Szybka chwila oddechu między dużymi tomami, czyli klasyk noir – Dashiell Hammet w nie aż tak typowym noir.
Ginie sekretarka znanego wynalazcy, a on sam zapada się pod ziemię. Nieliczni mają z nim sporadyczny kontakt. Kto miałby interes w tym, by ją zabić? Czy był to jej szef?
Na to pytanie postara się odpowiedzieć, jakkolwiek bez entuzjazmu, były detektyw, obecnie dobrze ożeniony przedsiębiorca, akurat chwilowo przebywający wraz z bardzo racjonalną małżonką w Nowym Jorku. W tle duże pieniądze, gwałtowne uczucia, dziwna rodzina byłej żony wynalazcy, szemrane typy, zatwardziali przestępcy. W nieustannym towarzystwie alkoholu krąży między salonami a spelunami, próbując uchwycić nici łączące poszlaki. Nie pomagają mu w tym listy wynalazcy i fragmentaryczne ujawnianie prawdy przez osoby powiązane.
Dlaczego więc nie jest to tak typowe noir? Trochę światła rzuca tu posłowie, opisujące życiorys Hammetta, który pisząc tą powieść był już uznanym pisarzem – stąd odejście od kanonu gatunku. To już nie bezimienny Continental Op, samotny detektyw, ale przedstawiciel klasy średniej wraz z żoną, zderzenie jej idealistycznej wizji z jego gorzkim rozczarowaniem życiem. Mamy techniki gatunku wplecione w opowieść o ludzkim okrucieństwie i podłości.To już nie przemoc fizyczna, ale brutalność emocjonalna, ukryte motywy, machinacje. Sądziłem, że powieść była dopiero wchodząca w gatunek, tymczasem to jego rozwinięcie.
Świetne pióro – choć radykalnie odmienne od poetycko mrocznego Chandlera, wartka akcja, rozproszone tropy do samego zaskakującego finału trzymają nas w niepewności.
Gorąco polecam nie tylko miłośnikom kryminałów – to kolejny jasny punkcik z mojej półeczki noir i z przyjemnością sięgnę po zbiorek opowiadań z Continental Opem i Sokoła Maltańskiego.