Rozczochrane włosy, palce chodzące po klawiaturze, keczup i zdezorientowanie – znaki rozpoznawcze pewnego chłopaka, który obecnie siedzi w pralni i ma za zadanie włączyć program w jednej pralce oraz poukładać ubrania. Co mogłoby się nie udać? Każdy potrafi wykonać tak banalne zadanie. No dobrze, przyznaję – są wyjątki, a najlepszym przykładem jest Net Bielecki. Net musiał iść do pracy, by móc dalej zostać w Londynie. Jednak nie tylko on ma problemy z nowym obowiązkiem. Laura również nie na leży do tych najszczęśliwszych pracowników.
Lecz nagle wszystko się zmienia. Felix, Net i Nika oraz również Laura dostają dość ciekawą propozycję ze szkoły.
Czemu by nie skorzystać? W końcu kilka nieprawdziwych słów nie może tak bardzo zmienić ich życia. Na pewno? Czym tak naprawdę ma zajmować się Nika? Dlaczego paczka przyjaciół czuje się tak dziwnie? Czy będą w stanie przetrwać w Londynie bez pomocy finansowej rodziców?
„Felix, Net i Nika” jest cyklem, o którym lata temu bardzo dużo słyszałam i muszę się przyznać, że ten rozgłos okropnie mnie denerwował.
Nie rozumiałam, czemu ludzie tak pozytywnie oceniają tę książkę. Co prawda wtedy nie wiedziałam nawet, o czym jest, jednakże zbyt duży natłok informacji mnie zniechęcał. Oczywiście los sprawił, że później trafiłam na nią i dałam jej szansę. To był dobry wybór, bardzo dobry.
W krótkim czasie przeczytałam pierwszy tom, żeby następnie połykać kolejne. I w pewnym momencie (książkoholicy mnie zrozumieją) tomy się skończyły! I co tu robić? Nie pozostaje nic innego niż czekać na kolejne. Doczekałam się ich, ale one również zostały w bardzo szybkim tempie przeze mnie przeczytane. Jednak autor nadal dostarcza nam rozrywki i postanowił napisać czternastą część – „Felix, Net i Nika oraz (nie)Bezpieczne Dorastanie”. Nawet nie wiecie, jak bardzo się ucieszyłam z tego powodu. Moja radość była nie do opisania. Czy była uzasadniona?
To jest głupie pytanie. Oczywiście, że tak.
Gdy zaczęłam czytać powieść, uświadomiłam sobie, jak bardzo tęskniłam za tym światem. Atmosfera, która panuje w tym cyklu jest niezwykła. Czujesz się, jakbyś wchodził w mgłę, która powoli Cię okrywa. Na początku nie wiesz, co to jest, ale czym jesteś głębiej, tym bardziej zdajesz sobie sprawę, że to coś niesamowitego i przyjaznego Tobie, coś, co sprawia, że czujesz się bezpiecznie i wiesz, że to Twoje miejsce. Odkąd przeczytałam pierwszy tom, cały czas właśnie takie miałam wrażenie i podziwiałam Kosika, że potrafił stworzyć taki klimat powieści.
To jest pewnego rodzaju radość z powrotu. W dodatku autor postanowił kontynuować przygody paczki w Londynie, co bardzo mnie ucieszyło. Dzięki temu czułam się, jakbym przerwała książkę i po chwili do niej wróciła.
Teraz nadszedł czas na podziwianie stylu napisania książki. Już w recenzji poprzedniej części rozpisywałam się na ten temat, ale nie oznacza to, że i tym razem tego nie zrobię. Zacznijmy od tego, że styl jest bardzo szczegółowy, co zdarza się rzadko w powieściach przeznaczonych dla młodzieży. Czasami mam wrażenie, że pisarze uważają, że dla tak młodych ludzi nie warto zbytnio się rozpisywać i wchodzić w detale, co jest niesamowitym błędem. Cieszę się, że Rafał Kosik go nie popełnił. Takie drobnostki są ważne, ponieważ to właśnie one kreują świat przedstawiony – nie ogólne, pobieżne opisy, tylko te małe szczególiki, z których istnienia nie zdajemy sobie sprawy, gdy tymczasem one kierują naszą wyobraźnią. Poza tym w języku jest coś specyficznego, co wyróżnia książki z tej serii na tle innych. Nie można też zapomnieć o olbrzymiej dawce humoru. Nieraz i nie dwa śmiałam się do otwartej księgi. Później rozglądałam się, czy ktoś przypadkiem nie przygląda mi się (choć tak naprawdę już dawno do tego się przyzwyczaiłam…). Dzięki temu wyjątkowemu połączeniu wciągnęłam się w historię i oddałam całym sercem.
W „Felix, Net i Nika” zawsze pojawia się wątek kryminalny. Czasami jest bardzo dobrze widoczny, innym razem ginie, choć podświadomość go wyczuwa. W tej części to on przejął kontrolę nad całą opowieścią i zrobił na mnie duże wrażenie. W pewnym momencie wątki z poprzednich tomów połączyły się w dość nieoczekiwany sposób i poprowadziły wydarzenia, nadając im nieprzewidywalności. Brakowało mi pomysłów, do czego to wszystko dąży. Każdy mały szczegół się liczył. To chyba największy plus całej powieści.
Oczywiście muszę również poświęcić czas bohaterom. Nie są to papierowe postacie, które mają nadane wyróżniające ich cechy i nic więcej. Każdy z bohaterów „Felix, Net i Nika” ma w sobie coś niepowtarzalnego, ale również posiada typowo ludzkie uczucia – i te pozytywne, i te negatywne. Najbardziej wyróżnia się tytułowa trójka. Jednakże w pewnym momencie się zawiodłam. W tej części na większą skalę pojawia się Laura. Ta postać, odkąd tylko się pojawiła, mnie intrygowała. Miałam olbrzymią nadzieję, że będzie bardzo dopracowana, dzięki czemu lepiej ją poznam. Niestety brakowało mi czegoś w jej charakterze, osobowości. Nadal nie wiem, kim jest…
„Felix, Net i Nika oraz (nie)Bezpieczne Dorastanie” było miłym powrotem do jednego z moich ulubionych światów. Książka na pewno jest warta przeczytania, choć nie będzie należeć do czołówki tej serii. Jest duży wybór. W końcu czternaście części to naprawdę coś. Dla tych, którzy znają pozostałą trzynastkę, jest to pozycja obowiązkowa. Natomiast innym również ją polecam, ale warto przeczytać przynajmniej jedną lub dwie poprzednie części, by ją zrozumieć.