„Siódmy syn” jest filmem nakręconym na podstawie książki Josepha Delaneya – Zemsta czarownicy.
Z góry zaznaczam, że nie czytałam tej powieści, a nawet do chwili obecnej nigdy o niej nie słyszałam.
Dlatego moja recenzja będzie na podstawie samego filmu. Nie będę się odwoływać do różnic pomiędzy książką a jej adaptacją, ponieważ najnormalniej w świecie ich nie znam 😉 Dlatego fanów cyklu powieści Josepha Delaneya z góry przepraszam – ale w końcu opinii jest tyle ile ludzi, każdy ma prawo do własnego zdania. No, ale do rzeczy:

Akcja „Siódmego Syna” toczy się w świecie magi. Mroczna strona mocy od zawsze walczy o władze nad światem.
Wiele lat temu pewien Stracharz, Mistrz Gregory pokonał królową czarownic – Mateczkę Malkin.
Jednak popełnił jeden, bardzo znaczący błąd. Gdy ją zabił – zamiast spalić i zniszczyć raz na zawsze, uwięził ją w podziemnej pułapce. Wiedźma przez wiele lat zbierała swoje siły oraz moce. Mistrz spodziewał się zemsty, więc szkolił nowych strachmistrzów. Niestety z siłami mroku nie łatwo jest walczyć.
Po stracie ostatniego ucznia, Gregory musiał znaleźć kolejnego kandydata.
Nie było to łatwe, gdyż zawsze musiał to być siódmy syn, siódmego syna. Został tylko on – Thomas Ward.
Czasu jest coraz mniej – Mateczka Malkin już uwolniła się ze swojego więzienia i zbiera swoich poddanych, by rozpocząć walkę o władzę nad światem. Thomas nie ma łatwego zadania. W tydzień musi nauczyć się rzeczy, na które jego poprzednicy mieli kilka lat. Czy mu się uda?

Muszę przyznać, że poszłam do kina z mieszanymi uczuciami. Film zapowiadał się naprawdę fajnie, jednak jego opinie często były niezbyt pochlebne. Teraz już wiem, że pochodziły od fanów książki. Akurat na to nic nie można poradzić.
Książki nie da się zastąpić, dlatego ja zawsze traktuje adaptacje filmowe jako całkiem inną historię, która ma podobny wątek.
Jednak tutaj chodzi o film – który jak dla mnie okazał się rewelacją. Efekty specjalne wbiły mnie w siedzenie, charakteryzacja bohaterów
zasługuje na dużą pochwałę.
Główny bohater zdobył moje serce – może nie dosłownie, ale spodobała mi się jego odrębność. Nie dał się zmienić ani 'wytresować’ –
kierował się własnym sumieniem i przeszedł przez ten koszmar po swojemu. Co tu więcej mówić – to trzeba zobaczyć. Więc jeśli lubisz fantastykę na ekranie, a mój krótki opis chociaż trochę Cię zainteresował, to jest obowiązkowy film dla Ciebie.

PAMIĘTAJ: jeśli jesteś fanem książki i chcesz 'przeżyć to jeszcze raz’ – odradzam! Musicie nastawić się na odkrycie nowej historii, inaczej nigdy nie docenicie tego filmu, który jest naprawdę bardzo dobry.

Siodmy-syn-recenzja-fimu

Dodaj komentarz