bezużytecznym, a w każdym razie niepotrzebnym w warunkach innych niż stan lekkiego poirytowania wśród jej przyjaciół?
Nieco frustrujące są też bierność i obojętność niektórych postaci wobec istotnych dla nich samych wątków i wydarzeń. Dlaczego na przykład Akos, którego tożsamość jest zagadkowa od samego początku, nie próbuje zgłębić tajemnicy własnych uzdolnień i pochodzenia? Dlaczego nigdy nie zainteresował się niepokojącymi przesłankami dotyczącymi jego osoby, nie próbował nawet szukać wyjaśnienia wśród swoich bliskich, z pewnością posiadających wiedzę na ten temat? Podobnie sytuacja ma się z Cyrą, niezawracającą sobie głowy próbami wydobycia od Ryzeka jakichkolwiek informacji, gdy ten rzuca mętne sugestie dotyczące jej własnej natury i proweniencji. Nie pomaga tu fakt, że w założeniach dziewczyna ma przecież uchodzić za osobę bystrą i bardzo dociekliwą.
Co do pozytywnych stron – spodobał mi się wątek Eijeha i Ryzeka i żałuję, że nie został nieco bardziej rozwinięty. Chętnie poznałabym więcej szczegółów dotyczących ich specyficznej relacji, jestem poza tym pewna, że ich niezwykła, niekiedy niemal filozoficzna w charakterze, dualistyczna narracja z pewnością wzbogaciłaby książkę, gdyby została trochę rozbudowana.
Interesujący jest też motyw Ogry, enigmatycznej planety o atmosferze tak gęstej, że nieprzepuszczającej światła słońca, skutkiem czego zamieszkujące ją rośliny i zwierzęta wykształciły zdolność bioluminiscencji, zaś ludzie prześcigają się wzajemnie w tworzeniu świecących przedmiotów – od dekoracyjnych lamp poprzez ubrania, kończąc nawet na makijażu. Gdyby Spętani… doczekali się ekranizacji, to właśnie wizualizacji Ogry byłabym najbardziej ciekawa.
Podobała mi się też całkiem realistyczna niedoskonałość cechująca głównych bohaterów: zarówno Cyra i Akos, jak ich krewni i przyjaciele są po prostu zwykłymi ludźmi z krwi i kości, pełnymi wad i niekiedy słabymi, ukazanymi bez zbędnej idealizacji. O to zaś w tego typu literaturze wcale nie jest łatwo.
Odnośnie samego wydania – otrzymanemu przeze mnie egzemplarzowi recenzenckiemu towarzyszyła informacja, że tekst tłumaczenia wciąż czeka na ostateczną korektę. Tak naprawdę potrzebuje on jednak o wiele więcej – na pewno rzetelnej redakcji i jeszcze co najmniej kolejnej korekty. Znaleźć w nim można sporo błędów interpunkcyjnych i literówek, niekiedy dających dość komiczny efekt (jak np. w przypadku nazwiska Noavek, często pisanego jako Novak). Sam język przekładu jest nadmiernie kolokwialny, niekiedy zaś i na tyle niedbały, że trzeba poczynić pewien wysiłek, by zrozumieć sens poszczególnych zdań.
Zaskakujący jest też charakter promocji tytułu – książka będąca przecież drugim tomem istniejącego cyklu reklamowana jest jak niezależna powieść (hasło na okładce głosi: „Opowieść autorki światowego bestsellera (…) Naznaczeni śmiercią”). Jedynie mglista wzmianka w blurbie sugeruje, że mamy do czynienia z kontynuacją. W efekcie już po otrzymaniu egzemplarza recenzenckiego zmuszona byłam szukać naprędce pierwszej części i nadrabiać zaległości w znajomości świata przedstawionego.
W książce ponadto występują tak zwani semowie – istoty ludzkie pozbawione określonej płci. Redakcja podjęła dziwną decyzję, by ową płeć, czy też raczej bezpłciowość semów wyrażać poprzez stosowanie coraz to nowych zaimków. Pojedynczy sema, w zależności od tego, w którym fragmencie narracji występuje, będzie zatem na przemian „nimi”, „nim” oraz „nią”. To zabieg niepotrzebny, mieszający w głowie i wart powtórnego przemyślenia. Być może Tłumacz zasugerował się tu po trosze pisownią oryginału – angielskie słowo them (oni) może również stanowić określenie osoby, której płci nie zna się lub nie jest się jej pewnym. W języku polskim takie zastosowanie tego określenia brzmi jednak dość topornie, ponadto zaś niekiedy wprowadza zamęt w tekście.
Wszystko to nie oznacza jednak, że „Spętani przeznaczeniem” to droga przez mękę. Książkę czyta się szybko i lekko, fabuła mimo błędów fabularnych i chwilami odrobinę naiwnych zawirowań politycznych jest dość przejrzysta i – tak, jak wspominałam wyżej – całkiem spójna. Fanom Veroniki Roth powieść ta z pewnością sprawi wiele radości.