Pierwszy raz z Warszawskim Combo Tanecznym zetknąłem się, jak to zwykle bywa, dość przypadkowo. Pod koniec listopada 2018 r. w stołecznym Kinie Muranów miała miejsce premiera filmu dokumentalnego Jarosława Wiśniewskiego pt. „Grzesiuk. Ferajna wciąż gra”, w którym jedną z wypowiadających się osób był syn Wojciecha Młynarskiego, Jan Emil Młynarski. Oczywiście, słyszałem już o nim wcześniej, ale mając na uwadze celebryckie rodzeństwo Jana, czyli Agatę i Paulinę Młynarskie, jakoś nie chciało mi się zapoznawać z dokonaniami jedynego syna słynnego tekściarza i autora przeboju „Jesteśmy na wczasach”. Film o Stanisławie Grzesiuku ukazał mi osobę bardzo uzdolnioną, która mimo relatywnie młodego wieku (41 lat) potrafiła zaśpiewać prawdziwie „po warsiasku”. Dowiedziałem się też, że Jan Emil Młynarski kilka lat temu założył zespół o nazwie Warszawskie Combo Taneczne, którego celem było popularyzowanie piosenek śpiewanych kiedyś przez Stanisława Grzesiuka (1918-1963), Tadeusza Millera (1915-1947), Zygmunta Białostockiego (1887-1942), Tadeusza Faliszewskiego (1898-1961) i inne gwiazdy lat 30., 40. i 50. XX w., ale również uchronienie stołecznego folkloru od zapomnienia. Tak naprawdę po filmie Jarosława Wiśniewskiego utkwiły mi w głowie dwie osoby (bo sam życiorys i twórczość Stanisława Grzesiuka już znałem). To wnuczka Grzesiuka, przesympatyczna Izabela Laszuk, oraz właśnie Jan Młynarski.
Warszawskie Combo Taneczne (WCT) założyły osoby znające się jeszcze z liceum, dorastające w Warszawie i noszące stolicę w sercu. Jan Emil Młynarski, Piotr Zabrodzki (zwany „Mista Pita”) i Lesław Matecki wyssali gwarę warszawską z mlekiem matki, podobnie jak i pozostali członkowie bandu. Nie wzorowali się stricte na Orkiestrze z Chmielnej czy Kapeli Czerniakowskiej, choć, tak jak te zespoły, nie unikają występowania na ulicy czy na podwórkach. Podczas tych podwórkowych koncertów, m.in. na Pradze, zawsze leciały w stronę Comba pieniądze zawinięte w chusteczki, a przecież wiadomo Prażanie do najbogatszych nie należą. Już choćby ten fakt pokazuje, że droga obrana przez grupę jest właściwa.
Piosenki śpiewane przez zespół Jana Emila Młynarskiego nigdy nie były i nie są uwspółcześniane. Wykonywane są w sposób klasyczny, co lider tłumaczy następująco: „Te piosenki nie wymagają żadnego przerabiania, dlatego staramy się je grać z zachowaniem wszelkich reguł rzemiosła. Jakie to by było smutne, gdyby na Kubie został tylko sam regeton. Nie ma Kuby bez tradycyjnego brzmienia, tak jak nie ma Warszawy bez bandżoli i naszego akcentu”. Np. klasyczne przeboje lat 30. XX w. były zawsze zbudowane na jednym schemacie: najpierw wstęp, potem zwrotka, którą można zanucić, a następnie refren, który zapamiętywało się po dwóch, maksymalnie trzech przesłuchaniach. Później następowała druga zwrotka, znowu refren i modulacja, czyli zmiana tonacji, zazwyczaj na wyższą, i jeszcze jeden refren. I tego się Combo trzyma do dziś.
Dość charakterystyczną cechą WCT jest to, że grupa ma w swoim składzie osobę grającą na… pile. To jedyna kobieta w combo, Anna Bojara. Zaś lider formacji dość często przygrywa sobie wspomnianą wcześniej bandżolą. To instrument często spotykany wśród warszawskich muzyków w okresie międzywojennym i tuż po wojnie przypominający wyglądem bandżo, ale z układem strun odpowiadającym mandolinie.
W jednym z wywiadów Jan Emil Młynarski powiedział, że jego pracy twórczej towarzyszy pewien specyficzny etos: „Musisz znać piosenki, wiedzieć o czym są i dobrze je wykonywać. Nie da się grać po łebkach. Tym charakteryzuje się każda folkowa muzyka”.
Najbardziej znanym utworem wykonywanym przez Warszawskie Combo Taneczne jest fokstrot Zygmunta Białostockiego zatytułowany „Ach, te Rumunki”, który znalazł się na pierwszej płycie zespołu pt. „Przyznaj się”. Tekst piosenki nawiązuje do lat 30. XX w. W tamtym czasie Rumunia, a szczególnie jej stolica Bukareszt, była burdelem Europy. Wiedząc to, całkiem inaczej słucha się refrenowu „Jak kochać to Rumunkę w Bukareszcie, jak wypić to z Rumunką w Bukareszcie”. Nawiasem mówiąc „Rumunki” były nie tyle fokstrotem, co jidisz foxem, bo i sam Zygmunt Białostocki należał do mniejszości żydowskiej.
Warszawskie Combo Taneczne nagrało do tej pory 3 płyty. Pierwsza z nich, wspomniana wcześniej „Przyznaj się”, otrzymała nominację do Fryderyków 2015. Krążek nie wygrał, zwycięstwo przypadło, nie wiadomo czemu, płycie „Dobry wieczór” zespołu Voo Voo, ale WCT weszło na rynek muzyczny z przytupem.
Kilka lat temu Jan Emil Młynarski miał 2 marzenia związane z muzyką, którą się zajmował. Po pierwsze chciał częściej występować w dużych salach koncertowych (nie rezygnując wszakże z koncertów na praskich podwórkach), tak by ten rodzaj sztuki dotarł do jak największego grona odbiorców. Po drugie, co znowu nie jest tak częste w szołbiznesie, nie miał nic przeciwko temu, by grup podobnych do Comba powstawało bez liku. Z drugim życzeniem jest ciężkawo, natomiast co do pierwszego, to sprawa wygląda bardzo dobrze, bo w czasie pandemii Warszawskie Combo Taneczne pojawiło się kilkukrotnie w TVP, prezentując utwory ze swoich płyt. Wydaje się, że występy w dużych sala koncertowych są tylko kwestią czasu i że w niedalekiej przyszłości zespół będzie jedną z gwiazd Festiwalu Skrzyżowanie Kultur. A póki co na dole dzisiejszego wpisu zamieszczam nagranie WCT „Ecie Pecie”, pochodzące z drugiej płyty zespołu zatytułowanej „Dancing, salon, ulica”.
Warszawskie Combo Taneczne
Skład: Anna Bojara (ur. 13.08.1981 r.), Tomasz Duda, Maurycy Idzikowski, Sebastian Jastrzębski, Lesław Matecki (ur. Warszawa, Polska), Jan Emil Młynarski (ur. 02.11.1979 r. – Warszawa, Polska), Wojciech Traczyk, Piotr „Mista Pita” Zabrodzki (ur. 1982 r. – Warszawa, Polska).
Byli członkowie grupy: Barbara Merdinger, Mateusz „Waszka” Waśkiewicz.
Wydane płyty: „Przyznaj się” (2014), „Dancing, salon, ulica” (2016), „Sto lat, Panie Staśku!” (2018).
Ważniejsze utwory: „Serce w plecaku” (2014), „Ach, te Rumunki” (2014), „Ecie, pecie” (2016), „Wódeczka” (2016), „W Saskim Ogrodzie” (2018).
Strona na FB: TUTAJ