Jak wygląda Twoja strefa komfortu? Czy wiesz kim właściwie jesteś?
„Strefa komfortu” Ludwika Wolta to pozycja dość nietypowa, jednak czy opowiada o strefie komfortu rzeczywiście? I tak i nie, bo książkę można naprawdę odebrać w wieloraki sposób. Z jednej strony nasz bohater to człowiek, który wypracował sobie bezpieczny azyl dla samego siebie, i tutaj również w podwójnym znaczeniu, bo chodzi o azyl wewnątrz siebie, ale i na zewnątrz. Do minimum ograniczył warunki stresowe żyjąc z dnia na dzień, nie wymagając od życia, ani od siebie za dużo. Bezwzględne minimum pozwalało Mu zachować spokój, i zakopać się w sobie. Wewnątrz również wybudował sobie swego rodzaju fortecę, która sprawiła, że był człowiekiem, który nie do końca przeszedł socjalizację. Wydawał się poniekąd otwarty i przyjacielski, dobry nawet, ale z drugiej strony zdusił w sobie samego siebie do granic wytrzymałości. Zastanawiałam się, czy ten człowiek był w ogóle w stanie normalnie funkcjonować? Jego życie bowiem wydaje się być zwykłą wegetacją, takim życiem od dnia do dnia kolejnego i to wszystko. Nie wiem, czy cokolwiek sprawiało Mu rzeczywistą przyjemność, lub satysfakcję. Niby fotografia była jakimś marzeniem, hobby, ale nawet na tej płaszczyźnie potężnie ograniczał sam siebie.
Jednak taka wegetacja nie może trwać wiecznie, życie jest złośliwe, wredne i zawsze coś może się potoczyć nie tak. W tym przypadku padły wszystkie możliwe bastiony dające poczucie stabilności i trzymające ten dziwaczny porządek w jakiś ramach. Berno traci dziewczynę, traci pracę i właściwie traci siebie. Strefa komfortu, którą wytworzył wokół siebie, która pozwala Mu na całkowite nie przejmowanie się przyszłością, bo pozornie ma wszystko, czego mógłby wymagać od życia. Jego załamanie przebiega w sposób dość specyficzny.
„Sam nie wiedział, która katastrofa jest największa: odejście Blanki, utrata źródła zarobków czy poniżenie się przed Izabelą.”
„Zapomnij o tym, co 'możliwe’. Zapomnij o tym, co ludzie mówili na twój temat, o tym, kim jesteś i kim możesz być.”
„Śniła mu się szklana trumna. Przeszedł przez tłum, próbował poznać twarz nieboszczyka. Poczuł zapach róż. Zdaje się, że chowali jakiegoś świętego – jednego z tych, których ciało, zamiast się rozkładać, roztacza transcendentną woń.”