Książki polskich autorów właściwie omijałam szerokim łukiem. Kilka pozycji zaliczyłam jeszcze za czasów szkolnych, przy czym były to tylko lektury. Na trzecim roku studiów udało mi się wygrać „Szczęście w cichą noc” – zdecydowanie nie zaiskrzyło między nami. Oczywiście książka jak najbardziej w porządku, taka ciepła, świąteczna, jednak chemii nie odczułam i na pewno już do niej nie wrócę. Nigdy nie mogłam trafić na polski hit, dlatego trochę sceptycznie podchodziłam do bardzo pozytywnych recenzji ukazujących się w sieci. W końcu nastąpił przełom – trafiłam na twórczość Pani Magdaleny Witkiewicz.

Na pierwszy ogień poszła książka „Po prostu bądź”. Kiedy zobaczyłam ją w sieci, najzwyczajniej w świecie poczułam coś pozytywnego. Niby prosta okładka, ale miała to coś. Przeczytałam więc opis tej pozycji i stwierdziłam, że nie ma na co czekać. No trudno, najwyżej się rozczaruję! Książkę zaczęłam czytać w piątek wieczorem, godzinę przed filmem, który emitowali w tv. Myślicie, że odłożyłam ją na czas filmu? Poniekąd tak, ale na każdej reklamie wertowałam jej kartki, głodna kolejnych rozdziałów. Kiedy tylko film się skończył, zalałam herbatę i wróciłam na kanapę. Ulubiony koc okrył moje wiecznie zimne stopy, a ja zatopiłam się w lekturze. Zapomniałam o chłodzie, o herbacie także. Czytałam chyba do 4tej, przerwałam tylko dlatego, że moje oczy przypominały wąziutkie szpareczki. Powieki nie chciały już współpracować. Książkę dokończyłam rano, z żalem patrząc na ostatnią stronę. Nigdy tak szybko nie pochłonęłam z przyjemnością żadnej pozycji. Nigdy. CHCIAŁOBY SIĘ WIĘCEJ I WIĘCEJ!

„Po prostu bądź” wciąga od pierwszej strony. Niektórym mogłoby się wydawać, że to ckliwe romansidło. Owszem, miłość i uczucia odgrywają w tej powieści dużą rolę, jednak kojarzenie jej z harlequinami to ogromny błąd. Autorka porusza tematy bliskie właściwie każdej i każdemu z nas. Co zrobić, gdy ktoś z góry zaplanuje naszą przyszłość? Czy warto postawić się rodzinie i realizację własnych marzeń potraktować priorytetowo? Bohaterka książki wbrew woli rodziców wyprowadziła się z domu i rozpoczęła studia w Gdańsku, gdzie w większości dzieje się akcja. Muszę przyznać, że to pozytywnie wpłynęło na mój odbiór tej książki. Oczami wyobraźni widziałam opisywane miejsca, które wydawały się jeszcze piękniejsze, niż w są rzeczywistości. Za serce chwyciło mnie także rozpoczynanie rozdziałów fragmentami tekstów piosenek, niejednokrotnie czytałam je w głowie śpiewająco :). Obok niełatwych losów Pauliny, gdańska pisarka umieściła w powieści tematy dotyczące przyjaźni i trudnych wyborów. Los potrafi być przekorny i niekiedy sielankę potrafi zamienić w piekło… Wtedy niezwykle pomocne może okazać się wsparcie czyhające tuż obok. Jedna umowa, pakt.

Życiowa, piękna, zaskakująca, poruszająca… Tylu emocji nie odczułam chyba przy żadnej innej książce obyczajowej. Przyznam szczerze, że chciałabym, aby ta historia pojawiła się na ekranie :)! Cieszę się, że trafiłam na Panią Witkiewicz w swojej czytelniczej karierze. Do tej pory przeczytałam jeszcze 3 powieści tej autorki, ale na pewno nie spocznę na laurach i dalej będę poznawać jej twórczość. WARTO! Pozdrawiam serdecznie, Karolina.

Po-prostu-bądź

Dodaj komentarz