Ludzkość jest podzielona na pięć frakcji: Altruizm, Erudycję, Nieustraszoność, Serdeczność i Prawość. Główna bohaterka – Beatrice należy do Altruizmu. Jednak kończy szesnaście lat i musi przejść testy przynależności, które pokażą, do której frakcji najlepiej pasuje.
Lecz staje się rzecz dziwna. Testy nie pokazują jednoznacznego wyniku. Jest to bardzo rzadko spotykane i… niebezpieczne.
Beatrice ukrywa swój prawdziwy wynik.

Ostatecznie wybiera Nieustraszonych, ale żeby dostać się do ich frakcji musi przejść nowicjat, który nie jest taki łatwy, jakby mogło się wydawać. Musi pokonać własne lęki i tęsknotę za domem.
Czy jej to się uda? I czy to w ogóle to ma sens?
Nie wiem, czy jest osoba, która przynajmniej raz nie słyszała o „Niezgodnej”. Reklamy ekranizacji tej książki cały czas przewijały się na różnych kanałów telewizyjnych. Jednak to nie był pierwszy raz, gdy o niej usłyszałam. W świecie literackim zrobiło się głośno o książce, która jest podobna do „Igrzysk Śmierci”. Ba! Może nawet lepsza. W pierwszym odruchu zwyciężyła ciekawość. Postanowiłam dowiedzieć się, o czym ona jest. Lecz wszędzie gdzie czytałam opis książki, było napisane, że dla fanów Igrzysk. Dla mnie chyba nie było gorszej reklamy niż takie porównanie. Jestem zbyt dużą fanką Igrzysk, żeby psuć sobie je inną książką. No ale jak widzicie, przeczytałam pierwszą część tej trylogii.
Czy żałuję? Zaraz się przekonacie.
Pierwsze co mnie uderzyło to czas teraźniejszy. Nie chodzi o to, że go nie lubię, bo jest przeciwnie. Jednak takie samo pierwsze odczucie miałam, gdy czytałam „Igrzyska Śmierci”. Nie muszę pisać, co sobie pomyślałam. No dobrze… Udałam, że tego nie było. I zrobiłam bardzo dobrze. Dawno już nie czytałam książki, która pierwszymi pięćdziesięcioma stronami mnie wciągnęła. Pierwszy, drugi rozdział…
Byłam zachwycona. Mimo że język był wyjątkowo prosty, wciągnęłam się. Miał w sobie to coś, co sprawiło, że przeniosłam się do innego świata, zaczęłam rozumieć bohaterów, a z czasem obdarzyłam ich przyjaźnią. No właśnie. Kolejnym plusem są bohaterowie.
Bardzo ich polubiłam. Wynika to z faktu, że byli „ludzcy”. Nie byli idealni, ale nie mieli przesadnie dużo wad. Każdy był inny, miał inne zwyczaje i priorytety w życiu. Sprawiło to, że naprawdę ich polubiłam. Nawet wątek romantyczny zbytnio mi nie przeszkadzał. Lepiej, były momenty, kiedy kibicowałam pewnej parze, a jest to duże osiągnięcie.
Jedną wadą, która się wyróżniała, była naiwność. Jednak nie była to naiwność, która sprawiła, że książka stała się beznadziejna. Ona przykrywa ważniejsze sprawy. Osobiście uważam, że taka zasłona nie była potrzebna. Nie każdy jest w stanie ją przejrzeć. Lecz, gdy się już to zrobi, to czuje się, że to początek czegoś więcej. Opowieść nie jest słodka, choć czasami mogłoby się tak wydawać. Pokazuje, że życie ma różne oblicze. Czasami jesteśmy szczęśliwi i nie widzimy zła, a innym razem widzimy wszystko wyraźnie. Wojna, przemoc, zemsta, chora rywalizacja, śmierć. To wszystko jest naszą częścią, czy tego chcemy, czy nie.
Książka naprawdę zrobiła na mnie wrażenie. Była wyjątkowo prosta, ale inteligentna. Na razie to tylko początek, ale myślę, że przekształci się w coś strasznego, ale niesamowitego. Na pewno kolejna część nie raz nas zaskoczy i nauczy wielu rzeczy. Polecam ją każdemu, kto lubi czasami zastanowić się nad naszym życiem i światem, w którym żyjemy.
Niezgodna

Dodaj komentarz