James Cagney, Spencer Tracy, John Wayne, Anthony Quinn, Gregory Peck. Te pięć nazwisk amerykańskich aktorów gwarantowało w czasach PRL dobry film w telewizji. Przynajmniej tak się wydawało Polakom, bo i o porównania z inną kinematografią było ciężko. Owszem, puszczano filmy francuskie, włoskie spaghetti westerny, czasami filmy szwedzkie czy brytyjskie, ale jednak zwrot „film USA” miał w sobie jakąś magię, coś co przyciągało widza przed ekran.
Spośród wymienionej piątki aktorów czterech (Cagney, Tracy, Wayne i Peck) miało pochodzenie czysto anglosaskie. Piąty, Anthony Quinn, był przede wszystkim Meksykaninem, ale jego ojciec, Francisco „Frank” Quinn, po mieczu był Irlandczykiem. Zresztą to paradoksalne, że Anthony Quinn, czyli tak naprawdę Manuel Antonio Rodolfo Quinn Oaxaca, całe zawodowe życie musiał uciekać od swojego pochodzenia, próbując przypodobać się białej amerykańskiej publiczności, a świat i tak najbardziej zapamiętał go jako… Greka Alexisa Zorbę z kultowego już dziś filmu Michaela Cacoyannisa.
Urodzony w meksykańskim mieście Chihuahua Quinn był trudnym człowiekiem, zarówno zawodowo, jak i prywatnie. Nie miał w życiu łatwo, ale i sam nie był aniołem – trzykrotnie żonaty, spłodził w sumie dwanaścioro dzieci, z których połowa urodziła się, gdy był jeszcze w związku z poprzednią żoną! Reżyserzy musieli znosić wiele podczas kręcenia filmów, choć nikt nie odmawiał talentu aktorskiego człowiekowi, który nim trafił na plan imał się rozmaitych, najczęściej niskopłatnych zajęć.
W 1972 r. na rynku wydawniczym ukazała się autobiografia aktora zatytułowana „The Original Sin: A Self-Portrait”. 6 lat później, nakładem Książki i Wiedzy, pojawił się polski przekład tej publikacji, przetłumaczony przez Zofię Kierszys a zatytułowany „Grzech pierworodny. Autobiografia”. Niemal ćwierć wieku później Quinn ponownie zasiadł do pisania o sobie. Tym razem pomagał mu Daniel Paisner, a książka tak w oryginale, jak i w polskiej wersji nosiła tytuł „Tango Solo” (polski przekład: Maria Zborowska, Wydawnictwo Amber, 1996).
W moje ręce wpadła ta pierwsza pozycja książkowa. Podchodziłem do jej czytania z dużym dystansem. Po pierwsze, dlatego, że Anthony Quinn już dawno przestał być dla mnie synonimem gwiazdy kina, tak jak kino amerykańskie przestało odgrywać w moim życiu kulturalnym jakąkolwiek rolę (no może poza filmami Spike’a Lee). Drugim powodem tego, że nie bardzo chciało mi się sięgać po wspomnianą wyżej lekturę były słabe opinie na największym polskim portalu dotyczącym książek.
Kolejny raz okazało się jednak, że uwagi innych nijak się mają do moich prywatnych odczuć. „Grzech pierworodny” to bardzo dobra lektura, w której Anthony Quinn mówi o swoim niełatwym dzieciństwie i pierwszych latach życia w Ameryce. Opowiada to nie nam, czytelnikom, tylko psychoterapeucie na kozetce. Powodem wizyty znanego aktora u specjalisty był spory kryzys życiowo-emocjonalny, który przechodził w trakcie pierwszego małżeństwa oraz po śmierci swego pierworodnego syna Christophera. Tak naprawdę w „Grzechu pierworodnym” niewiele jest o rolach filmowych, jeśli już, to o tych z pierwszych lat kariery Quinna.
Czy psychoterapeucie udało się zdiagnozować problem gwiazdora Hollywood? O tym czytelnik musi przekonać się sam. Zapewniam, że warto, zwłaszcza, że wspomniana przeze mnie książka u niektórych sprzedawców na popularnej platformie aukcyjnej kosztuje poniżej 3 zł!
Poniżej fragmenty „Grzechu pierworodnego”. Natomiast ilustracją muzyczną dzisiejszego wpisu jest utwór „I Love You, You Love Me”, który w 1967 r. Anthony Quinn nagrał we Włoszech.
O dzieciństwie:
„W istocie ja też nie cierpiałem mojego kuzyna. To, że nęka mnie patologiczny wstręt do wypróżniania się spowodował między innymi właśnie on. Przez pierwszych 11 lat mojego życia myśmy nigdy nie mieli toalety w domu, a kiedyśmy w Stanach pracowali przy budowie torów, nie było nawet „budki” na zewnątrz. Musieliśmy chodzić na równinę. Był tam jeden stary pień. Siadali na nim wszyscy, mężczyźni i kobiety. Załatwiali się bez żenady, uznając to najwyraźniej za rzecz zupełnie normalną. Ale mnie to mierziło.
Pewnego dnia byłem tam z kuzynem. Miałem wtedy 3 czy 4 lata, więc musiałem przysiadać na ziemi. On na grzędzie sięgnął za siebie, wziął swoje ekskrementy w rękę i rozmazał mi je na twarzy. Nigdy nie wybaczyłem temu skurwysynowi”.
O uprzedzeniach rasowych obecnych w Stanach w latach 30., 40. i 50. XX w.:
– Tony, czy bywa też tak, że możesz powiedzieć: „Jestem Meksykaninem?” albo „Jestem Irlandczykiem”?
– Owszem.
– Któremu łatwiej żyć?
– Irlandczykowi. Ale wtedy nikt mnie nigdy nie nazywa irlandzkim brudasem. Jako Irlandczyk nigdy nie dostawałem cięgów. Cholernie obrywałem tylko jako Meksykanin. Więc na ogół honor nakazywał mi być Meksykaninem”.
O wyborze drogi zawodowej:
– Co sprawiło, że zostałeś aktorem?
– Doktorze, pytasz jak niemądrzy dziennikarze, którzy przychodzą do mnie robić wywiady i są do tego gruntownie nie przygotowani. Opowiadam tę historię raz po raz. Nudzi mnie.
– Tak, czytałem kilka jej wersji. Tylko jestem ciekaw, która zgadza się z prawdą.
– Teraz sam już nie wiem. Wystarczy powtarzać jakieś kłamstwo dość często, żeby samemu w nie uwierzyć”.
Anthony Quinn
Prawdziwe nazwisko: Manuel Antonio Rodolfo Quinn Oaxaca
Ur. 21.04.1915 r. – Chihuahua, Meksyk.
Zm. 03.06.2001 r. – Boston, Massachusetts, USA.
Trzykrotnie żonaty: 1. Katherine DeMille (03.10.1937-21.01.1965, rozwód), 5 dzieci: 3 córki: Christina (ur. 01.12.1941), Catalina (ur. 21.11.1942) i Valentina (ur. 26.12.1952) oraz 2 synów: Christopher (ur. 1939) i Duncan (ur. 04.08.1945); 2. Jolanda Addolori (02.01.1966-19.08.1997, rozwód), 3 synów: Francesco Daniele (ur. 22.03.1963), Daniele „Danny” Anthony (ur. 16.04.1964) i Lorenzo (ur. 07.05.1966); 3. Kathy Benvin (07.12.1997-03.06.2001, jego śmierć), 2 dzieci: córka Antonia Patricia Rose (ur. 23.07.1993) oraz syn Ryan Nicholas (ur. 05.07.1996); Anthony Quinn miał także 2 synów ze związku z Friedel Dunbar: Seana (ur. 07.02,1973) i Alexandra (ur. 30.12.1976).
Ważniejsze role filmowe: „Viva Zapata!” (reż. Elia Kazan, 1951), „La strada” (reż. Federico Fellini, 1954), „Działa Navarony” (reż. J. Lee Thompson, 1961), „Grek Zorba” (reż. Michael Cacoyannis, 1964), „Stary człowiek i morze” (reż. Jud Taylor, 1990).
Wybrane nagrody, odznaczenia i wyróżnienia: dwa Oscary za najlepszą rolę drugoplanową (1953 i 1957), nadanie nazwy zatoce na greckiej wyspie Rodos imienia A. Quinna (1965), Nagroda im. Cecila B. DeMille’a (Golden Globe Awards, 1987).
Strona internetowa: TUTAJ