Wiedźmiński los jest ciężki.

 

Należy walczyć z potworami, najlepiej je od razu pokonywać.
Należy przestrzegać kodeksu, którego tak naprawdę nie ma. Należy 
zachować spokój i rozwagę. Należy być odważnym i niewrażliwym.
Należy pamiętać, że jest się mutantem. Należy… Czy nie za 
dużo tego należy?
Geraltowi to właśnie przeszkadza.
Powinien być mutantem, który nie ma ludzkich uczuć, który nie potrafi kochać. A tymczasem coś poszło nie tak, bo miłość pojawiła się w jego życiu. Jednak przeplata się z przeznaczeniem. 
Miłość z przeznaczeniem jest prawdziwą miłością? Białowłosy wiedźmin tego właśnie nie wie. On w ogóle nie wierzy w przeznaczenie. Czy ono istnieje? A jeśli tak, to czy da o sobie znać?
Czy Geralt może 
nareszcie znaleźć cel w swoim życiu?

Z „Sagą o Wiedźminie” spotkałam się niedawno. Było to spotkanie zaplanowane, więc byłam na nie przygotowana.
Mam bardzo miłe wspomnienia po nim, dlatego postanowiłam 
spotkać się również z następną częścią.
Nie miałam pojęcia, czego się po niej spodziewać.
Choć wiedziałam, że będzie się trochę różnić od swojej poprzedniczki.
Pełna entuzjazmu zaczęłam czytać „Miecz przeznaczenia”. I wiecie co?
Jestem szczęśliwa, że zrobiłam na przekór tym, co mi ją odradzali.
Bez wątpienia seria o białowłosym wiedźminie zyskała u mnie bardzo wysokie miejsce wśród moich ulubionych cyklów.

Tak samo, jak w „Ostatnim życzeniu” największą zaletą całej powieści jest główny bohater – Geralt. Podbił on moje serce.
Cały czas podkreśla, że jest on mutantem pozbawionym uczuć. Ludzie, zresztą nie tylko ludzie, cały czas mu to powtarzają.
Chcą sprawić, by on sam w to uwierzył. Jednak Geralt jest tak bardzo ludzki, że nie wiem, jak to 
możliwe, że jest wiedźminem. Jest wyjątkowy? Czy może plotki o wiedźminach nie  prawdziwe? Właśnie za tą ludzkość pokochałam go najbardziej. W żadnym stopniu nie jest wyidealizowany. Nie ma też tysiąca wad, które czyniłyby go potworem. Na swój niezwykły sposób jest człowiekiem, realnym człowiekiem.
Jak każdy z nas denerwuje się, traci panowanie nad sobą, przywiązuje się do ludzi, ma dylematy, boi się, ale jest też odważny.
Podziwiam Sapkowskiego, że stworzył takiego bohatera, który wchodząc w nasz prawdziwy świat, nie wyróżniałby 
się niczym.
Oczywiście, gdyby to odbywało się na realiach naszego i jego świata.
W dodatku Sapkowski 
poświecił nie tylko czas białowłosemu wiedźminowi, ale również innym postaciom, nadając im niepowtarzalne charaktery. Yennefer, Jaskier, Ciri – cała gama najróżniejszych bohaterów, o których nie można zapomnieć.

Kolejną rzeczą, którą autor w dalszym ciągu wykorzystywał, są legendy, bajki, czy wierzenia ludzi. Nie wymyślił on tego świata od podstaw. Wiele istot, czy opowieści wziął z różnego rodzaju wierzeń. Nie ściągnął on identycznie tych opowieści. To by była obraza.
On wziął z nich inspirację, by 
później połączyć wiele takich inspiracji w jedną, niepowtarzalną opowieść. I wyszło mu to genialnie.
Majstersztyk. 

Czytając pierwszą część, przypuszczałam, że przywiążę się do bohaterów i powieści. Jednak nie byłam w stanie przewidzieć, że aż tak bardzo. Zwykle szybko przywiązuję się do książki, ale gdy ją już przeczytam, dzień i moje przywiązanie wyparowuje. Zostaje tylko dobre wspomnienie. Tutaj mija już kilka dni, odkąd ją przeczytałam, a ja nadal wyobrażam sobie wydarzenia, wymyślam własne wersje i przeżywam to wszystko, co się wydarzyło w „Mieczu przeznaczenia” od nowa. Ta książka bardzo wpłynęła na mnie emocjonalnie.
Czasami musiałam ją odkładać, żeby ochłonąć, a gdy to robiłam, patrzyłam na nią i nie mogłam wytrzymać – rzucałam się na nią od nowa. Inaczej tego nie można nazwać. 

Moje recenzja w każdym aspekcie jest bardzo subiektywna. Nie znajduje się tu ani trochę obiektywizmu.
Trudno jest mi ją polecić lub nie polecić. Moje serce zostało podbite i mam zamiar kontynuować serię. Tak naprawdę nie wyobrażam sobie, żebym mogła zrobić coś innego. To się rozumie samo przez siebie. Przywiązałam się emocjonalnie do tej książki i dlatego dałam jej
najwyższą ocenę. Jednak zdaję sobie sprawę, że przygody wiedźmina nie każdemu muszą się spodobać.
Po prostu powiem: spróbujcie, sami się przekonacie, czy to książka dla Was.

miecz przeznaczenia

 

Dodaj komentarz