„Noc i Dzień kryją w sobie magię. On był Cieniem. Ona chciała być jego Światłem”. Str. 5
Przyznaję, że lubię sięgnąć po książki z gatunku romans paranormalny, są one zupełną odskocznią od otaczającej nas rzeczywistości. Dostarczają niezobowiązującej rozrywki, ale także ogrom emocji. Po licznych publikacjach przeczytanych z tego gatunku jest mi trudno znaleźć coś pozbawionego stereotypu, bo przecież już wszystko było: wilkołaki, wampiry, kosmici, anioły, wiedźmy, czarodzieje. Mimo że czyta się przyjemnie, to jednak czegoś brakuje, bo nie oszukujmy się, ale bohaterowie często są kreowani na jedno kopyto, a i fabuła nierzadko zaskakuje. I właśnie wtedy trafiam na książkę I.M. Darkss Światło w mroku, która jest jak powiew świeżego powietrza na tle innych utworów literackich w tym gatunku.
Pewnego wieczoru Eliara wraz ze swoją przyjaciółką wychodzą do klubu na imprezę. Eliara tracąc kontakt z Demi postanawia, że wróci do domu. Jest środek nocy, Eli zostaje napadnięta, ale z pomocą przychodzi jej pewien nieznajomy. Jack jest hybrydą, i tak naprawdę nie powinien istnieć. Powstał dzięki uknutej intrydze, jest na wpół Lamandi, a w połowie Temenem, te dwa rody od zawsze są przeciwieństwami i naturalnymi wrogami. Jest silniejszy niż Temeni – istoty Mroku czy Lamandi – istoty Światła. Jack ma za zadanie chronić Eli przed Temenami. Eliara należy do Rodu Światła, jednak żyła i była wychowywana wśród ludzi, przez co nie miała pojęcia o istnieniu istot nadprzyrodzonych. Z dnia na dzień dowiaduje się o tym, kim jest naprawdę, zostaje wplątana w intrygę, jakby tego było mało, zewsząd czeka na nią niebezpieczeństwo. Jej zadanie polega na tym, że musi odnaleźć Helioden, magiczny kamień, o którego istnieniu również nie miała pojęcia. Musi również podjąć decyzję, czy chce przejść inicjację, jeśli tak, wtedy stanie się istotą z niewyobrażalną mocą.
„(…) prawdziwa miłość to zmienianie wad w największe zalety. To marzenia tej drugiej osoby twoim spełnieniem. Jej uśmiech powodem twojej radości. Jej szczęście twoim. Jej łzy twoim cierpieniem. To bycie sobą i całkowita akceptacja. To wybaczanie. Brak wątpliwości i lojalność. Pocieszenie, wsparcie i nieuciekanie od trudności. To dostrzeganie magii w zwyczajnych chwilach. Zawsze śmiech podziwu, nigdy drwiny. Kochanie z dnia na dzień mocniej. To jej odejście twoją śmiercią”. str. 311
Bezapelacyjnym plusem powieści jest kreacja bohaterów: dokładna, pogłębiona o monolog wewnętrzny oraz to jakimi są istotami nadprzyrodzonymi, sprawia, że jest dość oryginalna (pomijając wygląd zewnętrzny postaci, który, jest w pewnym stopniu schematyczny, ponieważ są oni nadludzko piękni). Eliara, jest postacią, którą nie sposób nie polubić, jednak niekiedy jej zachowanie może wydać się nieco naiwne. Natomiast Jack nie jest do końca kryształowo czystym bohaterem i to od nas zależy, czy zdobędzie naszą sympatię. Mimo że budowę narracji i fabuły autorka oddaje Eli i Jackowi, to jednak postać Jacka została bardziej rozbudowana i poszerzona o takie aspekty, jak: jego pochodzenie czy mroczną przeszłość. Nawet osoby ujawniające się dużo rzadziej są wykreowane wyraziście, jak np. naiwna Astria, zgorzkniała i przebiegła Istera, czy Grand najlepszy, a zarazem jedyny przyjaciel Jacka.
Autorka miała bardzo intrygujący pomysł na fabułę i myślę, że dobrze go wykorzystała. Od pierwszych stron zostajemy wciągnięci w intrygę, której punkt przełomowy następuje pod koniec książki, a i tak nie otrzymujemy odpowiedzi na wszystkie pytania.
„(…) dobro czasem jest pozorem, a Światło bywa zwodnicze
Sceny romantyczne są ze smakiem wpasowane do historii. Czytelnik wyczuwa, że w tej książce jest mowa o olbrzymim uczuciu, mimo że słowa „kocham cię” padają dopiero na końcu powieści. Tak naprawdę jest to historia zakazanej miłość, która nie powinna mieć prawa bytu. Czy Światło Eli pozbawi Mrok, który jest ukryty głęboko w duszy Jacka? Być może trudna do zaakceptowania przeszłość Jacka będzie miała wpływ na to, czy ostatecznie będą mogli być razem?
Książka fabularnie nie została zamknięta, dlatego też można liczyć na kontynuację serii. Zakończenie może nie wszystkich zadowolić, osobiście jestem usatysfakcjonowana, ale mam nadzieję, że doczekam się II tomu.
Światło w mroku to debiut literacki polskiej autorki piszącej pod pseudonimem I.M. Darkss. Książka okazała się, jak dla mnie bardzo interesującą lekturą, jej magiczny, nieco mroczny klimat sprawił, że przeczytałam ją z dużą przyjemnością i zainteresowaniem. Światło w mroku to prawdziwa gratka dla miłośników książek z gatunku romans paranormalny. Nie ma tutaj mowy o wampirach, wilkołakach czy kosmitach. Sięgnijcie, a przekonacie się o kim mowa. Polecam.
„Nadzieja jest jutrem. Dzisiaj – sprawdzianem, a wczoraj – pokaż środkowy palec”. Str. 134
Klaudia Skiedrzyńska