Grey najbardziej wyczekiwaną premierą tej jesieni.

 

 „Zobaczcie świat Pięćdziesięciu twarzy Greya raz jeszcze, tym razem oczami Christiana.
Historia miłosna, która zafascynowała miliony czytelników na całym świecie z perspektywy Christiana Greya.

Christian Grey sprawuje kontrolę nad wszystkim; żyje w świecie poukładanym, a sobie i innym narzuca duża dyscyplinę. Jego życie jest pozbawione emocji do dnia, gdy do jego biura wpada Anastasia Steele, kobieta o niesfornych brązowych włosach i zgrabnych nogach. Próbuje o niej zapomnieć, ale to tylko pogłębia jego uczucia, których nie potrafi zrozumieć i którym nie zdoła się oprzeć. W przeciwieństwie do kobiet, które poznał w przeszłości, Ana jest nieśmiała, zjawiskowa i zdaje się, że przejrzała, iż za cudownym dzieckiem biznesu i stylem życia właściciela luksusowego apartamentu, kryje się chłodne i zranione serce Christiana.

Czy relacja z Aną pozwoli Christianowi pokonać koszmary dzieciństwa, które nadal go nawiedzają? Czy jego mroczne pragnienia seksualne, potrzeba ciągłej dominacji i wstręt do siebie odstraszą Anę i zniszczą kruchą nadzieję, którą jedynie ona może mu dać?”

Najbardziej wyczekiwana premiera tego roku. Miliony fanek wyczekują ją od miesięcy. Specjalnie napisana na ich prośbę. Można by pomyśleć, że będzie to dzieło, które całkowicie odmieni pogląd na trylogię. Czy aby na pewno?

Zaczynając książkę, miałam nadzieję, że sięgnę po coś umilającego czas,  jak to miało miejsce przy poprzednich częściach. Powszechnie wiadomo, że trylogia pięćdziesiąt odcieni nie jest czymś powalającym, ale trzeba jej przyznać, iż zabija czas doskonale.

W każdej książce staram się doszukać czegoś dobrego. Wszystko po to, aby czas spędzony nad nią nie był tym zmarnowanym. Tak również było z poprzednimi książkami o tajemniczym Christianie. Z tego samego założenia wyszłam i z tym utworem. Tylko czy w każdej książce można odnaleźć plus?

Grey to tak naprawdę Pięćdziesiąt twarzy Greya oczami Christiana. Mamy tą samą historie urozmaiconą dodatkami z życia Pana Szarego. Wszystko to pozwala nam lepiej poznać jego osobę. Tylko czy to coś wnosi do całej historii? Wydaje mi się, że nie bardzo. Fakt faktem, że fajnie było poznać Christiana jego oczami. Uzupełniło to całą jego postać oraz historię. Jednak to tyle. Chyba spodziewałam się czegoś więcej.

Sama książka jest pełna błędów. Dużo z tego jest zasługą, jak sądzę tłumaczenia. Od pierwszych stron widać, że po prostu nie przyłożyli się do swojej pracy. Ponieważ nagle czerwony pokój bólu stał się czerwoną komnatą bólu, a jest to tylko jeden z wielu przykładów. Jednak największym problemem były dla mnie dialogi. Wydawałoby się, że skoro piszemy drugi raz tę książkę zmieniając jedynie perspektywę, powinniśmy zachować także te same dialogi. Niestety tutaj w dużej mierze tak się nie stało. Wszystkie te błędy składają się na to, że osoby pamiętające poprzednie części (a zwłaszcza pierwszą) zniechęcają się do książki. Jakby tego wszystkiego komuś było mało, dochodzi do tego fakt, że w połowie książki ewidentnie widać zmianę tłumacza. Nagle znowu czerwona komnata bólu staje się pokojem, seks po bożemu – waniliowym i tak dalej. Pokazuje nam to, kto przygotował się do swojej pracy, a kto niestety nie.

Wydawałoby się, że są to takie drobiazgi, ale to właśnie one najbardziej denerwują. Śmiem nawet sądzić, że jeśli wyeliminować wszystkie te błędy książka mogłaby naprawdę wiele zyskać.

Sama autorka swojego stylu zasadniczo za bardzo nie zmieniła. Widać poprawę w pisowni, ale jeszcze za małą. Jednak do tego nie można się za bardzo czepiać ze względu, w jakim stylu była napisana książka oczami Any. Ponieważ kiedy autorka zmieniłaby diametralnie swój styl pisania, każdy czepiałby się braku odwzorowania książki. Można by powiedzieć, że i tak źle i tak niedobrze.

Mimo wszystkich wad sama historia mi się spodobała. Była dość ciekawa, czasem nawet wciągająca. Z początku była trochę nudna, ale czym dalej brnęłam, zaczęła się rozkręcać. Poznawaliśmy więcej szczegółów z wczesnego oraz obecnego życia bohatera. Była to bardzo ciekawa i poruszająca opowieść. Najbardziej podobała mi się końcówka. Tak naprawdę to właśnie tam dowiedzieliśmy się najwięcej. Mogłabym nawet rzec, że była najbardziej interesująca. Przynajmniej dla mnie.

Okropne będzie to, co powiem, ale chyba najbardziej z tego wszystkiego spodobała mi się okładka. Zachęca do zobaczenia, co zawiera książka.

Jeśli chodzi o całokształt książki, na pewno poleciłabym ją fanom serii oraz osobą, które po prostu tę serie przeczytali. Na pewno pozwala nam zrozumieć całkowicie oboje bohaterów. Wyróbmy sobie swoje własne zdanie. Nie powielajmy zdania innych bez dokładnego zapoznania się.

Ps. Uważam, że czytanie książki tylko po to, aby móc ją obrażać mija się z celem. Konstruktywnej krytyce mówimy TAK, ale zwykłemu hejtowaniu, bo to modne mówimy stanowcze NIE.

Dodaj komentarz