„Jestem gwiezdnym pyłem;
dmuchnij za mocno, a zupełnie się rozsypię”

Ludzkie istnienie jest kruche i ulotne. W jednej chwili jesteśmy, a w drugiej już nas nie ma. Tak po prostu. Nie ważne ile masz lat, kim jesteś i skąd pochodzisz. Dla śmierci wszyscy jesteśmy równi i w końcu zabierze ona każdego. Jednak w tej makabrycznej wyliczance jedni mają mniej szczęścia niż inni. W dniu swoich dwudziestych ósmych urodzin, Ava dowiaduje się, że umiera. Rak z którym tak dzielnie walczyła powrócił i tym razem nie ma nadziei na kolejny cud. Za kilka, może kilkanaście miesięcy śmierć zapuka do jej drzwi, a ona nie może zrobić nic, by powstrzymać jej nadejście. Może tylko czekać, niepewna ile zostało jej czasu i łagodzić objawy choroby. Mimo świadomości, że to jej ostatnie chwile, Ava nie chce się poddawać. Nie planuje sporządzać listy rzeczy do zrobienia przed śmiercią. To takie ponure i ostateczne, jak przygotowania do własnego pogrzebu. A Ava, póki wciąż tu jest chce uczcić fakt, że jeszcze żyje. Dlatego postanawia spełnić swoje największe marzenie- wyprawić sobie bajkowe wesele. Brak pana młodego nie jest wielkim problemem, w końcu dziewczyna nie ma zamiaru pozostawiać na tym świecie zrozpaczonego wdowca. Jednak serca nie da się zamknąć na uczucia, a Ava przekona się, że miłość może zjawić się nieproszona w najbardziej niespodziewanym momencie. Tylko czy będzie potrafiła pokochać kogoś z kim już za kilka chwil będzie musiała się pożegnać?

Rodzimy się, żyjemy, umieramy. To naturalna kolej rzeczy, jednak gdy umiera młoda osoba, w myślach wszystkich dominują takie słowa jak: za wcześnie, niesprawiedliwość, dlaczego ona… Ava też często zadaje sobie to pytanie. Dlaczego właśnie ja?. Choć nie życzy nikomu, tego, co musiała przejść i tego, co jeszcze przed nią, niczego nie pragnie bardziej niż jeszcze odrobiny czasu. W jej myśli wkrada się rozpacz, złość, zwątpienie, ale i absolutna pewność, że musi wycisnąć ile się da ze swoich ostatnich chwil, bo na więcej nie może liczyć. Historia Avy skłania do przemyśleń, co sami zrobilibyśmy na jej miejscu. Jakie plany i marzenia zrealizować? Co zobaczyć, kogo odwiedzić? Biec do utraty tchu i nie oglądać się za siebie? Robić głupstwa i zaszaleć ten ostatni raz? A może wręcz przeciwnie- zwolnić, rozejrzeć się wokół i docenić piękno, które nas otacza. Rozkoszować się ciepłem i bliskością tych, którzy nas kochają. Stworzyć piękne wspomnienia, które niczym fotografie, na zawsze zostaną nie tylko w naszej, ale i w ich pamięci…

Nie jest to pierwsza i zapewne nie ostatnia książka o umierającej dziewczynie, ale zdecydowanie jedna z najpiękniejszych i najbardziej poruszających. Czytanie tej książki jest trudne i bolesne. Kolejne ziarenka pisaku w klepsydrze przesypują się coraz szybciej, czas nieubłaganie przecieka przez palce i nie da się zrobić nic, by go zatrzymać. Tammy Robinson zagra na najczulszych strunach waszych serc, doprowadzi do płaczu i zasmuci. Ale nie jest to historia, która ma pogrążyć czytelnika w depresji. To pełna nadziei, ciepła i wzruszeń opowieść będąca hołdem dla życia. Podkreśla jak jest ono kruche i ulotne, każe na nowo zdefiniować to, co braliśmy za pewnik, ale też udowadnia, że powinniśmy być wdzięczni za to co mamy i cieszyć się każdą chwilą jakby miała być tą ostatnią.

Historia Avy jest niczym emocjonalne tornado- porywa, unosi i sieje spustoszenie. Choć w fabule wciąż powraca motyw śmierci, najważniejsze jest tutaj życie- ulotne, kruche i jakże niedoceniane. Autorka najdobitniej jak tylko mogła, starała się opisać jego wartość, piękno i znaczenie. W efekcie otrzymujemy nie tylko dobrą fabułę, ale również mądry w wartościowy tekst, oraz całą masę cytatów, które warto nie tyle zapisać, co wręcz wytatuować w swoim umyśle i stosować się do nich każdego dnia.

Jednym z najważniejszych tematów książki jest rak piersi u młodych kobiet i bardzo się cieszę, że autorka zabrała głos w tej sprawie. Dzięki takim historiom uświadamiamy sobie, że nie jesteśmy niezniszczalni i że choroba nie pyta o wiek. Udowadnia, że mamy tylko jedno życie i warto zadbać o nie zanim będzie za późno. I wreszcie na koniec, ostatnia, choć najważniejsza sprawa- miłość. W tej historii poznacie jej najróżniejsze barwy i odcienie. Wątek romansowy jest oczywiście obecny i choć nie jest przesadnie nachalny, ani dominujący w treści daję słowo, że rozpłyniecie się nad nim z zachwytu. Jednak nie tylko taką miłość mam na myśli. Ava jest kochana na setki sposobów i każdy okazuje jej to inaczej, ale miłość, troska i oddanie wprost wylewają się z kart tej powieści. Pogrążeni w szaleńczym biegu często nie dostrzegamy, że taki kokon miłości otacza każdego z nas. Czasem trzeba tylko otworzyć oczy.

O CZYM? „Twoje fotografie”, to książka, która mnie zachwyciła, oczarowała i strzaskała mi serce. Niesamowita, emocjonalna i po prostu piękna. Myślę, że każdy wrażliwy czytelnik da się zaczarować tej niezwykle wzruszającej, romantycznej i pokrzepiającej opowieści. Historia śmiertelnie chorej Avy jest smutna i przygnębiająca, ale niesie ze sobą tak duże pokłady nadziei, piękna i mądrości, że dosłownie się ją chłonie. Uwielbiam takie opowieści- pozornie proste, choć pełne ukrytych znaczeń, otwierające oczy na kwestie, na które zazwyczaj nie zwracamy uwagi, dające do myślenia i skłaniające do refleksji. Ukazujące jak ważne jest docenienie każdej, nawet najmniej istotnej chwili. W moim sercu pozostanie ona na długo. I mam nadzieję, że w Waszych również.

 

 

Dodaj komentarz