Magdalena Knedler, polska autorka, właścicielka chomika, miłośniczka kuchni wegetariańskiej; laureatka wielu nagród. Zadebiutowała książką „Pan Darcy nie żyje”, a jej pisarska kariera nabrała tempa, dzięki czemu powstawały kolejne twory. Serdecznie zapraszam na wywiad z autorką.

pobrane W „Twarzy Grety di Biase” pojawia się sporo sztuki oraz świetnych opisów włoskich miejsc. Dlaczego akurat to państwo spośród mnóstwa innych? Osobiście uwielbiam Włochy, dlatego cudownie było móc o nich poczytać, jednak na mapie znajduje się sporo pięknych miast, również związanych ze sztuką.

Sztuka włoska i w ogóle Włochy to moja wielka pasja. Fascynuje mnie włoska kultura i historia. W dowolnym włoskim mieście wystarczy wejść do pierwszego lepszego starego kościoła, by na dzień dobry zobaczyć doskonały obraz lub rzeźbę. To musi oddziaływać na ludzi, budzić w nich wrażliwość na piękno. Myślę, że „Twarz Grety di Biase” mocno wiąże się ze sztuką włoską i tę akurat książkę musiała napisać osoba tą kulturą zafascynowana. I nie chodzi tylko o malarstwo, ale choćby i o architekturę.

 

– Napisała Pani, że w tej książce korespondencja gra istotną rolę — co zresztą zauważyłam — ale dlaczego właśnie e-maile? Czym miał służyć ten zabieg, to ukrywanie bohaterki i zero kontaktu face to face między głównymi postaciami?

 Jestem z pokolenia, które samo o sobie mówi „born in PRL”. W dzieciństwie i wczesnej młodości wysyłałam listy – do rodziców z obozów letnich, do koleżanek i kolegów, pisałam też oczywiście listy miłosne lub, że tak to ujmę, z romantycznymi podtekstami (śmiech). Było coś magicznego w tej chwili, kiedy wyciągało się ze skrzynki zaadresowaną do siebie kopertę. A jednak w moim życiu nie trwało to długo, nastała era maili i SMS-ów, komunikacja między ludźmi stała się szybsza i łatwiejsza. Zniknęła magia związana z otwieraniem koperty – często wymiętej albo poplamionej. Ale myślę, że internet wielu ludzi połączył, umożliwił sprawniejszą korespondencję, zacieśnianie więzi i poznawanie nowych, ciekawych osób, o których istnieniu nigdy byśmy się nie dowiedzieli, gdyby nie Sieć. Jak zwykle wszystko ma swoje plusy i minusy. Wyrosłam na powieściach dziewiętnastowiecznych, w których motyw listów zawsze mnie szalenie fascynował. To był ważny element świata przedstawionego, bohaterowie nie istnieli bez pisania i czytania listów, bez uczenia się na pamięć ich treści, bez noszenia ich przy sobie lub chowania przed czyimś wzrokiem. Listy mogły się stać dowodem na zdradę i kogoś zgubić, jak w powieści „Świat zabawy” Edith Wharton, gdzie wszystko się wokół nich kręci, albo świadczyć o tym, że panna i kawaler są „po słowie”. Do tego dochodzi oczywiście cała tradycja powieści epistolarnej. „Niebezpieczne związki” to jedna z najlepszych książek, jakie w życiu czytałam.

 

– Czy podjęłaby się Pani napisania jeszcze jednej książki o losach Adama? Przyznam, że po tym, co miało miejsce we Włoszech, ta postać zaciekawiła mnie jeszcze bardziej. A może o Nicie, która również jest bardzo interesującą postacią, nawet jeśli przygarnęła sobie wcześniej życiorys koleżanki.

Myślę, że nie. Ich losy kończą się w powieści dokładnie w tym punkcie, w którym powinny. Adam był dla mnie dużym wyzwaniem. Musiałam nie tylko wcielić się w rolę męską, ale i wykreować bohatera z konkretnym zaburzeniem. Na pewno trzeba się do tego przygotować. Spróbować wczuć się w emocje takiej postaci, spojrzeć na świat jej oczami. A później powrócić do swojej własnej perspektywy. To także nie jest łatwe.

 

– W końcowej notce pisała Pani o tym, co było fikcją, co rzeczywiście miało miejsce lub istnieje. Wiem, że Greta to postać wymyślona przez Panią, jednak muszę o to spytać. Czym się Pani inspirowała, i czy w ogóle, tworząc tak tajemniczą, tak zranioną artystkę?

Greta po prostu narodziła się w mojej głowie. Myślę, że istniała tam od zawsze i po prostu w pewnym momencie zapukała do drzwi – chciała, by ją wypuścić.

 

6uZuXd0nrI– Często autorzy wpadają na genialne pomysły książek w różnych, interesujących miejscach. Nie byłabym sobą, gdybym nie spytała, gdzie Pani wpadła na pomysł „Twarzy Grety di Biase”? Czyżby słynny prysznic, gdzie rodzą się najlepsze dialogi, opisy czy doskonałe fundamenty na dobrą powieść? Może zaskoczy mnie Pani innym miejscem?

U mnie to może się wydarzyć wszędzie. Czasem wystarczy impuls – zwiedzanie ciekawych miejsc, rozmowa, oglądanie obrazów, filmów, czytanie książek, wykonywanie prozaicznych czynności, jak przygotowywanie posiłku czy prasowanie ubrań.

– Jedno z pytań, które nurtuje mnie przy każdej rozmowie z autorem to dlaczego postanowiła Pani podzielić się ze światem akurat tą historią?

Tak samo jak w wypadku samej postaci Grety – ta historia czekała na swoją kolej, siedziała w mojej głowie od dawna i powoli przybierała określony kształt.

 

– Czy było ciężko wczuć się w historię, którą Pani opisywała? Jako autorka niejednokrotnie mam problem z opisywaniem tych bardziej emocjonalnych scen. Z czym Pani miała trudność, podczas pisania „Twarzy Grety di Biase?

Jak powiedziałam wcześniej, największym wyzwaniem był Adam. Na pewno również Nita, sama Greta także. Największy mam problem z sytuacjami, w których bohaterowie dokonują innych wyborów niż te, których w podobnej sytuacji dokonałabym ja. A może tak mi się tylko wydaje? W końcu tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono.

 

– Takie proste, a jednak dla wielu autorów trudne pytanie. Co daje Pani pisanie?

Pisanie wybiera pisarza, a nie pisarz pisanie – zawsze to powtarzam. Nie wyobrażam sobie już w tej chwili życia bez pisania. Daje mi ogromną satysfakcję, ale to również lekcja życia, test osobowości, próba cierpliwości. Dzięki pisaniu człowiek się hartuje.

 

– Jak zaczęła Pani przygodę z pisaniem?

Od publicystyki i krótkich form literackich. Później przyszedł czas na dłuższe fabuły.

– Czy miała Pani kiedykolwiek dłuższą przerwę od książek i tworzenia własnych historii?

Odkąd zadebiutowałam – nie. Od tej pory jestem wciąż zaabsorbowana jakimś tekstem, albo samym pisaniem, albo zbieraniem materiału.

– Co przyczyniło się do tego, by zakończyć opowieść w ten sposób? Oczywiście bez większych spojlerów 😀

Ta historia musiała się zakończyć właśnie tak 🙂 To punkt, z którego wszystkie postaci mogą zacząć coś nowego – i mają swoją drugą szansę.

 

Premiera-najnowszej-powiesci-Magdaleny-Knedler-main-5af2ee9faa6bc– Czy podjęłaby się Pani napisania czegoś w gatunku, którego dotąd Pani nie ruszała? Na przykład coś w klimatach urban fantasy albo horror?

Horror brzmi bardzo interesująco. Zobaczymy 🙂

 

– Jaka książka sprawiła, że otworzyła Pani serce na czytanie? Wydaje mi się, że każdy ma taką „magiczną” lekturę, dzięki zachęciło się do zgłębiania tajników literatury, częstszego odwiedzania bibliotek.

To nie była jedna książka. W dzieciństwie fascynowałam się „Dziećmi z Bullerbyn” i „Anią z Zielonego Wzgórza”, ale pod koniec szkoły podstawowej odkryłam literaturę dziewiętnastowieczną, głównie francuską i angielską. Chyba to był TEN moment.

– Czy w trakcie pisania potrzebuje Pani ciszy, czy jednak nie obędzie się bez muzyki?

Potrzebuję ciszy, ale robię przerwy i wtedy słucham muzyki klasycznej lub filmowej. Albo czegoś żywszego, do pokiwania się.

 

– Może ma Pani jakieś pisarskie nawyki? Coś, co zwykle robi Pani przed lub w trakcie pisania? Obowiązkowa herbatka/kawa, coś do przegryzki? Zapasy, jakby szykowało się na wybuch wojny? 😉

Musi być kawa i woda. A poza tym żadnych nawyków. Podczas pisania lubię rzeczywiście coś pogryzać. Podczas redagowania – nigdy, potrafię nic nie jeść przez cały dzień.

 

– Powracając do „Twarzy Grety di Biase” i tematu sztuki. Czy ma Pani swojego ulubionego malarza/malarkę, ulubiony obraz, który z przyjemnością zagarnęłaby Pani do siebie do domu? Zawsze przecież można zrobić kradzież rodem z polskiego filmu „Vinci” 😀

Byłaby to „Judyta z głową Holofernesa” Artemizji Gentilescchi, „Guernica” Picassa, „Dziewczyna z perłą” Vermeera, „Nenufary” Moneta i wiele, wiele innych. Jak już kraść, to konkretnie J

– Na koniec spytam, jak wiele siebie daje Pani do swych historii? Wiele autorów nie omieszka się wplatać w fabułę własnych przeżyć oraz doświadczeń. Często również nadają bohaterom własne cechy. Robi to Pani czasami?

Ja również to robię. Bohaterowie nigdy nie są mną, to osobne byty, którym nadaję własną tożsamość. Ale czerpię inspirację z życia, obserwuje je. Każdy pisarz to robi.

 

– Oczywiście bardzo dziękuję za odpowiedzi, za poświęcenie mi troszkę czasu 🙂

 

            Wywiad przeprowadzała Agata Głowacz/Arystokratka

 

 

Dodaj komentarz