Miesiąc temu Suazi, małe państewko wciśnięte pomiędzy Republikę Południowej Afryki a Mozambik, obchodziło 50. rocznicę niepodległości. Od 19. kwietnia tego roku Suazi (Swaziland) nie nazywa się już oficjalnie Suazi, tylko… Eswatini (eSwatini), i taką też nazwę stosują polscy geografowie (nie odrzucając wszelako poprzedniej).
Okrągła rocznica niepodległościowa jest dobrym powodem, by przyjrzeć się muzyce tego afrykańskiego państewka. Moje dotychczasowe spotkania z dźwiękami ze Suazi ograniczają się do dwóch sytuacji. O jednej z nich pisałem à propos wpisu po śmierci Hugha Masakeli. Przytoczę ten fragment: „Skacząc po stacjach radiowych natrafiłem w końcu na Radio Jazz, a w nim na zapowiedź odtworzenia koncertu jazzowego. Niby zwykła sprawa, wiele radiostacji puszcza zapisy nagrań live, a już jazz w Radiu Jazz nikogo nie powinien dziwić. Mnie jednak zdumiało nieamerykańskie nazwisko wykonawcy oraz to, że występ odbył w 1965 r. w… Swazilandzie, czyli po naszemu w Suazi, malutkim, zapyziałym kraiku wbitym w rasistowską wówczas Republikę Południowej Afryki. Wcisnąłem więc przycisk REC (zawsze miałem przygotowaną zawczasu czystą kasetę audio) i tak oto moje zbiory muzyczne powiększyły się o pierwszego artystę z Republiki Południowej Afryki”.
Natomiast kilka lat wcześniej TVP w ramach bardzo dobrego cyklu „Czas na dokument” zaprezentowała film Andrzeja Fidyka zatytułowany „Taniec trzcin”. Jest to koprodukcja polsko-niemiecka (TVP, Canal+, ARTE oraz Westdeutscher Rundfunk Köln) przedstawiająca coroczny rodzaj święta, podczas którego młode, obnażone do pasa dziewczęta, w założeniu dziewice, ścinają trzcinę, by potem zanieść ją królowi Mswatiemu III, który ma prawo by posiąść te dziewczę, które mu się spodoba. Oprócz samego przedstawienia ceremonii słychać także towarzyszące „Tańcowi trzcin” pieśni. Bez wątpienia są to tradycyjne pieśni ludu Suazi (czy jak to powinno się dziś pisać emaSwatini), choć niestety w oficjalnych materiałach dotyczących filmu nie ma nazwiska osoby odpowiedzialnej za muzykę.
I to tyle, jeśli chodzi o moje doświadczenia z dźwiękami ze Suazi. Warto więc poszerzyć swoją wiedzę.
Ponad 80% emaSwatini wyznaje protestantyzm. Nic więc dziwnego, że jednym z popularniejszych gatunków muzycznych jest tam gospel. Tu na czele wybija się założona w 2004 r. grupa Ncandweni Christ Ambassadors. Liderem formacji jest były polityk Timothy Myeni. Zespół wydał kilkanaście płyt, a jedna z nich nosi niełatwy do wymówienia tytuł „Uyalalelwa uNkulunkulu”. Natomiast ja proponuję tytułowe nagranie z wydanego w 2007 r. albumu „Izethembiso ZeNkosi”, czyli gospel w wydaniu dance.
Suazyjski soul ma nawet swoją oficjalną nazwę – Swazi Soul. Jest to najczęściej mieszanka miejscowych rytmów afrykańskich z afro-jazzem, folkiem i amerykańskim soulem. Jednym z prekursorów tego gatunku jest Mbongiseni Ngubane, znany jako Bholoja. Jego płyta z 2010 r. nosi właśnie tytuł „Swazi Soul”. Druga część „Swazi Soul” wyszła w 2015 r., i z niej prezentuję utwór pt. „Atibuye Emasisweni”.
Velemseni (Velemseni Ndzimandze) to z kolei najbardziej znana wokalistka i gitarzystka spod znaku Swazi soulu. Debiutowała w 2012 r. płytą „We Are All People” nagrywaną w Mbabane z muzykami z Francji i Austrii. Na co dzień Velemseni towarzyszy wspomnianemu wcześniej Bholojy śpiewając w chórkach. Poniżej wspólne nagranie artystki z młodą nadzieją suazyjskiego soulu – Sandzem. Utwór nosi tytuł „Umphefumulo”.
Od soulu niedaleko jest do muzyki r&b. W tym gatunku prym w Suazi wiedzie urodzona w stolicy kraju, Mbabane, Sitandazile Amanda Motsa, lepiej znana jako Amanda Mo. Śpiewa ona zarówno w języku siSwati, jak i po angielsku. Poniżej zamieszczam jej nagranie pt. „Phula”, które wyprodukował Południowoafrykańczyk DJ Maphorisa (Themba Sonnyboy Sekowe).
Hip-hop to gatunek najszybciej się rozwijający niemal w każdym afrykańskim kraju. Nie inaczej jest w Suazi. Od 2012 r. roku w lipcu w Mbabane odbywa się Hipnotik Festival, prawdziwa uczta dla fanów miejscowego rapu.
Najwyżej cenionym człowiekiem w świecie suazyjskiego hh jest Mozaik (ur. jako Muzi Ngwenya, 12.03.1985 r. – Suazi), który wyprodukował większość płyt rapowych w kraju. Inspiracją dla Mozaika są tacy amerykańscy artyści, jak Drake, Jay-Z oraz Kanye West. Poniżej zamieszczam utwór producencki artysty zatytułowany „Coming Home” zaś wykonywany przez zespół Siyinqaba.
Natomiast świeżą twarzą hip-hopu ze Suazi jest z pewnością Thamsanqa Sibandze, używający pseudonimu KrTC (czyta się tak jak angielskie słowo courtesy). Artysta ten musi mieć o sobie bardzo duże mniemanie, skoro w jednym z utworów (zamieszczam go poniżej) rapuje „I’m the Black Superman”.
W grudniu 1983 r. w Suazi wystąpił Peter Tosh, czyli jeden z założycieli, obok Boba Marleya i Bunny’ego Wailera, legendarnej grupy The Wailers. Wydarzenie to spowodowało zwiększenie zainteresowania się Suazyjczyków muzyką reggae. Powstało kilka grup, a najbardziej znanymi wykonawcami stali się Ras Reggie i Ras Ritchie, których popularność sięgała poza granice kraju. Byli słuchani zarówno w Mozambiku, jak i w czarnych townshipach RPA. Jednak dzisiejsza scena reggae w eSwatini jest bardzo uboga, a jedyną jaśniejszą rzeczą jest cotygodniowa audycja w radiu SBIS 2, poświęcona temu gatunkowi muzycznemu. Tyle, że prezentowani są tam tylko wykonawcy z Jamajki, Południowej Afryki czy Wybrzeża Kości Słoniowej, miejscowych artystów brak. Poniżej zamieszczam utwór weterana suazyjskiego reggae, Ras Reggiego, pt. „Dem Shodah Know We Talking Over”, towarzyszy mu wykonawca dancehallowy ukrywający się pod pseudonimem Snoop 22.
Suazi ma także artystów wykonujących gatunki, których nie połączylibyśmy z krajem afrykańskim. Takim gatunkiem jest house, choć osoba, która orientuje się w scenie muzycznej sąsiada z RPA wie, że akurat house ma się tam bardzo dobrze.
Nie byłoby suazyjskiego house’u bez człowieka ukrywającego się pod banalnym pseudonimem DJ Mixmash. Zaczynał on swoją karierę w zespole Swazi Pride. W 2010 r. DJ Mixmash wraz z innym członkiem grupy, DJ Fosterem, wydał płytę „Tru Soundz Vol. 1”, która dziś określana jest klasyką house eSwatini. Poniżej próbka możliwości dj-skich Mixmasha.
Czy komukolwiek przyszłoby na myśl, że w Afryce śpiewa się country? W żadnym wypadku. A jednak w 2012 r. na scenie muzycznej Suazi pojawił się duet kuzynów Gazi Simelane i Linda Msibi (Linda to suazyjskie imię męskie), czyli Dusty & Stones, i z miejsca porwał serca fanów muzyki. Poniżej prezentuję pochodzącą z debiutanckiego krążka „Mooihoek Country Fever” piosenkę zatytułowaną „Ride With Me”, ale szczerze zachęcam do obejrzenia videoklipu do tego utworu, bo naprawdę warto.