Główną bohaterką powieści jest osiemnastoletnia Katarzyna Laska, która właśnie uczy się w klasie maturalnej, ma przyjaciółkę o imieniu Zośka i… sporą nadwagę. Pewnego dnia wchodzi na wagę, a trzycyfrowa liczba przeraża ją do tego stopnia, że postanawia coś z tym zrobić. Po wizytach u dwóch kiepskich specjalistów, Kaśka trafia pod skrzydła niecodziennej w swych metodach terapeutki Penelopy. Kobieta ta ma żelazne zasady i niesamowitą energię, która daje Kaśce siłę do walki o to, by zrzucić czterdzieści kilogramów. Dziewczyna trafia do grupy dla „anonimowych grubasów”, a wtedy cały jej świat przewraca się do góry nogami.

Wszystko zaczęło się normalnie… poznałam Kaśkę i jej niecodzienną rodzinę, stanęłam oko w oko z jej szkolnymi prześladowczyniami i kompleksami, z jakimi musiała żyć każdego dnia. Lektura od początku była przyjemna i lekka, lecz gdzieś pomiędzy sześćdziesiątą a siedemdziesiątą stroną nastąpił jakiś przeskok… na tyle znaczący, że powieść wessała mnie dosłownie w świat przedstawiony przez autorkę i nie pozwoliła z niego wyjść do ostatniej strony, do ostatniego słowa.

Kaśka stała mi się bliska. To, co ją spotykało było z jednej strony okropne, bo szkolne chudziny określały ją bardzo bolesnymi epitetami, a z drugiej strony spotykała na swojej drodze ludzi niesamowitych, którzy otwierali ją na świat, którzy uczyli ją walki o swoje ciało, zdrowie i lepsze samopoczucie. Wyobraźcie sobie tylko… gdy ma się sporą nadwagę, to patrzenie w lustro jest katorgą. Kaśka omijała lustra szerokim łukiem, nienawidziła ich, a z pomocą Penelopy przemogła się na tyle, by patrzeć na swoje nagie odbicie i cieszyć się z każdego, nawet najmniejszego osiągnięcia. Z drugiej strony miała na karku upierdliwą ciotkę Matyldę, która nie akceptowała jej diet i uważała, że była piękna, gdy jej ciało było aż nader pełne (wierzcie mi na słowo, chyba każdy ma w swojej rodzinie taką upierdliwą ciotkę Matyldę – ja mam!). Cały wachlarz zdarzeń i emocji, jakie spotykały główną bohaterkę, stanowiły kompozycję, w której bez trudu może odnaleźć się każda z nas. Kaśka Laska początkowo była zakrzyczana przez nieprzychylnych jej ludzi, zakompleksiona i schowana za swoją nadwagą. Gdy zaczęła chudnąć, odnalazła w sobie odwagę i stała się głosem. Stała się głosem wszystkich, którzy byli kiedykolwiek przez kogoś poniżani czy dyskryminowani, którzy nigdy nie wierzyli w siebie i nie dostrzegali w sobie licznych talentów czy pozytywów. Wreszcie Kaśka uwierzyła, że może się podobać płci przeciwnej! Zaczęła walczyć o siebie, o swoje uczucia i dobry wygląd. Znalazła nowe nurty motywacji, nowe cele i dążyła do nich dzielnie!

Kaśka nie miała łatwo, bo do pewnego momentu na jej drodze stawali sami nieprzychylni ludzie… W jednej chwili przy sobie miała tylko Zośkę (genialną przyjaciółkę, taką, którą ja sama chciałabym mieć) i mamę, a za chwilę pojawiła się cudowna Penelopa, ludzie z grupy terapeutycznej i taki ktoś, kto sprawił, że w jej żołądku roztańczyły się motyle. Im mniejsza liczba pojawiała się na wadze, tym Kaśka zyskiwała na pewności siebie. Podziwiałam ją ze strony na stronę, bo znalazła w sobie tyle odwagi, bo zmieniała się nie tylko fizycznie, ale i duchowo, co tak niesamowicie mi imponowało! Podziw i pozytywna strona zazdrości mieszały się we mnie, z wypiekami na twarzy czytałam o tym, jak odnajdywała w sobie nowe, nieznane dotąd uczucia i nieśmiało, ale jednak wypuszczała je na wolność.

Powieść Sylwii Trojanowskiej to historia, którą powinien poznać KAŻDY! A wiecie dlaczego? Bo każdy, absolutnie każdy odnajdzie tam siebie. Nie ważne czy jesteś chłopakiem, czy dziewczyną. Zapewniam cię, że odnajdziesz tam siebie. Nie bez powodu napisałam Wam, że Zośka była przyjaciółką, jaką sama chciałabym mieć. Pod koniec powieści zdałam sobie sprawę, że ja i Zośka naprawdę byśmy się dogadały, bo jesteśmy do siebie dość podobne. Kaśka nauczyła mnie tak wiele, dała ważne lekcje o tym, że trzeba zdobyć się na to, by zwalczyć dyskryminację, by pokazać, że jednak można! Gdyby ta książka stała się lekturą w liceum, to uczniowie z entuzjazmem sięgaliby po to, co czytać trzeba! POLECAM po tysiąckroć! Polecam i powtarzam po raz kolejny: POLAK PISAĆ POTRAFI! A w tym przypadku to POLKA PISAĆ POTRAFI! Oceniłam „Szkołę latania” 9/10i wiem już teraz, że ta historia na stałe zagrzała miejsce w moim sercu. Nie wiem, jak doczekam się drugiej części, ale wiem, że przeczytam ją najszybciej, jak się tylko da! Zaprzyjaźniłam się z bohaterami, polubiłam ich i czekam na kolejne spotkanie z entuzjazmem oraz ciekawością. To wspaniała lektura dla każdego. Pouczająca, wartościowa pod każdym względem, napisana wspaniałym, prostym językiem i trafiająca swym przekazem prosto w serce. A wiecie, jaka jest następna z wielu lekcji? Można kochać i nie być powierzchownym. Zapamiętajcie to, a co ważniejsze nie czekajcie dłużej, tylko chwytajcie za „Szkołę latania”. Bo warto! Naprawdę warto!
Szkoła-latania-Sylwia-Trojanowska- recenzja-książki

Dodaj komentarz